Specjalne strefy ekonomiczne nie całkiem spełniły oczekiwania gmin

Dorota Kaczyńska, Marcin Bołtryk
opublikowano: 2002-01-31 00:00

Samorządy lokalne czekają na nowych inwestorów w SSE. Niestety, możliwości budżetów wielu gmin ograniczają możliwości stworzenia inwestorom dogodnych warunków działania.

Prawie żadnej specjalnej strefie ekonomicznej nie udało się w pełni wykorzystać gminnych terenów do działalności inwestycyjnej. Zdaniem przedstawicieli samorządów, funkcjonowanie stref nie spełniło swojej podstawowej roli. W niewielkim stopniu pomagają one regionom wyrwać się z zapaści gospodarczej. Nadal najmniejsze szanse na rozwój mają te regiony, które go najbardziej potrzebują.

Jedyną strefą, która prawie całkowicie zagospodarowała swoje nieruchomości, jest Tarnobrzeska SSE Europark-Mielec. Blisko połowa SSE zdołała zagospodarować około 50 proc. swoich obszarów.

— W regionach dotkniętych zagrożeniem gospodarczym każda gmina chciała mieć swoją strefę. Rząd, tworząc aż 17 SSE, popełnił błąd. Nie jest możliwe, aby znalazło się dość przedsiębiorców gotowych otworzyć tam swoje firmy. Stworzenie obszarów ulgowego inwestowania w wielu gminach niczego nie zmieniło — mówi Mariusz Chmiel, wójt gminy wiejskiej Słupsk (Słupska SSE).

Zdaniem Tadeusza Rycharskiego, burmistrza Kamiennej Góry, czteroletni okres funkcjonowania Kamiennogórskiej SSE Małej Przedsiębiorczości zaowocował utworzeniem 13 małych firm, w których zatrudnienie znalazło ponad 300 pracowników. Mimo to, zarówno pod względem liczby inwestorów, jak również utworzonych miejsc pracy nie wykonano założeń przyjętych podczas tworzenia strefy.

Po utworzeniu SSE, radni gmin spodziewali się napływu potężnych, zagranicznych inwestorów. Teraz widzą, że w wielu strefach pozwolenia na działalność uzyskali wyłącznie przedsiębiorcy lokalni.

— To, czy duży inwestor rozpocznie działalność, nie zależy od zarządu strefy czy władz lokalnych, ale w rzeczywistości od postanowień rządu deklarującego dodatkowe preferencje. Z tym problemem spotkała się m.in. Słupska SSE. Przewidywano, że w ciągu 6-7 lat od momentu utworzenia strefy, powstanie tu 5 tys. miejsc pracy. Teraz jest ich około 500. Do tego, spora ich część powstała w efekcie przenoszenia pracowników z przedsiębiorstw położonych poza strefą do działających na terenie SSE. Decyzje zapadają za daleko od zainteresowanych — uważa Mariusz Chmiel.

Również w Nowej Rudzie społeczeństwo liczyło na nowe miejsca pracy, które miały zrekompensować likwidację wielu zakładów.

— Mimo kilkuletniego funkcjonowania podstrefy WSSE w Nowej Rudzie i wydania zezwoleń na działalność obejmujących ponad połowę jej terenów, inwestycji jest niewiele — powstał tylko jeden zakład produkcyjny, a jeden rozbudował się. To bardzo mało w porównaniu z pozostałymi terenami WSSE, które weszły w jej skład równocześnie z Nową Rudą (Wałbrzych, Kłodzko, Dzierżoniów) — twierdzi Marek Bawecki, burmistrz miasta Nowa Ruda (Wałbrzyska SSE).

Aby wyjść naprzeciw wymogom państw unijnych, rząd cofnął ulgi dla inwestorów, dotyczące zerowego podatku od nieruchomości. Uiszczenie tych opłat zależy teraz od gmin. Każda rada uchwala, czy SSE ma zapłacić podatek od nieruchomości. Ponieważ napływ inwestorów do strefy zwiększa szanse rozwoju poszczególnych regionów, wydawałoby się, że gminy będą wolały raczej ustąpić, niż zniechęcić przedsiębiorców. Tymczasem większość samorządów nie zrezygnowała z opłat podatkowych. Powodem są obwarowania prawne. Jeżeli gmina uwolni inwestorów od ciężaru tego podatku, traci jednocześnie subwencję państwową. Do budżetu gminy wpłynie o tyle mniej pieniędzy, ile wynosi podatek od nieruchomości zebrany z całej strefy. W ten sposób gmina traci dwukrotnie. Wiele gmin tłumaczy swoje decyzje brakiem pieniędzy w budżecie i koniecznością imania się wszelkich możliwych sposobów, aby ten budżet załatać. Nieliczne zdecydowały się na likwidację podatku.

Część gmin nie likwidując całkowicie podatku wprowadziła do niego pewne ulgi dla SSE.

— Rada gminy nie zwolniła wprawdzie firm znajdujących się w strefie z podatku, ale obniżyła go z 16,83 zł na 15,10 zł za 1 mkw. Wydaje się, że ten sposób jest w miarę obiektywny i nie krzywdzi już istniejących podmiotów, które obok podatku od nieruchomości płacą podatek dochodowy — twierdzi Ireneusz Włochyń, wójt Urzędu Gminy Tczew.

Mariusz Chmiel dodaje, że oprócz obniżonej stawki podatku, za każdego zatrudnionego bezrobotnego gmina Słupsk zwalnia przedsiębiorcę z części podatku. Jednak cała ulga nie może przekroczyć połowy naliczonego podatku.

Mimo powolnego rozwoju SSE, radni wierzą, że dzięki nim uda się chociaż częściowo wyeliminować bieżące problemy gmin. Chodzi przede wszystkim o redukcję bezrobocia i zahamowanie odpływu miejscowej ludności.

— Terenami SSE dużo łatwiej zainteresować inwestorów — także tych inwestujących w produkcję, a nie tylko w handel lub usługi. Strefa może też wpłynąć pozytywnie na ożywienie gospodarcze w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, gdzie chętnie lokują się np. firmy kooperujące z głównymi inwestorami działającymi w Strefie — mówi Wiesław Marasa, prezydent Częstochowy.

Gminy zdają sobie sprawę, że jeżeli strefie uda się zagospodarować jak najwięcej obszarów, szybciej będą się rozwijać te tereny gminy, które nie należą do SSE. Muszą więc i tak zachęcać inwestorów, aby podjęli oni działania mimo niekorzystnej sytuacji podatkowej.

— Rada miasta podjęła wiele uchwał popierających projekt objęcia danych terenów strefą. Miasto oferuje pomoc logistyczną, zapewnia sprawne przeprowadzenie koniecznych procedur administracyjnych. Likwidacja stref byłaby dla gmin bardzo niekorzystna, gdyż zmniejszałaby możliwości pozyskiwania nowych inwestorów i osłabiała lokalną aktywność gospodarczą — mówi Wiesław Marasa.

Dochodowym przedsięwzięciem dla samorządów lokalnych staje się sprzedaż terenów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie stref.

— Cena działek znajdujących się obok SSE jest blisko dwukrotnie niższa od ceny nieruchomości w obrębie strefy. Przedsiębiorcy wolą kupować te tereny niż nieruchomości należące do SSE. Oprócz atrakcyjnej ceny gruntu, za takim wyborem przemawia mniejsze ryzyko przedsięwzięcia, zwłaszcza dla małych firm. Ryzyko to wiąże się z dość restrykcyjnymi wymaganiami nałożonymi na przedsiębiorców działających w strefie — dodaje Mariusz Chmiel.