Odpowiedź wiceministra gospodarki na postulaty "Pulsu Biznesu"
Adam Szejnfeld obiecuje większą odpowiedzialność urzędników łamiących prawo i niszczących firmy. Czy strach zajrzy urzędnikom w oczy?
7 stycznia Sejm rozpocznie prace nad projektem Platformy Obywatelskiej (PO) wprowadzającym finansową odpowiedzialność urzędników wydających bezprawne decyzje uderzające w przedsiębiorców. Adam Szejnfeld, wiceminister gospodarki, zapewnia, że weźmie pod uwagę przedstawione w "PB" krytyczne opinie biznesu oraz Sądu Najwyższego.
— Jestem otwarty na zmiany poszerzające i przyspieszające odpowiedzialność złych urzędników. Jednak należy bardzo uważać z tym przykręcaniem śruby, aby nie sparaliżować pracy administracji. Tu nie może być mowy o żadnej zemście, czy odwecie — mówi wiceminister.
Krąg podejrzanych
PO twierdzi, że wreszcie skończy się urzędnicza samowola i gnębienie firm przez biurokratów. Projekt zaraz po Nowym Roku przejdzie w Sejmie pierwsze czytanie.
Zakłada on, że urzędnik zapłaci nawet 40 tys. zł kary, jeżeli na skutek rażącego naruszenia przez niego prawa skarb państwa musiał wypłacić odszkodowanie. Wtedy do akcji wkroczy prokurator i zbada winę urzędnika. Jeżeli uzna, że doszło do rażącego naruszenia prawa, to skieruje sprawę do sądu. Tę konstrukcję krytykuje Lech Gardocki, prezes SN. Uważa on, że karanie urzędników tylko za rażące naruszenia prawa tak bardzo zawęzi krąg odpowiedzialnych, że ustawa pozostanie martwa.
— Odpowiedzialność finansowa urzędników musi być poprzedzona całkowitą pewnością co do ich winy i popełnienia rażącego naruszenia prawa, co musi orzec sąd. Wtedy nie ma żadnych wątpliwości. Za zwykłe naruszenia prawa powinna grozić odpowiedzialność służbowa lub dyscyplinarna. Ta najbardziej dotkliwa, najsurowsza kara winna grozić natomiast za najbardziej szkodliwe, bulwersujące i brzemienne w skutkach działania — tłumaczy wiceminister.
Dodaje jednak, że nie pominie zdania prezesa SN.
— Rozważymy objęcie reżimem ustawy szerszego zakresu naruszeń prawa przez urzędników — mówi Adam Szejnfeld.
Szybsze karanie
Projekt krytykują organizacje przedsiębiorców. Sama idea jest zgodna z ich oczekiwaniami, lecz obawiają się, że uzależnienie odpowiedzialności urzędnika od wypłaty odszkodowania oznacza, że ustawa bierze w obronę nie firmy, lecz interes państwa. Procesy odszkodowawcze zazwyczaj trwają latami, więc odpowiedzialność urzędników będzie znacznie odsunięta w czasie. Ponadto odszkodowań wypłaca się niewiele. W pierwszej połowie tego roku za błędy fiskusa państwo wypłaciło tylko 50 tys. zł (w 2007 r. — 2,4 mln zł, w 2006 r. — 405 tys. zł).
— Ta ustawa ma chronić interes obywateli, w tym przedsiębiorców, w sposób pośredni - wywołując zwiększenie dyscypliny pracy oraz odpowiedzialności za złe jej efekty. Dzisiaj tego nie ma. Nie będę się jednak upierał, że odpowiedzialność urzędników ma się pojawić dopiero po wypłacie odszkodowania przez państwo. Nie wykluczam, że ją przyspieszymy w ten sposób, że cała procedura będzie ruszać z chwilą zasądzenia odszkodowania przez sąd — dodaje wiceminister Szejnfeld.
Jarosław Królak