Szef klubu SLD Jerzy Szmajdziński zapowiedział, że rząd nie może liczyć na głosy Sojuszu w głosowaniu nad budżetem na 2006 rok. "Na nasze głosy niech pan Kazimierz nie liczy" - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
"SLD nie jest ugrupowaniem strachliwym i nie trzyma się stołków. Budżet został autopoprawką zepsuty - dochody i sposób zagospodarowania środków, które wynikają ze wzrostu gospodarczego, są na nierealnym poziomie" - mówił Szmajdziński, uzasadniając stanowisko SLD.
Jego zdaniem, budżet może być nieprzyjęty, a wybory nie muszą być rozpisane. "Przecież od dawna mówiliśmy, że to Jarosław Kaczyński z Lechem Aleksandrem Kaczyńskim zdecydują, kiedy będą wybory" - dodał. Nie sądzę jednak, żeby wiosna była wiosną wyborczą - ocenił.
"Straszak, że mogą się odbyć przedterminowe wybory, jest wystarczająco silny, by Samoobrona i LPR poparły budżet?" - pytali dziennikarze. "Odnoszę wrażenie, że są takie partie, które bardzo się boją, że wybory mogą się odbyć wcześniej" - odpowiedział Szmajdziński.