Słusznie wykluczyli przemianę stanu wyjątkowego w wojenny (który liczyłby się od zera) czy też wprowadzenie kolejnego 90-dniowego wyjątkowego po przynajmniej jednej dobie formalnej przerwy. Z drugiej strony – zaledwie 200-metrowa strefa ochrony budowy stałej bariery granicznej została uznana za zbyt słabą, podobnie jak wprowadzanie zakazów jedynie zarządzeniami wojewodów. Dlatego kolejny raz realizowana jest doktryna PiS – na kłopoty błyskawiczna specustawa. Najnowsza, przepędzana właśnie przez Sejm, do uchwalenia natychmiast w środę wieczorem, nowelizuje ustawy z 1990 r. o ochronie granicy oraz o Straży Granicznej, a przy okazji również świeże przepisy o rekompensatach dla podmiotów działających w strefie stanu wyjątkowego.
Ratio legis stanowi przeniesienie rygorów 90-dniowego konstytucyjnego stanu wyjątkowego na stałe do ustaw zwykłych. Niezgodność takiej chytrej zagrywki z Konstytucją RP jest oczywistością, ale przecież nigdy tego nie orzeknie trybunał pod przewodem Julii Przyłębskiej. Notabene trudno nie mieć déjà vu. Gdy władcy PRL znosili 22 lipca 1983 r. stan wojenny, to wiele jego ważnych rygorów również przenieśli do ustaw zwykłych, wchodzących w życie w tymże dniu. A zatem prezes Jarosław Kaczyński korzysta po 38 latach z patentu generała Wojciecha Jaruzelskiego, rzecz jasna przy zachowaniu wszelkich proporcji – inny jest ustrój, cele stanu, jego uciążliwość, obszar obowiązywania, etc. – metoda została jednak skopiowana.
Jedną okoliczność o ogromnym znaczeniu społecznym wybiłem w tytule. Rygory 90-dniowego stanu wyjątkowego obejmują 183 miejscowości w 28 gminach, ale tylko w pasku mniej więcej 3-kilometrowym od linii granicznej. Tymczasem forsowana specustawa odnosi się do standardowej strefy nadgranicznej, obejmującej całe gminy i rozciągającej się w głąb państwa na 15 kilometrów lub nawet dalej, zależy to od wielkości i kształtu konkretnych gmin. Wniosek z tego, że władcy chcą na stałe odrzucić wyimaginowanego wroga wewnętrznego pięć razy dalej niż podczas obowiązywania stanu nadzwyczajnego. Oczywiście specustawa zawiera klauzulę „może”, czyli np. los podmiotów prowadzących usługi turystyczne dotychczas szczęśliwie poza paskiem 3-kilometrowym, lecz w strefie co najmniej 15-kilometrowej, zależy wyłącznie od widzimisię ministra spraw wewnętrznych, który wyda szczegółowe rozporządzenie. Również od widzimisię, lecz komendanta lokalnej placówki Straży Granicznej będzie zależała łaska dopuszczenia do strefy zakazanej rozporządzeniem ministra osób z zewnątrz, w tym m.in. dziennikarzy. Specustawa nie zawiera żadnych szczegółów ani też delegacji do wydania aktu wykonawczego, może to nastąpić „na czas określony i na określonych zasadach”. Wygląda zatem, że kryterium absolutnie priorytetowym będzie potulność i służalczość mediów wobec władców.
