Przez lata producenci i dystrybutorzy stali walczyli o wprowadzenie tzw. odwróconego VAT na pręty budowlane. To system, w którym podatek płaci jedynie finalny odbiorca.
![Rok temu, kiedy w budownictwie panował zastój wywołany brakiem inwestycji infrastrukturalnych i długą zimą, pręty były droższe niż obecnie, kiedy powoli ruszają kontrakty drogowe, energetyczne i kolejowe.
[FOT. BLOOMBERG]
Rok temu, kiedy w budownictwie panował zastój wywołany brakiem inwestycji infrastrukturalnych i długą zimą, pręty były droższe niż obecnie, kiedy powoli ruszają kontrakty drogowe, energetyczne i kolejowe.
[FOT. BLOOMBERG]](http://images.pb.pl/filtered/30578fe9-a43c-4d02-b806-fdd0414b9a93/4ccb3d48-89f5-5a06-91c9-22c8a638d27e_w_830.jpg)
Po zmianach fiskalnych zużycie prętów zaczęło rosnąć o 200-300 proc. miesięcznie. To znak, że legalni dostawcy wyeliminowali z rynku pośredników — oszustów, sprzedających stal poniżej cen producentów i zarabiających na wyłudzaniu VAT. Uczciwi dostawcy odzyskali rynek i… sami mocno ścięli ceny. Obecnie za tonę prętów trzeba zapłacić 2,02-2,13 tys. zł. Na początku roku kosztowały około 150 zł drożej.
Impuls od Mittala
— Zgłosiło się do mnie kilku dystrybutorów zaskoczonych bardzo dużą obniżką cen przez dystrybucyjną część koncernu ArcelorMittal Poland. Nie wiem, czemu grupa zdecydowała się na głębokie obniżki, choć rynek takich spadków nie oczekiwał — mówi Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Rynkowy lider zadziwił nie tylko handlowców.
— Byłem zaskoczony skalą obniżek, jakie miesiąc temu zaproponowała warszawska huta z grupy ArcelorMittal. Pamiętajmy jednak, że staniał złom używany w produkcji prętów, a inwestycje budowlanerozpędzają się wolniej, niż oczekiwaliśmy. Te dwa czynniki musiały przynieść cenową korektę, nie tylko na rynku prętów, ale także innych wyrobów hutniczych — mówi Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.
Robert Wojdyna, prezes Konsorcjum Stali, potwierdza, że prekursorem zmian jest największy gracz na naszym rynku stali.
— ArcelorMittal sprzedaje bardzo, bardzo tanio, a w ślad za nim obniżki wprowadzają też inni producenci. Przez całą zimę starali się utrzymać stabilne ceny, co wpłynęło na wzrost legalnego importu. Jednocześnie zapotrzebowanie na rynku budowlanym wciąż jest niższe, niż oczekiwaliśmy, ale spodziewam się ożywienia po majowym długim weekendzie. Producenci mogli przeczekać ten trudny moment, bo kiedy koniunktura się poprawi, trudno będzie odrobić obecny spadek cen i szybko wprowadzić podwyżki — uważa Robert Wojdyna. Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu, ma za złe producentom, że dmuchają na zimne.
— Tanieją nie tylko pręty, ale także inne wyroby stalowe, np. kształtowniki. Producenci tłumaczą obniżki profilaktyką. Chodzi o obronę przed napływem wyrobów importowanych z krajów mających tańszą energię i gaz. My tego zagrożenia nie dostrzegamy i wprowadzone przez producentów obniżki oceniamy jako nadmierną, zbyteczną ostrożność — twierdzi Jerzy Bernhard. Co na to główny sprawca cenowego zamieszania?
— Nie komentujemy naszej polityki cenowej — ucina Sylwia Winiarek, rzecznik ArcelorMittal Poland. O cenach nie chce także rozmawiać Ewa Karpińska, rzecznik ArcelorMittal Warszawa, producenta prętów. Na rynku pojawiają się też opinie, że dostawcy stali prowadzą ostrą cenową rywalizację, by utrzymać pozycję na rynku, licząc, że profity zgarną za kilka miesięcy.
— Planowane inwestycje już teraz zwiększają zainteresowanie stalą prefabrykowaną. Nie odczuwamy natomiast wzrostu popytu na stal w postaci nieprzetworzonej. Wysokie oczekiwania dystrybutorów i hut dotyczące sprzedaży wywołały silną walkę konkurencyjną. Prognozując odbudowę popytu i poprawę rentowności w dalszej części roku, firmy robią wszystko, żeby nie wypaść z rynku, i znacznie zmniejszają marże — twierdzi Halina Białkowska, wiceprezes firmy Vimex.
Zapasowy falstart
Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali, uważa natomiast, że na początku roku firmy, licząc na koniunkturę w budowlance, odbudowywały zapasy w magazynach, co przyniosło zwyżkę cen. Jednak budowlanka rozpędza się powoli, więc obecnie ceny spadły. Coś w tym jest. Kilka miesięcy temu „PB” pisał o tym, że stalownicy szykują się na infrastrukturalną hossę, choć przedstawiciele instytucji i firm budowlanych zapewniali, że spodziewać się jej można dopiero w 2015 r.