ZURICH (Reuters) - Dzięki nadzwyczajnej pomocy rządu samoloty szwajcarskiego Swissairu wznowiły w czwartek loty. Sytuacja grupy nadal nie przedstawia się jednak dobrze.
W środę szwajcarski rząd podał, że pożyczy Swissairowi 450 milionów franków (278,5 miliona dolarów), nie wierząc przy tym specjalnie, że pożyczka ta zostanie zwrócona. Dzięki rządowym pieniądzom Swissair będzie mógł funkcjonować do 28 października.
Akcje Swissairu, które po dwóch dniach zawieszenia notowań straciły w środę 97 procent, w czwartek zyskały 25 procent.
Rzecznik Swissairu powiedział, że w powietrze wzbije się w czwartek 50 samolotów tej linii, a 110 połączeń przejmie regionalny dotąd przewoźnik wchodzący w skład grupy - Crossair.
Normalnie Swissair obsługuje około 500 lotów dziennie.
"Dziś odbędzie się łącznie 160 lotów, czyli około jednej trzeciej tego, co odprawiamy normalnie" - powiedział rzecznik.
Pierwszy samolot Swissairu odleciał do Moskwy.
Wśród miast, do których polecą dziś szwajcarskie samoloty nie ma Brukseli. Swissair toczy z rządem belgijskim spór prawny, ponieważ nie wywiązał się z obietnicy pomocy belgijskim liniom Sabena, w których ma 49,5 procent akcji.
Sabena ma jeszcze poważniejsze kłopoty niż Swissair i Szwajcarzy obawiają się, że rozgniewani Belgowie mogliby zająć ich samoloty.
Na rynku pojawiają się spekulacje, że szwajcarskie samoloty mogą być zatrzymywane także w innych miastach Europy. W poniedziałek dwa samoloty szwajcarskiego przewoźnika zatrzymano w Londynie.
Szwajcarski minister finansów Kaspar Villiger powiedział w środę w wywiadzie telewizyjnym, że groźba upadku Swissairu, linii z 70 letnią tradycją, która zalicza się do pionierów lotnictwa cywilnego, byłaby największym bankructwem w historii Szwajcarii.
Minister, który zdecydował się udzielić pomocy Swisairowi dodał, że problem należy rozpatrywać w kategoriach nie tylko ekonomicznych ale i politycznych.
"Stawką jest reputacja Szwajcarii" - powiedział Villiger.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 97 00, fax +48 22 653 97 80, [email protected]))