Sztuka to piękna obsesja

  • Patrycja Pustkowiak
opublikowano: 19-05-2023, 14:45
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Niezawodna lokata kapitału, ale dla mnie przede wszystkim ogromna pasja – zbieractwo, któremu ulegam, nazywam wręcz jednostką chorobową. A jednak, oddając się mu, nie miewam wyrzutów sumienia, to czysta przyjemność – mówi o swojej pasji Sławomir Stępniewski, prezes dentsu Polska & CEE. Kolekcjoner ma swoich zbiorach już ponad 200 dzieł sztuki współczesnej.

Pasja przez pokolenia:
Pasja przez pokolenia:
Mam nadzieję, że dzieci będą chciały kontynuować chorobę zwaną zbieractwem. Im szybciej, tym taniej… – mówi Sławomir Stępniewski, prezes dentsu Polska & CEE.
MAREK WISNIEWSKI

Zamierzał inwestować w sztukę, ponieważ szukał możliwości ulokowania górki finansowej, której doczekał się, pracując przez lata w branży kreatywnej. W 1996 r. założył jedną z pierwszych polskich agencji interaktywnych – Hypermedia, która w 2005 r. stała się częścią globalnej sieci interaktywnej Isobar należącej do Aegis Media. Trzy lata później został prezesem Isobar Polska & CEE, a w 2011 r. objął stanowisko prezesa całej grupy reklamowej Aegis Media w Polsce, obecnie dentsu Polska. Dziś jest szefem dentsu Polska & CEE. To, co miało być tylko lokatą kapitału, pochłonęło go jednak bez reszty.

– Wszystko zaczęło się 19 lat temu. Zastanawiałem się, w co inwestować zarobione pieniądze i los zetknął mnie ze znanymi kolekcjonerami sztuki Wojciechem Fibakiem i Andrzejem Starmachem. Z każdą kolejną rozmową z nimi przekonywałem się, że sztuka byłaby dla mnie interesująca. Zainspirowałem się, wciągnęło mnie to. Zainwestowałem w fundusz NWAC, który świadczył usługi budowania kolekcji, ale zacząłem kupować więcej i szybciej niż on – wspomina Sławomir Stępniewski.

Fascynacja z przekory

Demokratyczne podejście:
Demokratyczne podejście:
Sławomir Stępniewski dzieli się dziełami sztuki z innymi – chociażby pracownikami agencji dentsu, bo przecież na jej ścianach wiszą dzieła Tadeusza Kantora, Aliny Szapocznikow czy Zbigniewa Libery.
MAREK WISNIEWSKI

Im więcej czasu poświęcał na czytanie i poznawanie artystów i ich dzieł, tym bardziej to, co z początku było niewinną pasją, przeradzało w prawdziwą, choć pozytywną obsesję. Wciąż chciał wiedzieć więcej, dotrzeć do każdego interesującego go obrazu i stojącej za nim historii. Bo, jak mówi, każdy obiekt powstawał w jakimś kontekście, otoczeniu kulturowym, politycznym, socjologicznym. Poszukiwanie ich bywa najbardziej fascynujące dla kolekcjonerów.

– Oczywiście nie na zasadzie nudnej monografii, lecz od ludzkiej strony. Artyści często prowadzą bujne życie, doświadczają jego blasków i cieni. Ciekawi mnie zaglądanie pod podszewkę oficjalnych przekazów o dziele, jakie znajdziemy w katalogach muzealnych, by zobaczyć, co tak naprawdę inspirowało twórców, skąd brali pomysły, a także śledzenie ich drogi twórczej poza Polską. Na przykład Henryk Stażewski mocno zaistniał w środowisku paryskim, wcześnie trafił do czołowych światowych muzeów. To wszystko rozpalało moją wyobraźnię i nakazywało prowadzić dalsze poszukiwania – opowiada Sławomir Stępniewski.

Przyznaje, że najważniejsza jest dla niego sztuka polska. Ta fascynacja wzięła się z przekory.

– Zachwyca nas Picasso, inne znane światowe nazwiska, a zapominamy o tym, co się działo za żelazną kurtyną, u nas. O tym, że Władysław Strzemiński wylał fundament pod nowe myślenie o sztuce, odczuwanie przez obraz. W „Teorii widzenia” podkreślał, że równie ważne jak to, na co patrzymy, jest jak to postrzegamy. Polacy jako nacja nie mają pewności siebie ani tradycji budowania swojego wizerunku narodowego przez sztukę. Nie doceniamy tego, co mamy, a też po prostu nie znamy. Kiedy zerkniemy 50, 100 lat wstecz, najczęściej okaże się, że to, co dziś uznajemy za nowe, wywrotowe, w jakiejś formie istniało już wtedy – mówi kolekcjoner.

Wśród artystów, którzy mieli na niego największy wpływ, wymienia Kazimierza Malewicza i Ryszarda Winiarskiego. O każdym potrafi wygłosić pasjonujący wykład. Opowiadając o Malewiczu, podkreśla wymowność jego minimalistycznych dzieł, która robi piorunujące wrażenie, z kolei Winiarski imponuje mu teoretycznym przygotowaniem do sztuki – artysta był też matematykiem, dobrze znał rachunek prawdopodobieństwa, wiódł zabawy z formą.

Sławomir Stępniewski ceni też współczesnych twórców – uznane i wschodzące gwiazdy.

– Wilhelma Sasnala za totalną odwagę i to, że zdobył świat kopem. Jego obrazy są w najlepszych kolekcjach na świecie. Uwielbiam Marcina Maciejowskiego, jego sarkazm, realizm podszyty dwuznacznością, inteligencję, smak i swadę. I Karolinę Jabłońską, artystkę nowego pokolenia, która poszukuje własnego stylu, ma odwagę, nikogo nie kopiuje. Wyraża emocje, stan ducha dzisiejszych młodych ludzi, jest odważna – wymienia.

Śniadanie z Szapocznikow

Inwestycja:
Inwestycja:
Sztuka to jedna z niewielu dziedzin, które są bezpieczną lokatą kapitału. Trudno znaleźć przykłady artystów, którzy zawiedli oczekiwania kolekcjonerów. Jak już ktoś jest w masowym obrocie, to wartość jego dzieł tylko rośnie – tłumaczy Sławomir Stępniewski.
MAREK WISNIEWSKI

Wreszcie teoretyczna pasja do sztuki przerodziła się w chęć posiadania. Czyli, jak mówi Sławomir Stępniewski, „jednostkę chorobową”. Skąd to się bierze? Przyznaje, że w dużej mierze z chęci bliskiego dzielenia się dziełami sztuki z innymi – chociażby pracownikami agencji dentsu, bo przecież na jej ścianach wiszą dzieła Tadeusza Kantora, Aliny Szapocznikow czy Zbigniewa Libery, ale też z przyczyn osobistych.

– Chciałem zarazić miłością do sztuki moje dzieci. Dorastając, jadły śniadanie w otoczeniu mistrzów, więc nasiąkały tym klimatem. Dziś córka studiuje architekturę. To moje małe zwycięstwo! – śmieje się Sławomir Stępniewski.

Zbieractwo zaczęło się od kupowania prac od znajomych z ASP, zanim jeszcze założył agencję, czyli ponad 20 lat temu. Pierwsza świadomie wybrana praca? Kolekcjoner wyznaje, że to był ambalaż Kantora, dzieło, które powstało w czasach, gdy artysta przebywał w Nowym Jorku i mieszkał w słynnym hotelu Chelsea.

– Ta praca wisi u nas w biurze. To był początek mojej fascynacji malarstwem abstrakcji. Od tego momentu stałem się już kolekcjonerem bardziej świadomym, zacząłem kształtować swój styl, preferencje – opowiada Sławomir Stępniewski.

Sztuka to też biznes

I odsuwał aspekt finansowy na dalszy plan, skupiając się na przyjemności obcowania z ulubionymi pracami. Nie da się jednak ukryć, że sztuka to też biznes. Ceny znanych dzieł na aukcjach potrafią sięgać zawrotnych kwot. W 2022 r. „Portret damy” autorstwa Petera Paula Rubensa został sprzedany w domu aukcyjnym Desa Unicum za 14,4 mln zł. Polska sztuka też potrafi wydrenować portfel. W 2021 r. „Dwie mężatki” Andrzeja Wróblewskiego zostały sprzedane za 13,44 mln zł.

Sławomir Stępniewski uważa jednak, że nawet jeśli wykładamy taką kwotę za obraz, nie ma się czego obawiać.

– Sztuka to jedna z niewielu dziedzin, które są bezpieczną lokatą kapitału. Trudno znaleźć przykłady artystów, którzy zawiedli oczekiwania kolekcjonerów. Jak już ktoś jest w masowym obrocie, to wartość jego dzieł tylko rośnie – tłumaczy miłośnik sztuki.

Nie jest jednak ryzykantem, by wszystkie decyzje podejmować w pojedynkę. Za research historyczny prac odpowiada znawczyni rynku sztuki Izabela Jabłońska.

Teraz ma w kolekcji ponad 200 obiektów. Żadnego nie chce sprzedać, nawet dzieł z najwcześniejszych okresów kolekcjonowania, bo – jak mówi – to całkiem przyjemne uczucie móc odbyć podróż w młodość i podejrzeć swoje ówczesne wybory. Wszystkim obrazom stara się zapewnić ekspozycję – wiszą w biurze, w domu, w muzeach pod metką kolekcja prywatna. Niestety, część jest schowana i to sprawia kolekcjonerowi największą przykrość – uważa, że wszystkie dzieła sztuki powinny mieć kontakt z publicznością, bo tylko wtedy żyją.

W galerii i na Instagramie

Swego nie znacie:
Swego nie znacie:
Polacy jako nacja nie mają pewności siebie ani tradycji budowania swojego wizerunku narodowego przez sztukę. Nie doceniamy tego, co mamy, a też po prostu nie znamy. Kiedy zerkniemy 50, 100 lat wstecz, najczęściej okaże się, że to, co dziś uznajemy za nowe, wywrotowe, w jakiejś formie istniało już wtedy – mówi kolekcjoner.
MAREK WISNIEWSKI

A pokazywać je można na różne sposoby.

– Dużo fenomenalnych obiektów jest w rękach kolekcjonerów prywatnych. W przypadku sztuki światowej jest inaczej. Cieszy mnie wysyp nowych galerii, które fenomenalnie reprezentują artystów. Ale pandemia pokazała, że trzeba sobie radzić także bez stacjonarnych ekspozycji i tu z kolei doskonale sprawdził się Instagram. Okazało się, że obieg kulturalny działa również bez wystaw, swoje prace można pokazywać też w internecie – mówi kolekcjoner.

Co w planach? Nie ukrywa, że nadal zamierza oddawać się swojej obsesji, a także zarażać pasją do sztuki współpracowników i rodzinę.

– Mam nadzieję, że dzieci będą chciały kontynuować chorobę zwaną zbieractwem. Im szybciej, tym taniej… Chciałbym też pomagać młodym talentom, oddając im część tego, co skumulowałem i finansowo, i intelektualnie. Niech nasza sztuka idzie w świat, nie może być tak, by świat nie wiedział, jak dobrych mamy artystów. Obecnie skupiam się też na budowaniu pomostów między sztuką polską a hiszpańską i Ameryki Łacińskiej – kończy Sławomir Stępniewski.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane