Szał liberała

Wojciech Surmacz, Radosław Górecki
opublikowano: 2005-10-14 00:00

Zagorzały wróg demokracji. Trzy razy startował w wyborach prezydenckich. W końcu się wycofał…

„Puls Biznesu”: Zwariował pan?

Janusz Korwin-Mikke:Jak to?

Najpierw ta kampania, kiedy na prawo i lewo miotał pan oskarżenia, inwektywy...

Panowie… Przyjechała do mnie telewizja. Pani z telewizji poprosiła o wypowiedź na temat wyborów. Spytałem: ile czasu ma trwać ta wypowiedź? Usłyszałem: 15 sekund. Więc udzieliłem takiej wypowiedzi, a ona mnie ciąga za rękaw i prosi (pięć razy!), żebym dalej coś mówił. Mówię: „Nie”. Ona: „Dlaczego?”. A ja na to: „Bo jesteście chamy i manipulujecie ludźmi!”. I oczywiście w telewizji poszło tylko „jesteście chamy i manipulujecie wypowiedziami”. Taki wizerunek mam w telewizji.

Bo ich pan obrzuca inwektywami.

Nie. Nienawidzą mnie, bo chcę skasować abonament i ich sprywatyzować. Taki Polsat ma trzy programy i zatrudnia około 230 osób. A w reżimowej telewizji pracuje prawie 7 tys. osób! Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby ich sprywatyzować?

Wycofuje się pan z polityki definitywnie?

Tak. Ostatecznie przekonała mnie do tego sprawa Grobelnego. Tuż przed wyborami zażądał od skarbu państwa 16 mln zł. Zastanawiałem się, dlaczego tak to nagłośniono. Dwa dni przed wyborami się wyjaśniło — Grobelny powiedział, że popiera Janusza Korwina-Mikke. To był celowy zabieg służb specjalnych!

Panie Januszu, od początku było wiadomo, że pan i pana partia nie macie szans w tych wyborach...

Zawsze warto spróbować. A nuż przekroczylibyśmy te 5 proc.? Przecież 30 proc. społeczeństwa było niezdecydowane, na kogo głosować. Nie zdajecie sobie sprawy, jak głęboko sięga ingerencja służb specjalnych. Za komuny było 3 mln teczek, a teraz? Liczba agentów jest znacznie większa.

Za komuny agenci stali na straży systemu…

Dziś też stoją! W porównaniu z 1989 r. mamy w Polsce cztery razy więcej urzędników. To oznacza, że socjalizmu jest cztery razy więcej. Wciąż budujemy socjalizm. Przecież nawet za Hitlera góral mógł robić oscypki, jakie chciał. Dzisiaj nie może — kontroluje go jakiś urzędnik europejski. Nie mogę kupić mleka i nastawić na zsiadłe, bo wszędzie jest UHT. W restauracji nie dają mi schabowego z kością. Ilość mojej wolności ulega przerażającemu ograniczeniu! Podobieństwo między ustrojem hitlerowskim a tym panującym w tak zwanej Unii Europejskiej jest nieprawdopodobne. Wielki Brat zagląda już wszędzie.

Dlatego się pan wycofał?

Nie. Po prostu uznałem, że kopanie się z koniem nie ma sensu. Dzisiaj nikt nie jest w stanie złapać za mordę służb specjalnych. Teoretycznie może to zrobić komisja sejmowa, ale żeby być jej członkiem, trzeba mieć stosowny certyfikat. Od kogo? Od służb specjalnych. Koniec dyskusji. Dziękuję.

Przez ten pryzmat…

A gospodarka? Proszę bardzo. Jerzy Urban ma chyba dobre stosunki z bezpieką. Czytałem u niego wywiad z jakimś oficerem, który powiedział: „Za każdą większą aferą stoją służby specjalne. Nigdy tego nie wykryjecie. Gdyby jednak wystąpiło takie zagrożenie, służby uciekną się do pomówień, kłamstw, szantażów a w ostateczności do fizycznej likwidacji”. Tyle. Po to istnieją takie spółki jak Orlen czy KGHM, żeby można było z nich kraść. Panowie myślicie, że KGHM straciło miliony w Kongo?

Tak.

Nic podobnego! Wszystko poszło na służby. I teraz coś, co panów zdziwi — otóż ja ich rozumiem i uznaję, że muszą kraść. Czy panowie widzieli w budżecie państwa pozycję „na szpiegów”?

Nie.

A przecież te pieniądze muszą być.

Każde państwo ma szpiegów...

Dobrze. Ale takiej pozycji w budżecie być nie może, bo posłowie PiS natychmiast by je wydali na kulawe staruszki i kobiety z dzieckiem przy piersi. W związku z tym służby nie ufają całej tej demokracji — zresztą całkiem słusznie! — i muszą sobie pieniądze ukraść.

I tak jest wszędzie?

Oczywiście. Właśnie w Iraku „nasi” do spółki z Amerykanami ukradli miliard czy półtorej. Rządzą służby specjalne, bo nie ma monarchii. Nikt ich nie kontroluje. A już na pewno nie mianowany przez nich prezydent… Jestem monarchistą — teraz, jak wycofałem się z polityki, mogę to otwarcie powiedzieć.

Monarcha kontrolujący służby czy prezydent kontrolowany przez służby — co za różnica?

Monarcha dba o państwo! Co innego prezydent — jemu zależy, by przez te 5 lat nakraść, ile się da. Dla dzieci, dla wnuków — żeby miały z czego żyć. Dlatego jestem monarchistą, nie republikaninem.

To po co pan startował w wyborach?

Żeby mieć dostęp do telewizji. Przecież to jedyna okazja.

I wykorzystuje ją pan do tego, żeby obrażać ludzi?

Pewien znany architekt amerykański, Wright, był świadkiem w sądzie. Na pytanie o zawód odparł: największy żyjący architekt amerykański. Zapytany przez przyjaciół, dlaczego tak zrobił?, odpowiedział: musiałem, zeznawałem pod przysięgą. Podobnie jest z ze mną: jeżeli ktoś jest złodziejem, to ja go tak nazywam — muszę! Jeżeli państwo nakłada na mnie niepotrzebny podatek — zabiera Kowalskiemu, daje Wiśniewskiemu — to już nawet nie jest złodziejstwo, to rabunek. Państwo jest bandytą! Nie ma żadnej różnicy między Janosikiem a obecnym państwem.

Ale Janosik był bohaterem ludowym.

Nie, proszę panów. Janosik bogatym nie zabierał. Zamku nigdy nie zdobył, bo był za krótki. Napadał na średnio zamożnych i dawał trochę biedakom, żeby mieć publicity. To samo robi państwo — bogaci w ogóle podatków nie płacą. Około 95 proc. podatków płacą ludzie o średnich zarobkach…

I chodzą głosować…

Zaraz. Jeszcze tylko panów przekonam, że Janosik nie był bohaterem ludowym. To komunistyczna propaganda! Znacie taką piosenkę: „Hej bystra woda, bystra wodzicka…”?

Tak.

Jest taka zwrotka. (śpiewa) „Hej powiadali, hej powiadali, hej ze Janicka porąbali. Hej porubały go Orawiany, hej za łowiecki, za barany…” Tego s...syna ludzie nienawidzili! Rozumiesz pan?

To dlaczego na niego, czyli na państwo, głosują?

Bardzo proste. Gdyby na przykład lecznictwo było płatne, trzeba by iść do lekarza, wyjąć z kieszeni 20 zł i zapłacić. Przykre. Natomiast państwo na tego lekarza zabiera nam 50 zł — w chlebie 20 gr, w tramwaju 30 gr... W sumie nazbiera 50 zł. Lekarzowi da 10 zł, resztę zmarnuje, ale człowiek tego nie widzi. A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Ludzie wolą, żeby im uciąć cały palec ze znieczuleniem, niż sam paznokieć bez. Dlatego głosują.

W dużym uproszczeniu: służby specjalne tworzą system, który ludziom odpowiada... Czyli chcemy tego!

Nie chcemy, bo sobie z tego nie zdajemy sprawy. Zajeżdża pan na stację benzynową i płaci 250 zł za pełny bak. Z tego sama benzyna kosztuje 70 zł. Reszta to podatki… Ale pan tego nie widzi. Pan nie wie, że właśnie zapłacił za półtora darmowej szkoły swojego dziecka.

Ale żyjemy w demokracji, ludzie wybierają właśnie taki stan rzeczy.

Niech sobie wybierają — ale dlaczego narzucają mnie? A ponadto... Jestem przekonany, że 95 proc. ludzi nie ma pojęcia, na kogo, na co głosuje. Dam przykład. Miałem serię spotkań na Wybrzeżu. Przychodziły tłumy. Na trzech kolejnych spotkaniach, na których było grubo ponad 1,2 tys. osób, dyskutowaliśmy o Unii Europejskiej. Zadałem pytanie: państwo głosowaliście w referendum akcesyjnym? Tak. Pytam dalej: kto z państwa czytał traktat akcesyjny? Na tych trzech spotkaniach nie podniosła się ani jedna ręka… Tym niemniej głos ludu zdecydował! Otóż ja mam w d... taką demokrację! Niech ludzie mówią, że Korwin-Mikke zwariował i przestał być elegancki. Wola ludu nie istnieje!

Pan oczywiście wie, jak stworzyć popularne ugrupowanie polityczne i zdobyć większość, prawda?

Gdybym miał większość, podejrzewałbym, że coś jest ze mną nie tak.

Uczciwie się nie da?

Nie w Polsce. Pan gen. Augusto Pinochet był uczciwym, porządnym facetem. W świecie ubezpieczeniowców wiedzą świetnie, że jedyną reformą systemu ubezpieczeń, która się powiodła, była reforma Pinocheta. I wszystkie państwa europejskie mówią, że chcą zrobić reformę na wzór chilijski. Ale uwaga — z jedną różnicą! Otóż Pinochet, który był liberałem, zlikwidował przymus ubezpieczeń. Firmy ubezpieczeniowe zaczęły natychmiast skakać wokół klientów. Setki tysięcy Chilijczyków zmieniało co roku fundusze emerytalne. Składka emerytalna spadła w ciągu kilku miesięcy ponad dwukrotnie — w wyniku wolnej konkurencji. Natomiast żadne państwo europejskie nie zdecydowało się na zniesienie przymusu. A to jest fundament socjalizmu. Socjalizm to przymus ubezpieczeń. Pan prof. Milton Friedman, który był moim gościem kilkanaście lat temu, powiedział, że kiedyś zadał sobie trud i przeczytał program amerykańskiej partii komunistycznej z lat 20. Z przerażeniem stwierdził, że wszystkie punkty tego programu są dzisiaj w USA spełnione. Ameryka jest państwem komunistycznym! A Europa? To państwo trockistowskie! Burmistrz Londynu jest trockistą — choć pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy! Hitler nienawidził liberalizmu, ale w porównaniu z tym, co się dzisiaj dzieje w Europie, był liberałem!

Jakoś ludzie są dzisiaj szczęśliwsi niż za Hitlera.

Niewolnik, któremu dadzą trzy razy więcej żarcia i telewizor, czuje się szczęśliwy... Ale jest niewolnikiem. Chłop pańszczyźniany też miał dobrze. Pan za niego decydował. Nie musiał myśleć. Co więcej, na starość pan miał go obowiązek utrzymać — normalny socjalizm. Chłopi się wtedy wcale nie buntowali! To car odgórnie zniósł pańszczyznę. Dlatego carowie liberałowie byli mordowani. Żaden car zamordysta nigdy nie został zastrzelony przez rewolucjonistę.

Nie rozumie pan, że ludzie pańskiej wolności nie chcą?

Ludzie kochają, żeby ich wziąć za mordę. Ale my — liberałowie, nie uznajemy woli większości. Uznajemy, że wolność jest ważniejsza niż wola większości. Dlatego idea liberalizmu jest sprzeczna z demokracją.

Chce pan unieszczęśliwić ludzi?

W Ameryce murzyni po wyzwoleniu początkowo płakali. Musieli zacząć dbać o siebie, zarabiać… Wcześniej pan kazał bawełnę pozbierać, a potem mógł sobie jeden z drugim leżeć brzuchem do góry. „Chata wuja Toma” to bzdury. Żaden rozsądny właściciel nie tłukł swoich niewolników, bo chciał, żeby pracowali. Mieli ładne chaty, rodziny.

Jest pan zadowolony ze zwycięstwa nad Henryką Bochniarz?

Tym bardziej że wydałem na kampanię 4 tys. zł — ona 4 mln zł.

Półtora procent to dla pana dużo?

Tyle samo mieliśmy 15 lat temu. Elektorat ludzi pragnących wolności jest stały. W rzeczywistości jest większy, tylko nasi wyborcy wyjechali za granicę…

Pan się nie wybiera?

Bo ja wiem… Nasi członkowie są w tej chwili w Singapurze, Chinach, Malezji, Ameryce, Irlandii, Anglii… Pół naszego oddziału łódzkiego wyjechało robić interesy na Ukrainie. Nasz elektorat zwyczajnie wyemigrował. No, ale z nimi mielibyśmy nie 200 tys., tylko załóżmy 500 tys., co i tak by niczego nie zmieniło. Ogromna większość Polaków jest nauczona, że państwo daje. Ludzie już tak do tego przywykli, że nikt sobie nie wyobraża, żeby było inaczej… No bo jak? Życie bez ubezpieczeń?

Gdyby pan miał emigrować — to dokąd?

Tam, gdzie jest wolność.

Czyli?

Chiny — zwłaszcza Tajwan. Moja żona chce do Nowej Zelandii. Tam rządzi labour party, ale — co za paradoks! — to jedyny kraj w naszej cywilizacji, gdzie nie ma dopłat do rolnictwa i nie tylko owoce kiwi, nie tylko jabłka, ale nawet masło nowozelandzkie opłaca się eksportować do Europy.

Na kogo pan będzie głosował w drugiej turze?

Jeszcze nie zdecydowałem.

(Włącza się żona JKM) — Ludzie wybiorą Tuska, bo jest przystojniejszy.

O! I to jest najlepszy dowód na to, że kobiety nie powinny mieć prawa do głosowania...