Stek w budynku KC

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2010-11-26 00:00

Z tego budynku wiało grozą. Stąd, z nadania Związku Radzieckiego, włodarze PRL trzęśli krajem. Niby patrolowała okolice jedynie drogówka tak zwanej Milicji Obywatelskiej, lecz w rzeczywistości roiło się od tajniaków.

Restauracja La Bodega

None
None

W środku wybrane "towarzystwo" miało się dobrze. Gdy na sklepowych półkach królował ocet, mieli tam własną stołówkę. Co jadali? Trzeba by zapytać Leszka M., jednego z byłych sekretarzy KC PZPR. Słynnego z późniejszych zwierzeń o prawdziwym mężczyźnie. Dzisiaj "twierdza" komunistów to inny świat. Każdy może się bez obaw kręcić po okolicy. Do tego sympatycznie zjeść i wypić w restauracji La Bodega. W budynku byłego komitetu są od niedawna. Lustrując kartę win, nie mieliśmy wątpliwości, że jest z czego wybierać.

Zaskoczeni byliśmy natomiast rozwinięciem się Bodegi w kierunku kulinarnym. I tym, że mają włoskiego szefa kuchni. Znamy go — to przesiedleniec z Wrocławia. O tym, że dobrze gotuje, przekonaliśmy się przed laty, podczas przeszpiegów we włoskiej restauracji w tym pięknym mieście.

Bezpardonowy tuńczyk

Na zimną przystawkę był tuńczyk marynowany w grubej soli morskiej. Dla niepoznaki w futerku z sezamu. Trochę się obawialiśmy tej kombinacji. Głównie potencjalnej dominacji słoności. Obawy okazały się płonne, bo wcześniej tuńczyk wylegiwał się przyjemnie w sosie limonkowo-miodowym. Z dodatkiem kardamonu. Z nadmiarem soli rozprawił się bezpardonowo. Powstało zaskakująco miłe wrażenie. Do kieliszków zaproponowano Włocha. Ribolla Giala, 2009 Tenuta RoncAlto, Collio, Livon. Raczej polubił tuńczyka w całej jego smakowej krasie. Może z wyjątkiem wasabi. Podobno robiło mu się od niego nieprzyjemnie gorzko. Dania głównego, steku z polędwicy wołowej, oczekiwaliśmy z napięciem. Bo steki w Polsce to akurat trudny temat. Z reguły twardziele — mimo smakowitych dodatków trudne do rozgryzienia. W Bodedze zapytano na wstępie, jakie sobie życzymy. Poprosiliśmy o półkrwiste. I były.

Tajemniczy befsztyk

Steki podano nam z europejska — z lubianym przez Szwajcarów roesti.

Także z listkami pieczonej papryki ziołach prowansalskich koniakowo-pieprzowym sosie. Po pierwszym gryzie nie mieliśmy wątpliwości, że są miękkie i smaczne. Szeptaliśmy do siebie, że wcześniej musiały być jakoś tajemniczo kruszone. Potwierdzono, że były. Z zainteresowaniem czekaliśmy, jakie wino nam do nich dobiorą. Padła propozycja czerwonego Hiszpana. Finca Sobreno, Reserva Seleccion Especial, 2005, Toro, Sobreno. Z chęcią przystaliśmy. Dyskretnie próbowane na boku, zainteresowało nas delikatną nutką amerykańskiego dębu. Mimo słusznego wieku "kandydata" baliśmy się trochę jego zderzenia ze stekami zaraz po odkorkowaniu. Okazało się, że słusznie. Natomiast porządnie napowietrzona Finca bardzo przyjemnie tańczyła ze stekami roesti już znacznie gorzej. Wyraźnie preferowało białe Sauvignon Blanc. Zgodziliśmy się (chociaż z trudem), że w trakcie kolacji trudno mieć dwa kieliszki (białego i czerwonego wina) do jednego dania. Przekonani jesteśmy jednak, że w Bodedze wkrótce pomyślą o jakimś kompromisie.

Uwiedziony suflet

Na deser przypłynął czekoladowy suflet. W wyraźnie pomarańczowych oparach. Sugestię, by go spróbować z dobrą wódką, z marszu odrzuciliśmy. Przystaliśmy na wino niespodziankę. Włoska Cristina Rigoletto, 2005, Zenato uwiodła suflet od razu. O takim związku towarzysze w stołówce KC nie mogli nawet marzyć. No, ale wtedy istniał dla nich najważniejszy: Związek Radziecki.

Hiszpański temperament

Finca Sobreno, Reserva Seleccion Especial, 2005 — czerwone wino z delikatną nutką amerykańskiego dębu.

Do steku — wyborne.

Biały dom z czerwoną przeszłością

 

Restaurację La Bodega łatwo znaleźć — mieści się w centrum Warszawy, w byłej "twierdzy" towarzyszy.