O Bacio mówią, że tam smaczna włoska kuchnia. Postanowiliśmy sprawdzić. Nie poszło łatwo. Prawie wszystkie stoliki zajęte. Ale to dobry znak. Smacznie jest tam na pewno, ale trudno się zgodzić z tym, że są tam tylko włoskie dania. Wypatrzyliśmy nawet rosyjskie pielmienie. Pierwszy głód postanowiliśmy zaspokoić tagliatelle. Z kozim serem w śmietanowo-szafranowym sosie (36 zł). Rzeczywiście, godne polecenia, zwłaszcza gdy zdarzy im się przybyć na ciepłym talerzu. Mimo że w menu widnieje wiele kusząco brzmiących potraw, od początku wiedzieliśmy, że nie odmówimy sobie konkretnego spaghetti. Wyłącznie ze względu na nazwę. Putanesca (29 zł) zaraz po przyjściu profesjonalnie podkreśliła swoje wdzięki. Była al dente, do tego w koralach z oliwek i kaparów. Także w powiewach czosnku i bazylii. Z obowiązkowymi pomidorowymi rumieńcami.
Początkowo chcieliśmy jej zaproponować białego winnego partnera. Odepchnęła go teatralnym gestem. Wtedy podsunęliśmy jej czer-wone domowe. Trebbiano d’Abruzzo, 2006, Argini, San Bonifacio (200 ml — 14 zł)). Wyraźnie się skrzywiła, komentując, że partner za bardzo nagrzany. Kazaliśmy amanta szybko wrzucić w lód. Potem było im już tylko dobrze.