Spółki mięsne boją się załamania sprzedaży

Maciej Zbiejcik
opublikowano: 2000-11-30 00:00

Spółki mięsne boją się załamania sprzedaży

Afera z zarażonym mięsem w UE może odbić się na wynikach firm z GPW

Przedstawiciele giełdowych spółek zajmujących się przetwórstwem mięsa czerwonego nie spodziewają się, by afera z zarażonym chorobą szalonych krów mięsem spowodowała gwałtowne załamanie sprzedaży. Zarazem nie brakuje głosów mówiących, że jesteśmy o krok od wzrostu eksportu mięsa na Zachód.

W opinii analityków badających rynek mięsa, afera związana z chorobą szalonych krów nie przysłuży się poprawie kondycji finansowej rodzimych zakładów.

Zdaniem Bogny Sikorskiej, analityka CDM Pekao SA, polskie spółki nie powinny łudzić się, że kosztem wołowiny nagle poprawi im się struktura sprzedaży wieprzowiny w kraju i za granicą.

— W Polsce niewiele spożywa się mięsa wołowego. W związku z tym ograniczenie spożycia tego mięsa nie musi oznaczać nagłego boomu na wieprzowinę. Z kolei rynki zagraniczne mogą przerzucić się na ten rodzaj mięsa, ale mało jest prawdopodobne, by pochodziło ono z naszego kraju — przyznaje Bogna Sikorska.

Innego zdania są fachowcy blisko związani z eksportem naszego mięsa, którzy nie ukrywają, że widzą możliwość uaktywnienia naszego eksportu na Zachód.

Raczej nie skorzystamy

— Sytuacja, jaka wytworzyła się na rynku mięsa Europy Zachodniej, jest z pewnością nie do pozazdroszczenia. Uważam, że trzeba być bardzo wstrzemięźliwym w spekulacjach dotyczących ewentualnych skutków tego zjawiska dla naszych zakładów. Raczej nie liczyłbym na korzyści z tego tytułu. W sytuacji, kiedy wątpliwości budzi kwestia spożywania mięsa wołowego, trudno spodziewać się, by to pozytywnie wpłynęło na sprzedaż wieprzowiny — zaznacza Przemysław Chabowski, prezes Morlin.

Również inni fachowcy z mięsnego rynku nie wiążą dużych nadziei z możliwością skorzystania na kłopotach z BSE zachodnich producentów.

— W kraju nie ma tradycji spożycia mięsa wołowego. Dopiero od niedawna zaczęła pojawiać się nasza wołowina z ras typowo mięsnych. Sytuacja na rynku mięsa jest uzależniona od wielu czynników. Jednak afera wywołana chorobą szalonych krów nie powinna w znaczącym stopniu rzutować na poziom sprzedaży naszych zakładów — tłumaczy Jerzy Majchrzak, dyrektor biura obsługi Sokołowa.

Jednak nie wszyscy są takimi pesymistami. Polski Związek Producentów Eksporterów i Importerów Mięsa upatruje szansy w większym zainteresowaniu za granicą naszym zdrowym mięsem.

— To, co dzieje się w Europie Zachodniej, może być szansą dla krajowych eksporterów. Z racji wielkości produkcji w grę wchodzi przede wszystkim eksport wieprzowiny i drobiu, a dopiero później wołowiny. Jednak dużo będzie zależało od polityki proeks-portowej rządu i umiejętnego wykorzystania sytuacji — ocenia Stanisław Zięba, sekretarz generalny Polskiego Związku Producentów Eksporterów i Importerów Mięsa.

Nasze zdrowsze

Pocieszające są zapewnienia specjalistów mówiące, iż w kraju nie występuje choroba gąbczastego zwyrodnienia mózgu bydła.

— Polska jest krajem o ekstensywnej produkcji bydła. W związku z tym praktycznie nie stosuje się do skarmiania zwierząt intensywnych pasz, co wyraźnie ogranicza możliwość pojawienia się choroby szalonych krów w krajowych gospodarstwach — twierdzi Przemysław Chabowski.

W obliczu zagrożenia związanego z chorobą BSE nie brakuje zwolenników wprowadzenia całkowitego zakazu importu wołowiny. Zdaniem fachowców, to rozwiązanie jest mało prawdopodobne, gdyż Polska nie może sobie pozwolić na wprowadzenie takich restrykcji w stosunku do państw wolnych od choroby szalonych krów.

— Jesteśmy zaniepokojeni postulatami Krajowego Inspektoratu Sanitarnego, by wprowadzić całkowity zakaz przywozu do Polski wołowiny. Trudno zakazać bowiem importu tego mięsa krajom, które są wolne od BSE. Jesteśmy dalecy od lekceważenia tego, co dzieje się w krajach Europy Zachodniej, a wtorkowa decyzja ministra rolnictwa jest jak najbardziej słuszna — dodaje Stanisław Zięba.