Strefa euro zawiniła, złotego powiesili

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2010-11-29 00:00

Złoty jest najsłabszym aktywem świata. Od polityków zależy, co będzie działo się z nim dalej.

Firmy i kredytobiorcy w Polsce dostają cięgi — głównie za Irlandię i spółkę

Złoty jest najsłabszym aktywem świata. Od polityków zależy, co będzie działo się z nim dalej.

Polscy importerzy i kredytobiorcy znowu są karani za błędy zagranicznych polityków. Złoty w ubiegłym tygodniu był aktywem, które najmocniej traciło na wartości na światowych rynkach — wyprzedzając w spadkach węgierskiego forinta i metal pallad. Nasza waluta od poniedziałku do piątku straciła 12 gr do euro, 20 gr do dolara i 17 gr do franka. Cena euro przebiła 4,05 zł i jest najwyższa od czterech miesięcy.

Kula u nogi

Za załamanie na złotym — podobnie jak w maju w czasie "kryzysu greckiego" — odpowiedzialne są przede wszystkim rządy państw, tym razem Irlandii, Hiszpanii i Portugalii. Zielona Wyspa w obawie przed bankructwem już przyjęła pomoc Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Portugalia i Hiszpania jeszcze się przed tym bronią, ale może się to stać w każdej chwili. Te niepokoje odstraszają inwestorów od euro, ciągną w dół złotego i umacniają dolara.

— Z Irlandią na razie jest spokój — dostała pomoc, więc schodzi na drugi plan. Teraz największe obawy dotyczą Hiszpanii, największego z zagrożonych krajów. Premier niespodziewanie zapewnił, że nie potrzebuje pomocy. To trochę podejrzane, może świadczyć, że dzieje się coś niepokojącego — twierdzi Przemysław Winiarczyk, diler walutowy Banku Millennium.

Oliwy do ognia dolał rząd Węgier, który wprowadza rewolucję w systemie emerytalnym. Zagroził, że obywatele, którzy nie przeniosą swoich składek z OFE do węgierskiego odpowiednika ZUS, stracą prawo do "państwowej" części swojej emerytury.

— Mimo że polska gospodarka okazała się wyjątkowo odporna na kryzys, złoty cały czas jest w jednym koszyku z walutami regionu, m.in. z forintem. Jeśli traci jedna waluta, tracą też pozostałe — mówi Ken Veksler, diler walutowy Saxo Banku.

Złoty słabnie nawet mocniej niż forint, bo jest najważniejszą i najbardziej płynną walutą regionu, więc inwestorom najłatwiej z niej uciec.

Długi na karku

Wycenie złotego nie pomagają też niepokoje związane z polskimi finansami publicznymi. W czwartek agencja ratingowa Fitch zagroziła obniżeniem ratingu, jeśli rząd nie zacznie obniżać deficytu. Oprocentowanie polskich dziesięcioletnich obligacji wzrosło w ubiegłym tygodniu z 5,86 do 6,10 proc. — inwestorzy każą sobie płacić najwięcej od stycznia. Ministerstwo Finansów odwołało w piątek przetarg tzw. samurajów, czyli obligacji denominowanych w jenach.

— Inwestorzy obawiają się, że Polska nie jest w strefie euro, więc nie chroni jej Europejski Mechanizm Stabilności Finansowej — tłumaczy w rozmowie z Bloombergiem Toshiaki Takahashi, zarządzający funduszem Meiji Yasuda Life Insurance.

Na polski dług wpływają też spory w rządzie o kształcie systemu emerytalnego.

— OFE, nie znając przyszłych składek, ograniczają aktywność inwestycyjną, dlatego popyt na polskie papiery spada — tłumaczy Remigiusz Zalewski, diler obligacji Societe Generale.

Sytuację próbuje uspokoić premier Donald Tusk. Zapowiedział w piątek, że w III kw. wzrost gospodarczy wyniesie "mniej więcej 4 proc.". Byłaby to jedna z najwyższych dynamik w UE.

— Rynki tę wypowiedź zignorowały. To pokazuje, że zamieszanie na złotym ma swoje przyczyny poza krajem — mówi Marek Cherubin, diler walutowy Banku BPH.

Rządy zdecydują

Czy ubiegły tydzień był szczytem zamieszania na rynkach i złoty zacznie odrabiać straty? Dilerzy walutowi uciekają od jednoznacznej odpowiedzi. Musieliby znać plany premierów chwiejących się krajów europejskich.

— Wszystko zależy od tego, jak będzie dalej przebiegał kryzys fiskalny strefy euro. Czy zakończy się na Irlandii, czy rękę po pomoc wyciągną Portugalczycy i Hiszpanie? Gdyby sprawdził się drugi scenariusz, inwestorzy traciliby zaufanie do euro i tym samym umacniali dolara. Dla złotego oznaczałoby to dalszą utratę wartości i dużą chwiejność kursów — mówi Marek Cherubin.

Według analityków PKO BP, złoty "może w przyszłym tygodniu testować jeszcze wyższe poziomy wobec euro i dolara". W dłuższej perspektywie kondycja naszej waluty będzie zależeć od ekipy Donalda Tuska.

— Kluczowa będzie determinacja rządu do redukcji deficytu. Ostatnie niepokoje są sygnałem ostrzegawczym, pokazującym, że wreszcie powinniśmy się za to wziąć. Jeśli się nie doczekamy, złoty może dalej tracić, nawet do 4,3 zł za euro na koniec 2011 r. — mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao.