Wystarczy systematycznie zbierać informacje medialne, choćby z łamów "PB". Ambitne zamierzenia, powiedzmy, z połowy roku 2007 okazały się w znacznym procencie chciejstwem i nie wytrzymały próby finansowego i inwestycyjnego życia.
Akademicki przykład mamy przed oknami redakcji, jako że tuż koło nas zlokalizowana została obsługująca Stadion Narodowy stacja drugiej linii metra. Trzy lata temu w teoretycznych rozważaniach owa druga nitka była dla EURO 2012 absolutnie, ale to bezwzględnie konieczna. Dzisiaj zaś okazuje się… zupełnie zbędna, a powstanie wtedy, kiedy powstanie. Grunt, że przed wyborami samorządowymi już zaistniała na szeroko rozplakatowanym planie metra, no i formalnie przystąpiono do organizowania jej zaplecza. Notabene co do wspomnianej niezbędności, to turniej EURO 2012 faktycznie się bez niej obędzie. Rozśrodkowanie 55-tysięcznej widowni ze Stadionu Narodowego najsprawniej, najszybciej i najbezpieczniej odbędzie się w taki sam sposób, jak niegdyś 100-tysięcznej masy kibiców Wyścigu Pokoju ze Stadionu Dziesięciolecia — mianowicie… piechotą, całą szerokością wyłączonych z ruchu okolicznych ulic oraz mostu Poniatowskiego.
Wypada się pogodzić, że na 7 czerwca 2012 r. gotowe będą oczywiście obiekty najważniejsze, czyli wspaniałe stadiony, którym w wielu miejscach towarzyszyć będzie, niestety, lotniskowa, drogowa czy kolejowa łatanina. Zadbajmy przynajmniej o to, by wszystkie brakujące terminale, odcinki torów i dróg zostały dokończone wkrótce potem.
