Na zachodzie wspinaczka, u nas osuwanie się indeksów, to najkrótszy obraz sytuacji na giełdach w pierwszej części dnia. Inwestorzy sprawiali wrażenie czekających na jakiś impuls. Nieoczekiwanie dla naszych graczy nadszedł z rynku surowców, a konkretnie miedzi. Spadek cen kontraktów na ten metal pogrążył akcje KGHM, a za nimi podążyły wszystkie wskaźniki.
Wskaźniki naszych największych spółek zaczęły sesję od sięgającej 0,2 proc. zwyżki. Nieco słabszy strat miały mWIG40 i sWIG80, ale z czasem nie tylko odrobiły dystans, ale wyszły na prowadzenie. Generalnie zmiany jednak były niewielkie. W segmencie blue chips pierwsze dwie godziny należały zdecydowanie do niedźwiedzi. WIG20 w tym czasie stracił ponad 20 punktów i znalazł się 0,5 proc. poniżej wtorkowego zamknięcia. Późniejsze odrabianie strat szło opornie, a ponowne wyjście nad kreskę okazało się krótkotrwałe. Inwestorzy reagowali na to co dzieje się w Paryżu i Frankfurcie, choć chętniej się bali, niż ruszali do zakupów. Co ciekawe, obawy zupełnie omijały nasz rynek walutowy, na którym złoty wyraźnie się umacniał. Od rana kiepską formę prezentowały akcje KGHM, podążając śladem notowań kontraktów na miedź, spadających wczesnym popołudniem o ponad 1 proc. W tym czasie papiery kombinatu zniżkowały o 1,8 proc. Niewielki poranny optymizm z czasem ulatniał się z większości papierów. Dotyczyło to w szczególności walorów PGE i Tauronu, które rażą słabością nie pierwszy dzień. Wczesnym popołudniem traciły po ponad 1 proc. Podobnie było z akcjami Orange, które od 0,5 proc. zwyżki przeszły do 2 proc. spadku. Ten scenariusz z nieco mniejszą dynamiką powielały akcje PZU. Tendencji tej nie poddawały się jedynie banki.