Siedlecki Stadler to producent pociągów należący do szwajcarskiej Grupy Stadler. Na europejskie tory firma produkuje tabor z zasilaniem elektrycznym, bateryjnym i spalinowym, a także piętrowe pojazdy Kiss. W ofercie ma także pociągi dużych prędkości Smile. Jego flagowymi produktami są pociągi Flirt, jeżdżące w Polsce w wersji dalekobieżnej i regionalnej. To właśnie polski rynek jest dla firmy kluczowy. Ostatnio jednak krajowa sprzedaż Stadlera mocno stopniała - a wraz z nią skurczyły się całe przychody.
Polski rynek wychodzi z dołka
Ze sprawozdania finansowego siedleckiej spółki wynika, że jej przychody netto ze sprzedaży, które jeszcze w 2023 r. przekraczały 2,3 mld zł, w 2024 r. były o 1 mld zł mniejsze mimo wzrostu za granicą - z 1 mld zł do 1,28 mld zł. W Polsce spółka zrealizowała jedynie 22 mln zł sprzedaży wobec 1,2 mld zł rok wcześniej. W dodatku ostatnio Stadler przegrał przetarg na dostawę pojazdów piętrowych dla PKP Intercity, które wybrały ofertę Alstomu. Radosław Banach, prezes Stadlera Polska, zapewnia jednak, że nie dzieje się nic niepokojącego.
- Spadek sprzedaży na polskim rynku wynika z cykliczności zamówień – tłumaczy Radosław Banach.
Polscy przewoźnicy kolejowi często finansują zakupy z funduszy unijnych, więc ich zamówienia są uzależnione od cyklu realizacji różnych programów europejskich. To zaś wpływa na przychody producentów. Ostatnio rynek był w dołku z powodu zamrożenia funduszy z UE, teraz się odbudowuje.
- W portfelu mamy kontrakty na 64 pociągi dla Kolei Mazowieckich i mamy nadzieję, że wkrótce ich liczba powiększy się o kolejne 11 sztuk. Bieżący udział zamówień z polskiego rynku szacujemy na około 25 proc. – mówi Radosław Banach.
Pozostałe 75 proc. to dostawy do takich państw jak: Finlandia, Litwa, Słowacja, Słowenia, Węgry, Serbia, Dania, Włochy, Holandia i Niemcy.
Portfel Stadlera jest obecnie wart około 10 mld zł. Prezes prognozuje, że zapewni on spółce pracę na cztery lata. Wkrótce spodziewa się też podpisania kolejnych kontraktów, które powiększą go o 2 mld zł. Komu i co firma sprzeda, nie ujawnia.
Pojazdy Smile mocno przyspieszą
W Polsce Stadler liczy na wzrost zamówień m.in. od przewoźników regionalnych. Nie wyklucza także startu w przetargu na pociągi dużych prędkości, który w tym roku planują ogłosić PKP Intercity.
- Zobaczymy, czy nasze pociągi Smile będą spełniać wymagania zamawiającego. Decyzję podejmiemy po opublikowaniu przez niego specyfikacji – mówi Radosław Banach.
Obecnie pojazdy są przystosowane do jazdy z prędkością 250 km/h, a PKP Intercity planują zamówić składy jeżdżące ponad 300 km/h. Radosław Banach podkreśla jednak, że Szwajcaria planuje przystosować swoje linie dużych prędkości do jazdy pociągów z szybkością ponad 300 km/h, więc Stadler zamierza zmodyfikować Smile'a, by rozwijał taką prędkość.
Rekrutacja i automatyzacja idą w parze
Chcąc sprostać rosnącemu portfelowi zamówień, siedlecka spółka zwiększa zatrudnienie i inwestuje w automatyzację logistyki. Radosław Banach informuje, że w ciągu roku w firmie przybyło 400 pracowników. Obecnie w Siedlcach jest ich 1,5 tys., a rekrutacja trwa. Stadler zainwestował także w system auto store Element Logic, w którym obsługę logistyczną w magazynach realizują roboty.
- W I kwartale 2026 r. zwiększymy roczną liczbę roboczogodzin [tak firma mierzy pracę związaną z produkcją taboru - red.] z 1,3 mln do 2 mln. Gdyby nie roboty, taki wzrost wymagałby wynajęcia dodatkowego magazynu o powierzchni 4-5 tys. m kw., a dzięki automatyzacji na efektywną logistykę wystarczy nam posiadane 15 tys. m. kw. - mówi prezes siedleckiego Stadlera.
Cykliczność uruchamiania programów unijnych wpływa na płynność zamówień, a tym samym na pracę producentów. Zamrożenie funduszy unijnych spowodowało dołek w zamawianiu pojazdów kolejowych, co niewątpliwie odbiło się na przychodach producentów z krajowego rynku. Przychody ze sprzedaży pojazdów, które teraz są lub będą kontraktowane, zobaczymy w sprawozdaniach finansowych firm nawet za 2-3 lata, bo tyle może trwać czas produkcji i homologacji pojazdów oraz rozliczenia dostaw.