Drogie euro trochę zaszkodziło Śnieżce, ale nowy prezes podtrzymuje wcześniejsze prognozy finansowe na 2004 r.
Pod względem sprzedaży początek roku okazał się bardzo udany dla Śnieżki, drugiego w kraju producenta farb i lakierów. Przez dwa miesiące wpływy wzrosły o ponad 40 proc. Nieco niższy od planu był jednak poziom zysku operacyjnego.
— Umocnienie euro trochę popsuło nam szyki. Ale w kolejnych miesiącach na pewno to nadrobimy — mówi Piotr Mikrut, nowy prezes Śnieżki — bratanek poprzedniego prezesa Kazimierza Mikruta.
Dlatego grupa Śnieżki podtrzymuje tegoroczne prognozy finansowe zakładające wzrost przychodów o 27,2 proc., do 404,4 mln zł i zysku aż o 58,3 proc., do 30,4 mln zł.
— Sprzedaż idzie nam wręcz doskonale, więc realizacja prognoz jest w 99 proc. pod kontrolą — wyjaśnia Piotr Mikrut.
Jego zdaniem, jest możliwe, że Śnieżka może w tym roku osiągnąć jeszcze lepsze wyniki, ale lepiej pozytywnie zaskoczyć akcjonariuszy niż nie zrealizować zbyt optymistycznych planów.
Nowy prezes nie zamierza nic zmieniać w dotychczasowej strategii Śnieżki, bo obecna sprawdza się bardzo dobrze. Spółka z okolic Dębicy konsekwentnie realizuje cele zapowiadane w trakcie grudniowej oferty publicznej. Pozyskała wtedy 45 mln zł, z tego m.in. 20 mln zł ma być przeznaczone na budowę nowego wydziału farb olejnych, modernizację starego oraz na logistykę. Istotną pozycję wydatków (8 mln zł) stanowią też przejęcia innych podmiotów.
— Jeśli wydamy pieniądze z ostatniej emisji, to nie jest wykluczone, że za jakiś czas ponownie poszukamy pieniędzy na rynku — dodaje Piotr Mikrut.