Spróbujemy być trochę w ciąży

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2012-10-22 00:00

Tytuł nie zapowiada oczywiście jakiegoś przełomu w fizjologii, za to znakomicie ilustruje realia udziału Polski w tzw. jednolitym mechanizmie nadzoru bankowego Eurolandu.

Zakończony w piątek szczyt Rady Europejskiej wyznaczył legislatorom czas na przygotowanie dokumentów unii bankowej do grudnia, a w roku 2013 będą prowadzone prace nad jej „operacyjnym wdrożeniem”. Bankowy diabeł tkwi w szczegółach, ale tym razem już założenia mechanizmu nadzorczego raczej wykluczają wejście do niego państwa spoza Eurolandu, które chce zachować wpływ na banki działające na jego terytorium. I dlatego ścieżka dla Polski jest taka, jaką zapisałem w tytule.

Rada Europejska realnie pozostaje najważniejszym unijnym organem decyzyjnym. Język przyjmowanych przez szefów państw i rządów tzw. konkluzji jest jednak tak zawiły, że porównana z konkluzjami np. dyrektywa UE to… perła komunikatywności. Dzieje się tak nieprzypadkowo, ponieważ na odbywających się po każdym szczycie 27 narodowych konferencjach prasowych każdy prezydent/premier musi do swoich kamer obwieścić zwycięstwo. Dlatego oczywistością było ogłoszenie w piątek trumfów zarówno przez premiera Donalda Tuska, jak i jego brytyjskiego kolegę/adwersarza Davida Camerona. Cała Polska dowiedziała się, że prace nad nowym mechanizmem dla Eurolandu „będą odseparowane i nie będą związane w żaden sposób z negocjacjami dotyczącymi wieloletnich ram finansowych, czyli tego prawdziwego budżetu UE”. I w związku z tym ustalenia szczytu są dla Polski „satysfakcjonujące”.

Wczytanie się w konkluzje Rady Europejskiej prowadzi jednak do mniej jednoznacznego wniosku. Cytuję punkt dotyczący wspomnianej kwestii: „14. Zintegrowane ramy budżetowe stanowią część unii gospodarczej i walutowej. W tym kontekście przeanalizowana zostanie kwestia stworzenia kolejnych mechanizmów dla strefy euro, w tym stosownego mechanizmu fiskalnego. Analiza ta nie będzie prowadzona w powiązaniu z przygotowaniem kolejnych wieloletnich ram finansowych”. Ciekawe, na podstawie których słów Donald Tusk jest przekonany, że zrzutka na fundusz ratunkowy Eurolandu na pewno nie poskutkuje kwotowym przycięciem wieloletnich ram finansowych 2014-20? Premier brytyjski, czyli drugi co do wielkości płatnik netto, ten sam punkt odczytuje wręcz odwrotnie…

Po brukselskim szczycie szybko brzęknęły nożyce krajowe. Prezes PiS Jarosław Kaczyński wezwał premiera Donalda Tuska, aby ten „jasno i głośno” zapowiedział, że jeżeli Polska nie otrzyma w perspektywie na lata 2014-20 zapowiadanych 300 mld zł, to na decydującym szczycie premier taki przycięty budżet wieloletni zawetuje! Przypomnijmy, że przytoczona kwota została wykorzystana przez PO rok temu w kampanii wyborczej. Donald Tusk ma gotową odpowiedź: pozycja Polski w decydującej fazie walki o perspektywę 2014-20 będzie nieporównanie mocniejsza, gdy będziemy mieli za sobą ratyfikację traktatu fiskalnego. Podczas kłótni o pieniądze 22-23 listopada w Brukseli tak naprawdę nie będzie to miało znaczenia, ale przed zaplanowaną w Sejmie na 9 listopada wojną ratyfikacyjną każdy oręż się przyda.