W połowie roku PZU ogłosiło wprowadzenie do oferty aplikacji telematycznej na smartfon, połączonej z niewielkim urządzeniem typu beacon, przyklejanym na szybie samochodu. PZU GO w standardzie ma służyć wyłącznie błyskawicznemu informowaniu służb ratowniczych o wypadku. Wtedy urządzenie wyśle informacje o lokalizacji pojazdu. Ubezpieczyciel zastrzega, że wszystkie dodatkowe dane telematyczne, takie jak styl jazdy, będą rejestrowane wyłącznie na życzenie klienta.

Pójdą za największym
Ten ruch największego polskiego ubezpieczyciela rozbudził zainteresowanie branżowego rynku telematyką, czyli monitoringiem stylu jazdy kierowców. O wdrożeniu podobnych systemów mówi się już od lat, ale do tej pory udało się je uruchomić zaledwie kilku ubezpieczycielom.
— Obecnie żaden ubezpieczyciel nie oferuje na szeroką skalę tego rodzaju rozwiązań, ale w fazie wdrażania są już projekty pilotażowe — mówi Przemysław Konopka, wiceprezes zarządu Willis Towers Waton i szef Motor & Affinity na Europę Centralną i Wschodnią.
Teraz rynek może przyspieszyć, bo wielu ubezpieczycieli może chcieć pójść w ślady największego gracza.
— Ruch w telematyce było widać już ponad rok temu, ale teraz jest jeszcze większy. Wszyscy czekają na to, co zrobi PZU i na pewno będą pozycjonować się w stosunku do największego gracza — mówi Przemysław Konopka.
Jego zdaniem, w ciągu najbliższych pięciu lat każdy ubezpieczyciel będzie miał w ofercie produkt oparty na telematyce.
— Już kilka lat temu były próby wdrażania telematyki w ubezpieczeniach na naszym rynku, ale na poważnie dopiero teraz rynkowi gracze widzą jej potencjał. To technologia, która w ich świadomości dopiero się kształtuje i będzie się rozwijać. Widzimy też zainteresowanie po stronie kierowców — mówi Przemysław Konopka.
— Klienci chętnie korzystają z telematyki, pod warunkiem, że… zaczną. Z naszego doświadczenia wynika, że jeśli włączą aplikację i pozwolą poddać analizie swoje pierwsze przejechane dystanse, to potem to kontynuują — twierdzi Maciej Krzysztoszek, rzecznik prasowy Link4, firmy, która rozwiązanie telematyczne uruchomiła na początku ubiegłego roku.
Opłacalność
Do tej pory sporym ograniczeniem dla telematyki było nastawienie samych kierowców — wielu z nich nie chciało być kontrolowanych. Jednak z czasem, gdy dane telematyczne stały się powszechniejsze, coraz częściej dostrzegają, że monitoring stylu jazdy może się opłacić.
— Od kilkunastu lat telematykę stosuje się we flotach ciężkich do kontroli czasu pracy kierowców, optymalizacji tras przejazdów i zużycia paliwa. Natomiast we flotach lekkich wykorzystuje się ją głównie do lokalizacji pojazdów i optymalizacji tras. Dopiero niedawno, wraz ze wzrostem cen paliw, zaczęto ją wykorzystywać w celu zredukowania kosztów, w tym paliwa, poprzez wdrażanie ekonomicznego stylu jazdy — tłumaczy Marek Baran, rzecznik prasowy PZU.
Dodaje, że firmy telematyczne deklarują, że zastosowanie tego rozwiązania we flocie lekkiej może przynieść znaczące oszczędności kosztów eksploatacyjnych pojazdu. Płynna jazda nie tylko wpływa na niższe zużycie paliwa, ale też opon oraz klocków i tarcz hamulcowych. W efekcie rzadziej potrzebne są kosztowne przeglądy w serwisie oraz wymiana płynów w pojazdach.
— Bezpieczny i ekonomiczny styl jazdy ma odzwierciedlenie także w poziomie ryzyka ubezpieczeniowego. Najistotniejszym czynnikiem wpływającym na cenę ubezpieczenia floty jest jej przebieg szkodowy. Im większa częstość i wartość szkód, tym wyższa może być składka ubezpieczeniowa. Jeśli jeździmy bezpiecznie, to ryzyko szkód jest niższe, a więc ubezpieczyciel ma podstawę do obniżenia składki — tłumaczy Marek Baran.
Jego zdaniem, biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, telematyka ma wpływ łącznie nawet na kilkadziesiąt procent kosztu posiadania pojazdu we flocie. — Można mówić całościowo o oszczędnościach sięgających 15-25 proc. na całkowitym koszcie użytkowania pojazdu — przyznaje Przemysław Konopka. Co istotne, wdrożenie takich rozwiązań przez przedsiębiorcę wiąże się z coraz niższymi opłatami.
— Wszystko zależy od dostawcy technologii, ale telematyka może kosztować od 200 do 2000 zł na pojazd rocznie — mówi Przemysław Konopka.
Tym samym pozwolić sobie na nią mogą nie tylko korporacje.
— Dawniej monitoring kojarzył się z dużą flotą samochodów. Dziś telematykę wdrażają zarówno duże, jak i mniejsze firmy mające auta ciężarowe i osobowe, jest to bowiem rozwiązanie coraz tańsze, a jednocześnie — przy odpowiednim raportowaniu m.in. o spalaniu, stylu jazdy czy przekroczeniach prędkości — dające konkretne oszczędności — mówi Monika Koszykowska, broker w STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi.
Coraz więcej graczy
W Polsce jeszcze w 2016 r. żadna firma ubezpieczeniowa nie oferowała klientom telematyki. To zmieniło się w styczniu 2017 r., kiedy ubezpieczenia OC powiązane z telematyką wprowadziła na rynek firma NIO, za którą stoi Witold Jaworski, były wiceprezes PZU i szef Allianza. Jego partnerami są sopocka Ergo Hestia oraz Yanosik. Kilka miesięcy później, po dwóch latach testów i pół roku przygotowań, sprzedaż polis komunikacyjnych powiązanych z rozwiązaniami telematycznymi uruchomił Link4. Jego partnerem jest NaviExpert.
Natomiast w tym roku PZU ruszyło z rozwiązaniem monitorującym styl jazdy kierowców, wprowadzonym, de facto, prawdopodobnie na bazie pozytywnych doświadczeń Link4, którego ubezpieczeniowy gigant jest właścicielem.
Własną usługę telematyczną od niedawna ma także Bacca, firma specjalizująca się w rozwiązaniach technologicznych dla rynku ubezpieczeniowego. To mechanizm oceniający jazdę i aplikacja mobilna zbierająca dane na ten temat oraz podpowiadająca, co zrobić, żeby jeździć efektywniej. Jak mówi Cezary Świerszcz, prezes firmy Bacca, stworzenie podobnego systemu wymaga co najmniej roku pracy.
— Dlatego liczmy, że skorzystamy na fali zainteresowania monitoringiem stylu jazdy, które wywoła wdrożenie go przez PZU. Z naszą aplikacją ubezpieczyciel może się bowiem zintegrować w ciągu dwóch tygodni — mówi Cezary Świerszcz.
System Bacca działa podobnie do rozwiązania, które ma Link4, tyle że w tym pierwszym przypadku aplikacja sama wykrywa jazdę — i wtedy się uruchamia. Kierowca nie może więc zdecydować o jej wyłączeniu na konkretnej trasie.