O śmierci, jako o mistrzu z niebieskim okiem, Paul Celan pisał w „Fudze śmierci”. W niedługim, rytmicznym wierszu opowiadał scenę z obozu, w której grupce Żydów kazano stanąć z boku i grać na skrzypcach, gdy pozostali — tuż obok — mieli kopać groby. Żeby malarstwo mogło w ogóle podobnie dotknąć, musiałoby być jednocześnie przeszywające i proste.

Trafiające jakimś kłującym symbolem, a nie bordową farbą, jaką maluje się krew. Andrzej Wróblewski bardzo krótko żył, więc podaż jego olejnych prac jest na rynku znikoma, ale o zaskakująco wysokich cenach decyduje właściwie to, czego w jego kompozycjach nie ma. Przykładowy „Obraz na temat okropności wojny” mógłby być przecież bardziej dosłowny — a przedstawia kłębiące się ciasno zielone ryby, na pustym białym tle. Niektóre bez głów, sinieją od brzegów.
Piekło niebo
Z rynkami artystów, których dzieła pojawiają się w sprzedaży bardzo rzadko, bywa różnie. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której najznakomitsze i jednocześnie całkowicie niedostępne obiekty emanują wprost z muzeów jakąś silną aurą, która wyciąga z cienia zdecydowanie mniej przemawiające prace i podnosi ich rynkową wartość. Byle co, a jak podpisał się pod tym Picasso, kosztuje więcej niż trzypokojowe mieszkanie — mógłby zarzucić rynkowi inwestor i miałby po części rację, chociaż mechanizm jest dość naturalny.
W przypadku prac Andrzeja Wróblewskiego rzeczywiście można mówić o takiej glorii w swojej skali, ale w przeciwieństwie do mistrza z Hiszpanii, ten rynek jest bardzo płytki i na razie raczej lokalny. Ceny w dodatku łatwo można też porównywać — droższe oleje stanowiły jedną piątą wystawionych od 2000 r. obiektów, a pozostałe rysunki i akwarele kosztowały w tym roku od kilku do 80 tys. zł, według danych Artprice. Chociaż obrót dziełami Wróblewskiego obywa się również w galeriach, obowiązek ujawniania cen dotyczy tylko aukcji, więc najwyższy zanotowany wynik padł w grudniu 2014 r. na poziomie 480 tys. zł. „Pejzaż z wysokim niebem”, który ustanowił ten rekord, powróci do obiegu w czwartek 15 grudnia, na licytacji w Desie Unicum.
Cena wywoławcza wynosi 500 tys. zł, a estymacja dochodzi do 800 tys. zł — tyle mogły podrożeć ciężkie, poprzetykane letnim słońcem obłoki. Obraz przestawia prawie wyłącznie niebo, wiszące nad skrawkiem pagórkowatego horyzontu, i powstał w czasie, który malarz podsumował w liście do Andrzeja Wajdy słowami „siedzę na zatentegowanym plenerze koło Słomnik i robię masowo socrealistyczne pejzaże”. Masową skalę trudno jednak rozumieć dosłownie, skoro na aukcjach poza tym niebem podobnych widoków nie było od co najmniej dekady.
Czarne mleko
Duszne letnie powietrze zamknięto w obrazie w latach 50., całkowicie wolne od dramatu świeżych społecznych wątków związanych z wojną. Jeszcze pod koniec lat 40. artysta pracował jednak nad słynną serią „Rozstrzelań” — wielkoformatowych obrazów, które inwestycyjnie może byłyby jak niezawodny blue-chip, ale traktowane są już bardziej jako dziedzictwo niż aktywa pojawiające się kiedykolwiek w obiegu. Sylwetki pod ścianą mają zastygływyraz twarzy — niektóre są całe, a inne dziwnie poskręcane i trupio niebieskie albo ciemnoszare.
Jedna jakby odwróciła się plecami, a jej stopy zostały, druga rozkawałkowana tak, że na miejscu pozostały nogi, a tułów wisi twarzą do dołu. Nie ma ani śladu rozlewającej się czerwieni, tylko marynarki bez śladu kul, ale szare i błękitne. Z tego samego roku co ostatnie „Rozstrzelania” pochodzi wystawiony na środową licytację autoportret. Obraz z 1949 r. licytowany będzie 14 grudnia w domu Polswiss-Art od progu 550 tys. zł, ale przy spodziewanej cenie 1,6-2,2 mln zł.
Prezentowane w tym samym katalogu „Dożynki” Alfreda Wierusza-Kowalskiego czy arkadyjski pejzaż Eugeniusza Zaka mają o połowę niższe estymacje niż w zasadzie proste ujęcie siedzącej postaci, nawet bez zaaranżowanego tła. Andrzej Wróblewski jest zwrócony twarzą do odbiorcy — w szarej marynarce. W szarej marynarce i z dramatycznym zagubieniem w błyszczących, a przy tym nieobecnych oczach. Paul Celan pisał o czarnym mleku, które piło się co wieczór, w południe, w nocy i o świcie. U niego za biały był wtedy czarny, tutaj za śmierć są niebieski i szary.