W nocy z wtorku na środę upłynęła kadencja dwóch z trzech sędziów Organu Apelacyjnego (OA) Światowej Organizacji Handlu (WTO). Na razie nie mają następców, co w praktyce oznacza zawieszenie działalności instytucji kluczowej dla światowego handlu.

Paraliż na zamówienie
OA jest częścią Organu Rozstrzygającego Spory WTO. Uznawany jest za klejnot w koronie, na co zasłużył skutecznością — ponad 90 proc. jego decyzji jest realizowanych przez państwa członkowskie. Dla Donalda Trumpa, prezydenta USA, WTO jest jednak kolejnym frontem walki z multilateralizmem i globalizmem, odbierającym po cichu suwerenność i władzę politykom i oddającym ją w ręce anonimowych biurokratów.
Biuro ds. Handlu USA napisało w agendzie na 2019 r.: „Stany Zjednoczone pozostają niepodległym narodem i nasza polityka handlowa będzie prowadzona tutaj, w Waszyngtonie, a nie w Genewie. Nie pozwolimy, aby Organ Apelacyjny WTO zmusił USA do wdrażania rozwiązań, na które nigdy się nie zgodziliśmy”.
Dennis Shea, ambasador USA przy WTO, na początku urzędowania zapowiadał, że „zdolny jest zakłócać pracę WTO, jeśli umożliwi to konieczną reformę organizacji”. Przeszedł od słów do czynów. Korzystając z faktu, iż zatwierdzenie nowych członków Organu Apelacyjnego wymaga zgody wszystkich członków Organu Rozstrzygającego Spory WTO, USA konsekwentnie blokują zapełnianie wakatów po kończących kadencję sędziach. Żeby instytucja mogła funkcjonować, musi ich być przynajmniej trzech. We wtorek o północy upłynął mandat Ujala Singha Bhatii oraz Thomasa R. Grahama, w składzie został tylko Chińczyk — Hong Zhao. To oznacza paraliż.
Niepewna przyszłość
Żadna sprawa w międzynarodowym arbitrażu WTO nie zostanie rozstrzygnięta, bo odwołanie się od wyroku pierwszej instancji spowoduje zawieszenie. Prezydent USA bez przeszkód może więc wrócić do nakładania nowych ceł na wybrane kraje, które nie będą mogły skutecznie odwołać się od tej decyzji. Joanna Konings i Timme Spakman, eksperci ING ds. handlu międzynarodowego, twierdzą, że takie zachowania mogą okazać się nową normą.
„Bez arbitra kraje, które nie zgadzają się z orzeczeniami paneli WTO, mogą po prostu je zignorować. Zwiększa to ryzyko wojen handlowych i może przyczynić się do nowej normy, w której nieprzestrzeganie wyroków WTO staje się regułą, a nie wyjątkiem” — napisali ekonomiści ING, podkreślając, że brak OA zwiększa ryzyko dla firm i gospodarek.
Holger Schmieding, główny ekonomista Berenberg Banku w Londynie, uważa, że „prawdopodobnie jest to początek końca WTO, jaką znamy”. „Gra może toczyć się bez sędziego. Z doświadczenia wiemy jednak, że taka gra prędzej czy później napotka paraliżujące ją problemy” — twierdzi Holger Schmieding.
Największym przegranym wydaje się Wielka Brytania. Jeśli Boris Johnson zdobędzie dziś większość parlamentarną w wyborach i pozostanie na stanowisku premiera na następne pięć lat, Wyspiarze opuszczą Unię najpóźniej 31 stycznia 2020 r. Jeżeli do końca przyszłego roku Brytyjczykom nie uda się osiągnąć porozumienia handlowego z UE, brexit będzie twardy. Dotychczas rząd zakładał, że domyślne warunki będą zgodne z wytycznymi WTO. Jeśli jednak będą one nie do wyegzekwowania, bo organ odwoławczy nie będzie działał, chaos na Wyspach może okazać się znacznie większy, niż przewidują decydenci w Londynie.