Brak decyzji to czasem też decyzja. Tak jak w przypadku strefy dla producenta mebli, który nie spełni zaostrzonych warunków.
W ubiegłym tygodniu w ministerstwie gospodarki (MG) spotkały się wszystkie strony konfliktu dotyczącego stworzenia specjalnej strefy ekonomicznej w Przemęcie w Wielkopolsce. To jedyny w Polsce przypadek, gdy ktoś nie chce strefy.
Salomonowa decyzja
W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele m.in.: Tappolu, firmy z niemieckim kapitałem, która zamierza wydać 20 mln zł i stworzyć 200 miejsc pracy, gminy Przemęt (wnioskuje o utworzenie strefy dla inwestora) i Wolsztyńskiej Izby Gospodarczej (protestuje przeciwko temu).
— Wiceminister Rafał Baniak po wysłuchaniu argumentów polecił im poszukać kompromisowego rozwiązania — relacjonuje Teresa Korycińska z MG.
Marne szanse
Przełożenie decyzji może oznaczać, że Tappol nie będzie mógł wejść do strefy ekonomicznej. 4 sierpnia w życie wchodzi nowelizacja ustawy o specjalnych strefach ekonomicznych. MG przygotowuje do niej rozporządzenia, w których kryteria dla inwestorów są ostrzejsze niż dotąd. Firma może wejść do strefy ekonomicznej, jeśli jej produkt lub technologia są innowacyjne (producent mebli raczej się nie kwalifikuje) lub inwestuje odpowiednio dużo, zależnie od stopy bezrobocia. Przy tym resort gospodarki za najniższy pułap uznaje bezrobocie na poziomie 5-10 proc., a w gminie Przemęt wynosi ono 3 proc. Na dodatek, inwestycja powinna wynieść co najmniej 70 mln EUR. Nawet, jeśli MG złagodzi kryteria, inwestycja Tappolu raczej będzie za niska.
Gdyby Tappol wybudował fabrykę w Przemęcie, stałby się największym płatnikiem podatku od nieruchomości w gminie — 200 tys. zł rocznie. W sprawie pojawiły się ostatnio nowe wątki: „PB” uzyskał z Agencji Rozwoju i Restrukturyzacji Rolnictwa informację, że teren, który już prawie został objęty Kostrzyńsko-Słubicką Specjalną Strefą Ekonomiczną, leży w obszarze Natura 2000, choć w projekcie rozporządzenia napisane jest inaczej.