Studnia bez dna

Katarzyna Jaźwińska, Marta Filipiak
opublikowano: 2004-12-29 00:00

To jedyna branża, oprócz motoryzacji, dla której nie zaświeci słońce.

2004. Stocznie otrzymały od Agencji Rozwoju Przemysłu ponad 1 mld zł pomocy publicznej i co najmniej drugie tyle od skarbu państwa. Nie wystarczyło to jednak, by wyjść z zapaści. Nic dziwnego, budują jedne z najbardziej specjalistycznych statków na świecie... i tracą na ich sprzedaży. Powodów jest wiele — m.in. mocny złoty i wzrost cen surowców.

2005. W najbliższych trzech latach stocznie liczą na blisko 300 mln zł dopłat bezpośrednich. I wszystko wskazuje na to, że przez te trzy lata przetrwają. Mają duże portfele zamówień, bo w branży jest świetna koniunktura, jakiej nie było od lat. Armatorom tak bardzo potrzeba nowych statków, że gotowi są nawet kupić polskie stocznie. Zanim jednak będą to mogli zrobić, rząd jeszcze raz spróbuje skonsolidować branżę. W styczniu Korporacja Polskie Stocznie chce wchłonąć spółki ze Szczecina, Gdyni i sześciu kooperantów.

— Jeśli w nowym roku kurs złotego i ceny surowców się ustabilizują i otrzymamy dopłaty na unijnym poziomie, to jest szansa wyjścia na zero — mówi Andrzej Stachura, prezes Stoczni Szczecińskiej Nowa.