Strefa euro nie wygrywa

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2011-12-05 00:00

EURO 2012

Wyniki naszej zabawy w gospodarcze rozegranie turnieju EURO 2012 (czytaj na str. 12-13) nie są optymistycznym zwiastunem tygodnia, w którym ma się rozstrzygnąć przyszłość Eurolandu.

W finale Szwecja, utrzymująca koronę, ale dopuszczająca możliwość przyjęcia wspólnej waluty, pokonała Czechy, zamierzające pozostawać przy swojej koronie jak najdłużej. Przynajmniej tak uważa prezydent Vaclav Klaus, ale podobnie myślą obywatele.

Notabene gospodarczy finaliści znaleźli się na dwóch biegunach losowania grup EURO 2012 nie w sensie sportowym, lecz logistycznym. Szwedzi chcieli grać w Gdańsku i mieszkać w Gdyni, licząc na promowy most z tysiącami kibiców — ale muszą przenieść się do Kijowa. Za to Czesi wylosowali fantastycznie, wszystkie mecze grają we Wrocławiu, dokąd rzesze ich kibiców trzykrotnie dojadą nawet bez konieczności nocowania.

Wygląda zatem, że przynajmniej w pierwszych dwóch tygodniach EURO 2012 najważniejszymi drogami w Polsce wcale nie będą nieukończone autostrady, lecz… trasy od przejść granicznych z Czechami do Wrocławia.

Abstrahując od wątku piłkarskiego, w kategoriach biznesowo-promocyjno-turystycznych losowanie wyszło Polsce niezbyt szczęśliwie.

O ile Gdańsk i Poznań są zadowolone, a Wrocław przypomni sobie czeskie korzenie, o tyle Warszawa jest załamana. Ekipa Rosji podczas mistrzostw mieszka w Kijowie, na mecz 12 czerwca dotrze do Warszawy przez barierę wizową garsteczka kibiców.

No a Grecja... wiadomo, tysiącom potencjalnych gości pozostaną domowe telewizory. Czyli przyjadą do Warszawy kibice krajowi oraz kilkutysięczna UEFA Family, która zajmie najdroższe hotele.

Ale taka sytuacja dla mieszkańców Warszawy ma i dobrą stronę. Na ulicach będzie znacznie spokojniej, w zasadzie bez starć międzynarodowych.

No i Warszawa uniknie kompromitacji transportowej, jeśli do EURO 2012 na przykład nie zostanie oddane połączenie kolejowe na lotnisko Okęcie.

Dniem sprawdzianu stolicy staje się wcale nie otwarcie 8 czerwca, lecz dopiero... 21 czerwca, gdy przed ćwierćfinałem rzeczywiście mogą zalać miasto tłumy Holendrów lub może Niemców.

Zawsze to dwa tygodnie dłużej na zebranie doświadczeń i zaklajstrowanie organizacyjnych dziur.