Szlanta buduje grupę energetyczną

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-05-16 00:00

Były inwestor Stoczni Gdynia wraca do dużego biznesu. Znów czekają go spory ze związkami. Spróbuje też złamać miejskie monopole. W nowej branży

Janusz Szlanta przez lata był prezesem i inwestorem Stoczni Gdynia. Kiedy jednak 10 lat temu przejęło ją państwo, zaczął szukać nowego biznesu, w którym mógłby rozwinąć skrzydła. I znalazł — pracuje nad budową energetycznej grupy. Janusz Szlanta wygrał niedawno sądowe batalie związane z oskarżeniem go o narażenie gdyńskiej spółki na straty, ale nie tęskni do stoczni i nie zamierza być inwestorem z pierwszych stron gazet. Woli działać z drugiej linii.

PRZYSZŁOŚĆ ENERGETYKI: Janusz Szlanta prognozuje, że węgiel przestanie być głównym źródłem zasilania branży. Jego rolę przejmie gaz. [FOT. EASTNEWS]
PRZYSZŁOŚĆ ENERGETYKI: Janusz Szlanta prognozuje, że węgiel przestanie być głównym źródłem zasilania branży. Jego rolę przejmie gaz. [FOT. EASTNEWS]
None
None

— Już nie angażuję się kapitałowo. Reprezentuję grupę inwestorów, którzy chcą wejść w projekty energetyczne: opracowuję strategie i prowadzę negocjacje — mówi Janusz Szlanta. Tworzy spółki celowe mające w nazwie BD, których inwestorami są m.in. córka — Anna Katarzyna Szlanta oraz Marek Grzegorzewicz, od lat zasiadający w radach nadzorczych firm z grupy Getin Leszka Czarneckiego. Trzy lata temu firma BD-2 kupiła elektrociepłownię w Andrychowie. Czas na kolejny krok.

— Elektrociepłownia Andrychów razem z częstochowskimi wodociągami budują spółkę BD-5, która przejąć ma Elsen — mówi Janusz Szlanta. Wniosek o zgodę na transakcję jest już w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Konkurencyjna dystrybucja

Elsen to zakład energetyczny należący niegdyś do Huty Stali Częstochowa. Jej majątek przejął ukraiński Donbas, a Elsen trafił do spółki ARP Operator, należącej do Agencji Rozwoju Przemysłu, której zadaniem jest sprzedaż dawnych nieprodukcyjnych aktywów huty i spłata części zobowiązań.

— Kupimy Elsen i będziemy oferować kompleksową usługę — możemy dostarczać prąd, gaz, gazy techniczne, wodę i ciepło. Liczymy na wielu odbiorców. ARP Operator dysponuje 700 ha gruntów po hucie. Spodziewamy się, że kupią je inwestorzy, których skusimy ofertą. Atutem Elsenu są niskie koszty dystrybucji, dzięki czemu będziemy konkurencyjni wobec dużych dostawców — twierdzi Janusz Szlanta. Obecnie ceny prądu u większości dostawców są zbliżone.

— Konkurować można jedynie kosztami dystrybucji, zróżnicowanymi w zależności od regionu. Szczęśliwie Częstochowa ma jedne z najniższych kosztów dystrybucji w Polsce — mówi Janusz Szlanta.

— Jeśli inwestor kupuje zakłady z kontraktami, może sporo zyskać, ale jeśli są to firmy niemające rentownych umów z odbiorcami, działanie może być ryzykowne. Jest jednak teoria, zgodnie z którą warto kupować na rynku, kiedy jest w zapaści, bo nabywa się aktywa tanio, licząc na odbicie. Trzeba mieć jednak dużo pieniędzy, by tak zaryzykować — komentuje prof. Krzysztof Żmijewski, ekspert ds. energetyki. Częstochowski Elsen stracił niedawno kilku ważnych klientów, m.in. koksownię, ale Janusz Szlanta wierzy, że ich odzyska.

Związkowe waśnie

Elsen wymaga także inwestycji. BD-5 obiecuje przeprowadzić modernizację, ale najpierw musi uporać się z problemami socjalnymi. Przyszły inwestor Elsenu podczas negocjacji postawił jeden warunek, który nie podlega negocjacjom. Z zakładu musi odejść 110 osób, czyli prawie 40 proc. załogi. W regionie zawrzało. Związkowcy grzmieli, że przed laty, kiedy sprzedawano majątek huty, minister skarbu obiecał pakiet socjalny, porównywalny z przyznanym załodze częstochowskiej huty, której ukraiński Donbas obiecał 10-letnie gwarancje i dziś nie radzą sobie z przerostem zatrudnienia. W obronie miejsc pracy w Elsenie związkowcy pisali listy do resortu skarbu, ten jednak nie przyszedł z odsieczą. „Odnosząc się do przedstawionej przez Państwa prośby o uwarunkowanie transakcji sprzedaży zawarciem pakietu socjalnego (...) oraz do propozycji wprowadzenia programu dobrowolnych odejść, należy zgodzić się ze stanowiskiem zarządu spółki Operator ARP (...) wskazującym na zagrożenie uznania proponowanych przez związki zawodowe działań za niedozwoloną pomoc publiczną. Ze względu na powyższe brak jest możliwości ich przeprowadzenia” — napisali urzędnicy resortu skarbu w odpowiedzi na związkową petycję. Januszowi Szlancie nieobce są związkowe spory. W stoczni nie raz i nie dwa grożono mu wywiezieniem na taczce i palono jego kukłę.

— W Częstochowie do biznesowego pomysłu udało mu się przekonać Solidarność. To związek działający bezpośrednio w Elsenie. Pozostałe związki walczące o miejsca pracy w tej spółce faktycznie funkcjonują w hucie, czyli zakładzie należącym do prywatnego inwestora, z którym nie jesteśmy związani — mówi Janusz Szlanta. Solidarność uważa, że nie ma alternatywy dla wejścia inwestora. ARP Operator poinformował bowiem związkowców, że jeśli Elsen zostanie pod jego skrzydłami, ludzie i tak stracą pracę. Różnica polega na tym, że od inwestora dostaną odprawy, od ARP Operator — nie. „Przedstawiciele konsorcjum uwiarygodnili się jako inwestorzy dla naszego zakładu, zainteresowani działalnością gospodarczą w branży energetycznej. (...). Firma J. Szlanty zadeklarowała inwestycje w Elsenie finansowane ze środków zewnętrznych w ciągu 2-3 lat” — czytamy na stronie internetowej Solidarności. Po takich stwierdzeniach na jej członków posypały się gromy. „Zakładowa Solidarność” jako jedyny ze związków zawodowych działających w Elsenie podjął rzeczowe i zakończone podpisaniem porozumienia negocjacje z potencjalnym kupcem firmy. (…) Członków komisji zakładowej i samą organizację spotkała niezasłużona i niezrozumiała fala demagogicznej krytyki ze strony innych organizacji związkowych oraz kampania oszczerstw w postaci ulotek o szkalujących związek treściach, kolportowanych przez nieznanych sprawców” — piszą członkowie Solidarności, którzy niedawno w prokuraturze złożyli zawiadomienie o szkalowaniu związku. Sprawców szuka policja.

Poprzemysłowa sieć

Elsen nie jest jedynym projektem, nad którym pracuje Janusz Szlanta.

— Interesują nas zakłady energetyczne i elektrociepłownie z terenów poprzemysłowych, które możemy kupić, zrestrukturyzować i — choć jesteśmy małą grupą — lokalnie konkurować z dużymi dostawcami — mówi Janusz Szlanta. Szczegółów nie ujawnia.

— Nie warto zapeszać. Zakładamy, że jeśli na 10 projektów, które analizujemy, wypali jeden czy dwa, to i tak będzie sukces. Dziś nie wiemy, które negocjacje zakończą się sukcesem, a które fiaskiem, więc nie będziemy wychodzić przed orkiestrę i o nich informować — mówi Janusz Szlanta. Były szef Stoczni Gdynia ujawnia jedynie, że grupa chce budować sieć poprzemysłowych elektrociepłowni, które będą mogły rzucić rękawicę np. miejskim dostawcom ciepła, dziś mającym na lokalnych rynkach quasi-monopole.

— Na rynku nie ma barier. Każdy może kupić czy zbudować zakład dostarczający ciepło. Pytanie brzmi, czy będzie oferować tańsze usługi niż działające od lat firmy, mające infrastrukturę i ugruntowaną pozycję wśród klientów — zastanawia się Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Prywatny biznes energetyczny i ciepłowniczy od czterech lat prowadzi Paweł Urbański, były szef PGE. Zbudował firmę — Inven Group — inwestującą m.in. w elektrociepłownie zasilane gazem i biomasą.

Z banku do stoczni

Janusz Szlanta pracował nad restrukturyzacją firm w Agencji Rozwoju Przemysłu. Szlify finansisty zdobywał w Polskim Banku Rozwoju (obecnie BRE Bank). Reprezentując bank jako wierzyciela, trafił do rady nadzorczej Stoczni Gdynia. Wespół z partnerami biznesowymi założył Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny (SFI) i przejął podupadającą spółkę. Przeprowadził restrukturyzację i za pośrednictwem gdyńskiej firmy kupił Stocznię Gdańską, dzięki czemu stworzył jedną największych w Europie stoczniowych grup. Na początku ubiegłej dekady w kłopoty popadła Stocznia Szczecińska Porta Holding, której państwo obiecało pomóc, jeśli przejmie kontrolę. Gdynia dostała rykoszetem, także zaczęła mieć finansowe problemy i — podobnie jak w Szczecinie — rząd domagał się renacjonalizacji. Menedżerów SFI, którzy kredyt na zakup stoczni poręczali jej akcjami, oskarżono o działanie na szkodę stoczni. Sądy jednak oczyściły ich z zarzutów. Państwowa restrukturyzacja stoczni zakończyła się fiaskiem. Bruksela uznała rządowe wsparcie za nielegalną pomoc.