Targi jak sprzed pandemii

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2024-01-01 15:00

W Polsce co roku odbywa się więcej imprez targowych niż w Niemczech. To jednak wada, a nie zaleta i jeden z problemów, z którym branża będzie musiała się zmierzyć.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Zamrożona przez COVID-19 i administracyjne restrykcje branża targowa - nazwana również branżą spotkań B2B - stopniowo odbudowuje dawną pozycję. W minionym roku, jak zgodnie oceniają nasi rozmówcy, firmom z tego sektora udało się osiągnąć średnio co najmniej 80 proc. wyników, jakie miały w 2019 r., ostatnim roku przed pandemią.

20 proc.

o tyle niższe były w 2023 r. łączne przychody polskiej branży targowej w porównaniu z jej przychodami z 2019 r., czyli ostatniego roku przed pandemią COVID 19.

- Na targi powrócili wystawcy i zwiedzający z Polski i zagranicy, co pozwoliło firmom targowym osiągnąć 80-90 proc. poziomów sprzed pandemii. Były również wydarzenia targowe, które znacznie przekroczyły wyniki z 2019 r. – ocenia Beata Kozyra, dyrektor generalna i członek zarządu Polskiej Izby Przemysłu Targowego (PIPT).

Podobnie szacuje Andrzej Mochoń, prezes Targów Kielce. Jednocześnie podkreśla, że miniony rok dla kierowanej przez niego firmy był najlepszy w całej ponad 30-letniej historii. Wypracowała ona wynik o 20 proc. lepszy niż w 2019 r.

Wśród tych, którym wiodło się najlepiej, jest także wiele polskich firm projektujących i budujących stoiska targowe, zwłaszcza tych, które robią to nie tylko na potrzeby imprez krajowych, ale i organizowanych w innych państwach. W zakończonym właśnie roku otrzymywały one czasami więcej zamówień - zwłaszcza od wystawców zagranicznych - niż mogły zrealizować.

- 2023 r. nie należał dla naszej branży do najgorszych. Wielu organizatorom targów udało się wrócić do poziomu sprzedaży sprzed pandemii, niektórzy go przekroczyli, ale są i tacy, którzy nadal borykają się z problemami – mówi Grażyna Grabowska, prezes Targów w Krakowie (TwK).

Najlepsze dopiero nadejdzie

W branży powszechne jest jednak przekonanie, że pełne odrodzenie targów jeszcze nie nastąpiło.

- Wszystko, łącznie z przewidywaniami Polskiej Izby Przemysłu Targowego, wskazuje na to, że pełna odbudowa naszej branży ma szansę nastąpić w 2024 r. – mówi Beata Kozyra.

Nieznacznie ostrożniej wypowiada się Paweł Orłowski, wiceprezes Międzynarodowych Targów Gdańskich (MTG).

- Pełny powrót spotkań B2B do stanu sprzed pandemii będzie następować, o ile jeśli nie dojdzie do dużych zawirowań na rynkach globalnych, w latach 2024-25 r. – twierdzi menedżer.

W jego ocenie rynek targowy w Polsce będzie się mógł stabilnie rozwijać, jeśli - tak jak inne kraje - zaczniemy inwestować w eksport, zapraszając importerów z zagranicy i wspierając krajowe targi o charakterze międzynarodowym.

- Dotychczas polityka państwa niestety koncentrowała się głównie na wysyłaniu polskich przedsiębiorców za granicę, a nie na prezentacji zagranicznym kontrahentom naszej produkcji i usług w całej okazałości na miejscu – uważa Paweł Orłowski.

Klęska urodzaju

Powodów, dla których goście z zagranicy nie pchają się do Polski drzwiami i oknami, jest więcej. Swoistym paradoksem, na który zwraca uwagę Grażyna Grabowska, jest to, że w Polsce odbywa się znacznie więcej imprez targowych niż… np. w Niemczech.

- Wydaje się to absurdalne, zwłaszcza gdy porówna się gospodarki obu krajów i ich PKB. Tak wieka liczba targów w Polsce powoduje, że imprezy te są stosunkowo małe i w wielu branżach zamiast dwóch liczących się międzynarodowych wydarzeń, mamy wiele małych. Na tle imprez tej samej branży w Europie są one niemal niezauważalne i dlatego z punktu widzenia zagranicznego wystawcy nieatrakcyjne – argumentuje prezes TwK.

Postulat jest jasny - jeśli chcemy liczyć się w świecie, musimy zmienić obecne status quo.

Największym optymistą co do kondycji sektora targowego w 2024 r. pozostaje Andrzej Mochoń. Twierdzi, że pozytywny wpływ na branże spotkań będą miały m.in. założenia nowego rządu dotyczące wzrostu PKB nawet o 3 proc. Przypomina, że w minionym roku ten wzrost wynosił niespełna 0,5 proc., a mimo to polska branża targowa bardzo dobrze się rozwijała.

- Jeszcze większy skok gospodarczy i pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy pozwalają na bardzo pozytywne prognozy – uważa Andrzej Mochoń.

Stabilniejsza kondycja firm targowych pozwoliła im zawczasu rozpocząć przygotowania do 2024 r. i wyzwań, jakie czekają na branżę.

- A wyzwań jest sporo. Choćby wciąż zmieniające się potrzeby wystawców i zwiedzających. To również konieczność szerszego spojrzenia na rynek - z jednej strony na generację Z, a z drugiej na generację silver tsunami [osoby 55+ - red.], a także na wykluczoną dotąd z wielu wydarzeń część społeczeństwa, czyli np. osoby z niepełnosprawnościami czy dzieci – wylicza dyrektor generalna PIPT.

Uważa, że w nowym roku jej branża będzie się musiała zmierzyć z kolejnymi przejawami dynamicznego rozwoju cyberprzestrzeni i jej wytworów, takich choćby jak rzeczywistość rozszerzona czy sztuczna inteligencja.

Przedstawiciele branży targowej są jednak zgodni, że spotkanie twarzą w twarz, uścisk dłoni, uczestnictwo w prawdziwym święcie targowym dają wciąż wiele więcej niż kontakt zdalny. Na to też liczy Hubert Seliwiak z Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych, która organizuje Agro Show. To coroczna impreza wystawiennicza, która jest adresowana do rolników, czyli grupa, która – mimo doceniania postępu technologicznego – wciąż najbardziej ceni sobie bezpośrednie spotkania.

Inne wyzwanie stające coraz częściej przed firmami targowymi to zrównoważony rozwój. Kwestie ekologiczne i ESG to dla organizatorów imprez masowych może być poważny problem. Przykładem jest to choćby zagospodarowanie odpadów, których na targach, zwłaszcza tych odwiedzanych przez klienta masowego, powstaje całkiem sporo. Nową tendencją, z którą firmom z branży targowej przychodzi się zmierzyć, jest również odchodzenie od jednorazowych stoisk na rzecz stoisk wielokrotnego użytku.

Grażyna Grabowska zwraca też uwagę na - wydawać się może - przyziemny, ale ważny dla firm targowych problem, jakim są szybko rosnące koszty, np. coraz wyższe ceny energii czy obsługi kredytów.

- Skali ich wzrostu nie da się precyzyjnie przewidzieć z rocznym wyprzedzeniem, a cena za udział w targach jest zazwyczaj ogłaszana właśnie na 12 miesięcy przed samym wydarzeniem – mówi prezes TwK.

Jest przekonana, że 2024 r., mimo spadku inflacji, nie będzie wolny od tego typu wyzwań.

Zdaniem szefa Targów Kielce jednym z najważniejszych wyzwań tej branży na nowy rok i dalszą przyszłość jest to, że coraz bardziej liczyć się będzie nie liczba zwiedzających, tylko ich jakość. Wystawcy w coraz większym stopniu będą oceniać opłacalność udziału w targach, traktując to jak inwestycję. Organizatorzy imprez wystawienniczych muszą się z tym liczyć i dostosowywać się do potrzeb swych klientów.