W latach 2012-13 nie są planowane żadne ogólnopolskie wybory (bo rozmaite głosowania lokalne odbywają się bez przerwy), najwcześniej wypada ogólnounijna elekcja Parlamentu Europejskiego na początku czerwca 2014 r.
Brak wyborczego ciśnienia to teoretycznie wymarzony wręcz okres wytężonej pracy legislacyjnej i trudnego reformowania – no bo jak nie teraz, to kiedy? Niestety, wielogodzinna debata Sejmu w sprawie afery Amber Gold potwierdziła, że także w okresie niewyborczym spokoju nie ma i już nie będzie.
Na jesieni premier Donald Tusk zapowiada kolejną, jak zawsze „przełomową i historyczną” ofensywę legislacyjną. Własną, będącą merytorycznie kontrofensywą wobec rządowej, rozpoczyna prezes Jarosław Kaczyński.
Przygotowywane są również procedury opisane w Konstytucji RP i regulaminie Sejmu. PiS szykuje tzw. konstruktywne wotum nieufności, w którym najbardziej fascynuje okrywana na razie płaszczem tajemnicy osoba nowego, ponadpartyjnego szefa rządu, mającego zastąpić tego obecnego.
Z kolei Donald Tusk wygłosi coś na kształt nowego exposé, któremu może towarzyszyć głosowanie nad wotum zaufania (nie obligatoryjne, lecz na życzenie samego premiera).
Dlatego najbardziej pożyteczne dla Polski byłoby połączenie wszystkich tych zamierzeń i rozpatrzenie ich w pakiecie na jednym posiedzeniu Sejmu. Wielokrotne powtarzanie młócki, którą obserwowaliśmy od rana do nocy w miniony czwartek, naprawdę trudno będzie wytrzymać.