Koszty programów MBA wahają się od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych (za najbardziej prestiżowe programy zagraniczne). Przykładowo: International MBA w Szkole Biznesu Politechniki Warszawskiej kosztuje niecałe 40 tys. zł, Warsaw-Illinois Executive MBA przy Uniwersytecie Warszawskim już niecałe 85 tys. zł, ale za programy, które od lat są w czołówce światowych rankingów, trzeba zapłacić nawet około 300 tys. zł rocznie. Uczelnie często jednak mają rozbudowane systemy pomocy finansowej.
Na ślepo
Największe zagraniczne programy MBA prowadzą rekrutację na zasadzie tzw. need-blind, co w praktyce oznacza, że podanie kandydata i jego sytuację finansową analizuje się oddzielnie. Czyli komisja, która decyduje o przyjęciu, nie ma pojęcia, czy kandydat dysponuje pieniędzmi na czesne. Taka zasada obowiązuje nie tylko programów w USA, gdzie termin need-blind powstał, ale również w Europie, np. w hiszpańskiej IESE Business School (9. w najnowszym światowym rankingu MBA „Financial Timesa”).
— Nie znam nikogo, kto nie mógł podjąć lub kontynuować studiów MBA na Harvard Business School, tylko dlatego, że nie miał pieniędzy na czesne — opowiada Krzysztof Daniewski, absolwent Harvard Business School (HBS — 2. miejsce w rankingu „FT”) i prezes stowarzyszenia absolwentów tej uczelni — Harvard Club of Poland. Po prostu, kiedy kandydat przejdzie rekrutację, uczelnia pomaga mu zdobyć finansowanie.
Kto zapłaci za studia
Zagraniczne programy MBA mają wiele możliwości pomocy finansowej. Jednym z nich są stypendia z budżetu uczelni albo z pomocy absolwentów. Np. IESE co roku przyznaje 40-50 stypendiów, które pokrywają nawet do 50 proc. czesnego. Jak informuje Jaume Nunez Mestre, dyrektor biura ds. pomocy finansowej w IESE Business School, czesne we wrześniowym naborze 2012 r. wynosi 72,5 tys. euro, a ze stypendiów można uzyskać do 36,2 tys. euro.
Stypendia przyznaje się także za dobre wyniki w nauce. Niektóre uczelnie łączą kryterium dochodowe i naukowe. — W HBS pomoc finansową przyznaje się zależnie od sytuacji finansowej studenta. Można uzyskać nie tylko stypendium, ale także pożyczkę, co w sumie pozwala pokryć wszystkie koszty. Prawie połowa studentów dostaje średnio po około 29 tys. dolarów rocznie stypendium — mówi Dana Fernandez z biura ds. rekrutacji w MBA Harvard Business School.
Polscy studenci HBS mają nieco ułatwione zadanie, bo Harvard Club of Poland utworzył dla nich w 2011 r. fundusz stypendialny (dotyczy to college’u i MBA). To pierwsza taka inicjatywa absolwentów Harvardu na świecie. Na razie udało im się uzbierać milion dolarów i — jak mówi Krzysztof Daniewski — planują powiększać tę pulę. Pieniędzmi z funduszu zarządza uczelnia. Czesne w HBS to 54 tys. dolarów. Z kolei w University of Chicago Booth (12. miejsce w rankingu „FT”) stypendia przyznaje się na podstawie wyników w nauce. Wynoszą od 10 tys. do 30 tys. dolarów przy czesnym w wysokości 56 tys. dolarów. Nie ma tam żadnego formalnego procesuprzyznawania stypendiów. Biuro ds. rekrutacji i biuro ds. pomocy finansowej po przyjęciu kandydata wspólnie analizują jego sytuację na podstawie złożonych dokumentów i uwzględniają różne kryteria, m.in. doświadczenie, kraj pochodzenia, oceny z rozmowy kwalifikacyjnej. Te kryteria określają także ofiarodawcy. W Tuck Business School (Darmouth College) słuchacze pokrywają z własnej kieszeni około 45-50 proc. kosztów studiów.
— Stypendia przyznaje się wraz z decyzją o przyjęciu na studia, a ich wielkość waha się od 5 tys. dolarów do nawet pełnego czesnego. Jeśli chodzi o pożyczki zaciągane przez studentów, to średni dług na grupę w 2012 roku wyniósł 94,5 tys. dolarów — podaje Steven Lubrano, asystent dziekana ds. administracyjnych w Tuck School of Business. Trzeba jednak pamiętać, że student musi opłacić też np. ubezpieczenie i zakwaterowanie (opłata zależy od tego, czy w kampusie zamieszka sam, czy z rodziną).
Co z tą pożyczką
Studiujący za granicą Polacy są w gorszej sytuacji niż ich koledzy z innych krajów. Słuchacze z Norwegii, Francji, Włoch czy Grecji mogą bowiem uzyskać stypendia na naukę także we własnych krajach. Innym sposobem są pożyczki. We francuskiej szkole Insead aż 68 proc. studentów w ten sposób finansuje naukę. IESE pomaga uzyskać pożyczkę z hiszpańskiego Banco Sabadell.
— Poprzez pożyczki również pomagamy osobom, które nie mogą same sfinansować studiów. Można dzięki temu pokryć co najmniej 80 proc. czesnego, jeśli umowa jest podpisywana bez poręczyciela — mówi Jaume Nunez Mestre.
Pożyczkę w IESE trzeba spłacić w osiem lat. Z ponad 400 studentów szkoły, którzy skorzystali z takiej możliwości, około 70 proc. udało się spłacić ją w terminie. W Tuck School of Business pożyczkę bez poręczyciela trzeba spłacić w 20-25 lat (zależnie od pożyczonej sumy). Jak informuje Steven Lubrano, studenci tej uczelni spłacają jednak pożyczki średnio w 5-7 lat.
300 tys. zł Tyle rocznie mogą kosztować studia MBA na renomowanej zagranicznej uczelni.