Wygarnął prosto w oczy przywódcom z całego świata – spośród których wielu niezmiennie sprzyja agresorowi – prawdę ofiary. Zebrał wszystko, nie tylko zbrodnie wojenne i niszczenie ukraińskiej cywilizacji, lecz także instrumentalizowanie przez Kreml w skali globalnej żywności, energii, szantażu jądrowego etc. Z punktu widzenia władców Polski całkowicie zaskakujące okazały się jednak takie słowa: „I niepokojące jest to, jak niektórzy nasi przyjaciele w Europie odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora”.
Andrzej Duda, przemawiający na sesji ONZ przed Wołodymyrem Zełenskim, przykrył szok próbą tłumaczenia na gorąco. Stwierdził, że tonący chwyta się wszystkiego, czego się da – a właśnie taka relacja istnieje obecnie pomiędzy Ukrainą a Polską. Tonący jest niesłychanie niebezpieczny dla ratownika, ponieważ może ich razem pociągnąć w głębiny. Prezydent potwierdził zasadność jednostronnego, bez zgody Komisji Europejskiej, przedłużenia przez polski rząd embarga na ukraińskie zboże, ponieważ obowiązkiem każdej władzy jest pilnowanie interesów własnego państwa i własnych obywateli. Znacznie ostrzej wypowiedzieli się prezydenccy dworzanie, według których słowa prezydenta Ukrainy sugerujące, że Polska swoją postawą ws. zboża działa na korzyść Rosji, są niesprawiedliwe i nieakceptowalne. Nie budują atmosfery do rozwiązywania wyzwań, których przecież w relacjach sąsiedzkich, nawet przy najlepiej funkcjonującej dyplomacji, nie brakuje. Ba, padło nawet sformułowanie, że takimi słowami Ukraina naprawdę odpycha ręce, które świadczą jej pomoc. Echo incydentu z Nowego Jorku silnie odbiło się w Warszawie – ukraiński ambasador wezwany został w trybie pilnym do MSZ, gdzie usłyszał zdecydowany protest wobec sformułowań prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Wypada zwrócić uwagę, że w przemówieniu w ONZ nie padła nazwa jakiegokolwiek państwa, zatem polska reakcja nie ma żadnych podstaw w prawie międzynarodowym – ale polityczne oczywiście jak najbardziej.
Konflikt zbożowy z Polską i innymi pogranicznymi państwami UE to zaledwie sygnał przyszłych wielkich problemów Ukrainy. Konieczność podporządkowania jej rolnictwa unijnym rygorom będzie jednym z najwyższych, jeśli nie najwyższym progiem podczas negocjacji akcesyjnych oraz po hipotetycznym uzyskaniu tak upragnionego członkostwa w Unii Europejskiej. Polska powinna o tym doskonale pamiętać z przebiegu naszych negocjacji akcesyjnych. W 2002 r. na rozstrzygającym szczycie Rady Europejskiej w Kopenhadze ostatnią kością niezgody były… kwoty mleczne, przy których w polskiej ekipie twardo stał wicepremier Jarosław Kalinowski. W końcu prowadzący szczyt duński premier Anders Fogh Rasmussen wynegocjował zgodę innych rolniczych państw – i Polska do UE przystąpiła. Oczywiście w całkowicie innych okolicznościach, nie byliśmy przecież w stanie pełnoskalowej wojny, wszystko było jedynie rozgrywką polityczno-interesowną.
Krwawiąca Ukraina znajduje się w zupełnie innym świecie, niż nawet najbardziej życzliwi jej sąsiedzi. Wołodymyr Zełenski coraz bardziej się orientuje, że napad Rosji na jego państwo zaczyna w opinii międzynarodowej powszednieć. Sesję ONZ wykorzystał do przypomnienia, że nic się nie zmieniło – Rosja zagarnęła wielką połać jego państwa i absolutnie nie ma zamiaru ustąpić. A co do relacji Ukrainy z Polską, to w obszarze przewozu przez granicę zboża i niektórych innych produktów rolnych – jest jak w tytule.