Po doświadczeniach z wyborów w 2005 roku doszedłem do wniosku, że nie ma znaczenia, kto nami rządzi. Wtedy to koalicja PiS - LPR - Samoobrona wydawała się tak niekorzystna dla rynków finansowych, że obawy były naprawdę bardzo duże. Sam je miałem. Do czasu, kiedy na jakimś większym sympozjum zarządzający zagranicznymi funduszami powiedzieli nam „od momentu, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej wasza polityka nas nie interesuje". Okazało się, że mieli rację. Politycy są uwięzieni przez rynki finansowe i trzeba Victora Orbana albo Hugo Chaveza, żeby im się przeciwstawić. Nie wartościuję tego sprzeciwu - stwierdzam fakt. Uważam zresztą, że Węgry za ten sprzeciw drogo zapłacą.
Tym razem jednak z naszymi wyborami może być inaczej. Wtedy, w latach 2005-2007 nie było kryzysu. I tyle na ten temat. Ja zakładam, że po wyborach koalicja się nie zmieni, a jeśli się zmieni to nie będzie miało wpływu na zachowanie rynków, bo będzie w niej PO. Być może jednak pierwszą reakcją rynku walutowego po wygranej PO byłoby umocnienie złotego, a po wygranej PiS jego osłabienie. Potem wszystko wróciłoby do normy - złoty i GPW reagowałyby na czynniki zewnętrzne (o ile to można nazwać normą).
Wróćmy do sytuacji rynkowej. Ponad dwa tygodnie temu pojawiła się propozycja planu ratowania strefy euro. Przypomnę krótko, o co chodziło. Plan składał się z trzech filarów. Pierwszy jest oczywisty: bankructwo Grecji rozumiane jako 50. procentowe zredukowanie zadłużenia tego kraju i rozciągnięcie w czasie reform tak, żeby społeczeństwo to zaakceptowało. Drugi filar to dokapitalizowanie zagrożonych banków europejskich. Ostatnie problemy z Dexią pokazują jak ważny to jest punkt. Trzeci filar to zwielokrotnienie europejskiego funduszu pomocowego (EFSF) poprzez na przykład zmianę EFSF w bank, który zaciągałby kredyty w ECB. Wtedy siła ognia takiego banku mogłaby sięgnąć nawet 2 bilionów euro, co wystarczyłoby, żeby ochronić Włochy i Hiszpanię.
Plan jest rozsądny, ale napotyka na sprzeciw polityków. Przede wszystkim polityków niemieckich. Wolfgang Schaeuble, minister finansów Niemiec nazwał nawet ten pomysł „głupim planem". Pewnie ma rację, jeśli patrzy się na długi okres. W krótkim (rok, może dwa) dałby szansę na uspokojenie rynków, zrobienie reform pozwalających na ograniczenie ich niszczącego działania i zreformowania finansów państw. W tym tekście nie będę się zajmował tym, co należałoby zrobić. Nie tego dotyczy „teoryjka" - chodzi mi o ostatni kwartał.
Zakładałem w swoich rynkowych komentarzach na stronach Xelion i Stooq.pl, że czwarty kwartał rozpocznie się od zwyżek cen aktywów. Uważałem, że czekanie na sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek (11.10), szczyt ministrów finansów Eurolandu, zbliżający się termin zatwierdzenie pomocy dla Grecji (13.10), czekanie na kolejny szczyt (4.11) G-20, który podobno ma zatwierdzić powyższy plan muszą pomóc bykom. Pierwszy, giełdowy, dzień kwartału wydawał się tym tezom zaprzeczać, ale już kolejne je potwierdziły.
Szczególnie istotny był wtorek. Wtedy to amerykański obóz byków starał się nie dopuścić do wejścia indeksu S&P 500 w strefę bessy. To takie dziwactwo Amerykanów. Zakładają, że do 20 procent spadku trwa normalna korekta, a potem zaczyna się bessa. To oczywiście całkowicie umowne wartości, ale ponieważ amerykańscy gracze dużo o tym mówią i bardzo się tym przejmują to poziom 20 procent niższy do maksimum staje się poważnym wsparciem. Jeśli za maksimum przyjmie się szczyt z kwietnia to strefa bessy rozpoczyna się kilka punktów poniżej okrągłego poziomu 1.100 pkt.
Indeksy giełdowe gwałtownie zmieniały kierunek, a na godzinę przed końcem sesji indeks S&P 500 spadał już nawet ponad 1,5 procent. W ostatniej godzinie sesji byki zabrały się z do poważnej obrony przed zejściem w strefę bessy. Atak był tak potężny, że indeksy wylądowały na dużych plusach (2-3 proc.). Pretekstem było to, że Financial Times napisał o szykowanym planie dokapitalizowania banków europejskich. Potem potwierdził tę pogłoskę Antonio Borges, szef MFW na Europę oraz Jose Barroso, szef Komisji Europejskiej. Wygląda na to, że fundusze czekały na taką okazję, żeby wreszcie móc dobrze rozpocząć kwartał. Indeksy gwałtownie rosły.
Dobrze, doszliśmy do stanu obecnego i pozostaje postawić pytanie: co dalej? Twierdzę, że plan dokapitalizowania banków bez wprowadzenie w życie pozostałych dwóch filarów wyżej opisanego planu jest niezwykle niebezpieczny. Niebezpieczny dlatego, że po pierwsze zapewne takie dokapitalizowanie zabierze dużo czasu, a po drugie uspokoi polityków, którzy dojdą do wniosku, że już nic więcej nie muszą zrobić. A przynajmniej nie muszą szybko zrobić. To uspokojenie wprowadzi ich w drzemkę, która doprowadzi do nieszczęścia. Nawet gdyby banki zostały bardzo szybko dokapitalizowane (niezwykle wątpliwe) to dadzą sobie radę z bankructwem Grecji (zapewne nastąpi do końca roku), ale z pewnością nie dadzą sobie rady z atakiem na Włochy i Hiszpanię. A do niego z pewnością dojdzie, jeśli EFSF nie zostanie zwielokrotniony.
Jest jeszcze zagrożenie w postaci prognoz spółek, które od 11.10 będą w USA publikowały raporty kwartalne. Zapewne same raporty będą jak zwykle (to taka stała gra Wall Street) lepsze od oczekiwań. Spowolnienie w USA zawarte jest już w prognozach, a poza tym większą dużych spółek to firmy transgraniczne. Ich zyski nie zależą tylko od tego, co dzieje się w gospodarce amerykańskiej. prognozy to jednak już zupełnie inna bajka. Cały świat ma zwalniać, więc i prognozy będą słabe. Rynek może jednak uznać, że nawet słabe są już dyskontowane, a to pomagałoby bykom.
Stawianie prognoz na cały kwartał graniczy obecnie z szaleństwem, bo nie wiemy, co za chwilę pojawi się w mediach, jaka pogłoska zatrzęsie rynkami. Ja jednak podejmę ryzyko. Zakładam, że z 70. procentowym prawdopodobieństwem czwarty kwartał będzie dla byków dobry. Jeśli jednak nie dojdzie w tym roku do zwielokrotnienia EFSF lub jego ekwiwalentu (MFW twierdzi, że może się włączyć w kupowanie obligacji - wszystko zależy od tego ile pieniędzy na to chce przeznaczyć) to najpóźniej w przyszłym roku, znowu z 70. procentowym prawdopodobieństwem, niepokoje i spadki powrócą z jeszcze większą siłą.
Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/
