SPRZEDAWCY KOLEJEK ZYSKUJĄ NA DOROSŁYCH

Markiewicz Tadeusz, Górecki Radosław
opublikowano: 1998-12-14 00:00

SPRZEDAWCY KOLEJEK ZYSKUJĄ NA DOROSŁYCH

W rankingach sprzedaży miniaturowych modeli kolejowych Polska przegrywa z Czechami

PRZELICZALI NA WÓDKĘ: Kiedyś przychodzili do sklepu ludzie, którzy przeliczali ceny wagoników i lokomotyw na ilość wódki, którą mogliby za to kupić. W Polsce jest słabo rozwinięta kultura zabawy. Ludzie wolą usiąść przed telewizorem i nic nie robić. Nie ma mowy o żadnym hobby — mówi Janusz Kozłowski, współwłaściciel Roco Models. fot. Borys Skrzyński

Niejeden biznesmen naukę kierowania firmą zdobywał już w najmłodszych latach, kiedy ubrany w kolejarską czapkę zarządzał liniami miniaturowej kolejki. Dzisiaj dzieci biznesmenów wolą gry komputerowe od modelarstwa. Najlepszymi klientami importerów i dystrybutorów kolejek pozostali ich rodzice, bowiem prawie 90 proc. nabywców to dorośli!

Minęły już czasy, kiedy chcąc kupić zestaw kolejki Piko, trzeba było wstać o czwartej nad ranem i stać na mrozie przed sklepami Centralnej Składnicy Harcerskiej. Często bez skutku, bo sprzedawcy rozprowadzali zestawy spod lady zawyżając cenę dwukrotnie. Dziś pojawił się inny problem — gdzie kupić upragnione wagoniki? Jak twierdzi Danuta Kownacka, importer niemieckiego PIKO, specjalistyczne sklepy z modelami kolejek można policzyć na palcach jednej ręki.

Nie tylko Piko

Na europejskim rynku działa kilka firm zajmujących się produkcją modeli kolejek. Do najbardziej znanych zaliczają się Roco, Lima, Faller, Axen Modelle. Oprócz kolejek sprzedają całą gamę akcesoriów: domki, sztuczne drzewka i trawy, krzewy, semafory, samochody czy żwir. Niektóre lokomotywy produkowane seryjnie osiągają ceny powyżej 1,5 tys. zł.

— Najdroższa lokomotywa z seryjnej produkcji, jaką sprzedaliśmy, to Rivalossi. Kosztowała ona 1,6 tys. zł. Znalazło się na nią trzech nabywców. Najdroższy model, jaki sprzedaliśmy, to makieta naszego rodzimego elektrowozu EP 09. Nabywca zapłacił za niego 3,5 tys. złotych — twierdzi Janusz Kozłowski z warszawskiego sklepu Roco Models.

Co się stało z PIKO

Przez kilka lat nie można było dostać kolejek najpopularniejszego niegdyś niemieckiego producenta PIKO. Według Janusza Kozłowskiego, po1989 roku, kiedy to złotówka straciła na wartości, ludzi nie było po prostu stać na zakup tak drogich zabawek.

— Po prywatyzacji PIKO zmniejszyło produkcję. To nie oznacza, że ceny modeli wzrosły. Wycofali bardzo dużo produktów, które jakością nie odpowiadały standardom zachodnim. Od dwóch lat jesteśmy reprezentatem PIKO. Nasz poprzednik zawalił sprawę: chciał zarobić, ale nie sprzedać. W rezultacie PIKO na jakiś czas zniknęło z rodzimego rynku. Jeśli ktoś zamówił modele, to musiał czekać trzy miesiące — twierdzi Danuta Kownacka.

Tylko dla tatusiów

Sprzedawcy i kupujący zaznaczają, że modele kolejek to nie zabawki. Traktują je jako rodzaj hobby.

— To jest zabawa dla tatusiów. Buduję makietę już parę lat. Myślę, że gdyby policzyć pieniądze, jakie pochłonęła, będzie to kwota powyżej 30 tys. zł. Mam dzieci, ale nie dopuszczam ich do makiety. Jak pan sobie wyobraża, żeby dziecko bawiło się lokomotywą wartą 500 zł. Dla dzieci kupiłem podstawowy komplet. Nim mogą się bawić — mówi jeden z klientów sklepu.

Kolekcjonerzy to przede wszystkim mężczyźni, ale zdarzają się też kobiety.

— Niestety nie jest ich wiele. Natomiast wiele pań uczestniczy w budowie makiet pomagając swoim mężom — zauważa Janusz Kozłowski.

W Polsce sprzedażą kolejek zajmuje się niewiele firm. Natomiast na świecie jest to olbrzymi biznes.

— Niektóre firmy robią roczne zestawienia, porównując, który kraj sprzedał najwięcej modeli. Mimo że Czechy są mniejszym państwem niż Polska, to w rankingach sprzedaży modeli plasują się wyżej niż my. Prześcigają też nas Węgrzy — przyznaje Janusz Kozłowski.

— Na Zachodzie to całkiem spory biznes. Na Targach Zabawek w Norymberdze modelarstwo kolejowe zajmowało siedem dużych sal. Buzia sama się otwierała ze zdumienia — dodaje Danuta Kownacka.

Trochę do przodu

Sprzedawcy twierdzą, że ostatnio sprzedaż wzrasta. Jednak SK Model z samej sprzedaży kolejek nie utrzymałoby się na rynku. Jak szacuje nasza rozmówczyni, stanowi ona 40 proc. obrotów firmy. Resztę zapewniają tańsze modele samolotów i okrętów do sklejania

— Ze sprzedażą trochę się ruszyło do przodu. Są też biznesmeni, którzy kolekcjonują. Kupuje u nas jeden z dealerów samochodowych i obdarowuje swych szefów — podsumowuje Danuta Kownacka.