W czwartek o godz. 18.00 Trybunał Konstytucyjny ogłosi wyrok w sprawie zaskarżonej przez Rzecznika Praw Obywatelskich i posłów SLD oraz PO ustawy o mediach.
Na rozprawie strony podtrzymały swe stanowiska: posłowie chcą uchylenia ustawy w całości, RPO kwestionuje cztery jej zapisy, zaś przedstawiciele marszałka Sejmu i Prokuratora Generalnego uznają tę ustawę za zgodną z konstytucją.
Ryszard Kalisz (SLD) i Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) prosili o uchylenie ustawy z dniem ogłoszenia wyroku. Przedstawiciele Sejmu i Prokuratora Generalnego chcieli zaś, by Trybunał odroczył w czasie obowiązywanie swego wyroku co najmniej o pół roku, a nawet o 18 miesięcy - gdyby uznał, że ustawa jest niekonstytucyjna. Ten czas byłby potrzebny na uchwalenie nowej ustawy o mediach.
Ustawa o przekształceniach i zmianach w podziale zadań i kompetencji organów państwowych właściwych w sprawach łączności, radiofonii i telewizji, została uchwalona w grudniu ubiegłego roku.
RPO zarzucił jej m.in. że przepisy uchwalono w trybie pilnym i przez zakończenie kadencji członków KRRiT przerwano ciągłość funkcjonowania tego organu konstytucyjnego. Rzecznik zaskarżył też przepis, umożliwiający KRRiT inicjowanie działań w zakresie ochrony etyki dziennikarskiej, powoływanie przewodniczącego rady przez prezydenta, a także uprzywilejowanie nadawców społecznych (takim nadawcą jest np. Radio Maryja). Zdaniem posłów SLD i PO, cała ustawa jest niezgodna z konstytucją.
Według zastępcy rzecznika Jerzego Świątkiewicza, niekonstytucyjne było także niezachowanie przez ustawodawcę vacatio legis.
PO zarzuciła też, że bez uzasadnienia skrócono kadencję KRRiT (wraz z wejściem w życie ustawy, bez vacatio legis rozwiązano radę w poprzednim składzie; ustawa zmniejszyła też liczbę członków KRRiT z dziewięciu do pięciu). "To była decyzja +ad personam+?" - pytał na rozprawie sędzia Jerzy Ciemniewski przedstawiciela marszałka Sejmu. "Ocena rady była bardzo krytyczna, chcieliśmy to przeciąć" - odpowiadał poseł Wojciech Szarama (PiS).
Szarama podkreślił, że - według Sejmu - nie doszło do zawieszenia działania organu konstytucyjnego, ponieważ Rada działała, nie było tylko jej członków. "No to różnimy się co do pojęcia organu państwowego" - odpowiedział mu sędzia Ciemniewski.
PO zwróciła uwagę, że ustawa w żaden sposób nie precyzuje przepisu pozwalającego KRRiT inicjować działania w zakresie ochrony zasad etyki dziennikarskiej. Ponadto zdaniem PO nie ma uzasadnienia dla uprzywilejowania nadawców społecznych.
Według posłów SLD naruszenie zasad prawidłowej legislacji i rażące pogwałcenie regulaminu Sejmu oraz parlamentarnych obyczajów w uchwalaniu ustawy, to najpoważniejsze zarzuty, które powinny skutkować uznaniem ustawy za niekonstytucyjną. "Debata nad tak ważną ustawą, dotyczącą wolności słowa i prawa do informacji, nie może być na siłę skracana. Nie przystoi to Sejmowi, nie przystoi sejmowym komisjom, ani partii, która nazywa się +Prawo i Sprawiedliwość+" - mówił Ryszard Kalisz (SLD).
Członek komisji pracującej nad tą ustawą Jerzy Wenderlich (SLD) opisywał, jak na posiedzenia tej komisji wzywano posłów nagraniami na pocztę głosową i SMS-ami. Mówił, że nie przypomina sobie takiego obyczaju w pracy nad żadną inną ustawą. "Taki tryb przewiduje regulamin Sejmu" - replikował poseł Szarama.
Trzeci z przedstawicieli SLD, Piotr Gadzinowski wskazywał, że wprawdzie sejmowa komisja zamówiła ekspertyzy prawników na temat projektu ustawy o mediach, ale dla komisyjnej większości ekspertyzy te nie miały znaczenia. Cytował słowa, jakie miał wypowiedzieć przewodniczący tej komisji Paweł Kowal (PiS): "Nie po to zamawia się ekspertyzy, by je posłowie czytali". "Gdybyśmy mieli te ekspertyzy, może nie byłoby powodu do zaskarżania ustawy" - ocenił poseł SLD.
Zdaniem Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO), przy uchwalaniu ustawy Sejmowi zabrakło "rzetelności i odpowiedzialności". PO argumentowała, że niekonstytucyjny był nie tylko tryb uchwalenia ustawy, ale i jej skutki. Według PO, wprawdzie nigdy nie pojawiło się formalne stwierdzenie, że ustawa medialna uchwalana była w trybie pilnym, ale w istocie za taki należy uznać sposób jej uchwalania.
Według Szaramy, nie można krytykować procedury uchwalania tej ustawy, ponieważ Sejm, marszałek Sejmu oraz przewodniczący komisji, pracującej nad ustawą, podejmowali w tym zakresie decyzje zgodne z prawem. "We wszystkich sprawach, dotyczących procedury, odbywało się demokratyczne głosowanie Sejmu" - podkreślił poseł.
Reprezentant Sejmu odpierał też zarzuty o próbie wprowadzenia cenzury przez nadanie KRRiT uprawnień do inicjowania działań, mających na celu przestrzeganie etyki dziennikarskiej w mediach. "Słowo etyka istniało już w tej ustawie wcześniej" - przypomniał. Jego zdaniem, dopisany w nowelizacji przepis ma charakter "intencyjny, mogący służyć pełnej realizacji ustawy i pełnej realizacji wolności słowa".
Poseł mówił później, że uchwalając ustawę, Sejm kierował się "przemożną chęcią uporządkowania sytuacji". Dodał, że parlament chciał w ten sposób przeciąć działanie organu, który był źle oceniany.
Prokurator Irena Okrągła mówiła natomiast, że nie ma naruszenia konstytucji w skróceniu kadencji KRRiT, bo konstytucja nie mówi nic o tym, że funkcja w Radzie jest kadencyjna, a więc ustawa może dowolnie te kwestie regulować.
Przed TK występowało też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP). Jego prezes, Krystyna Mokrosińska apelowała, aby wyrok nie przywracał KRRiT w poprzednim składzie, nawet gdyby Trybunał orzekł, że ustawa medialna jest niekonstytucyjna. Mokrosińska argumentowała, że w ostatnich latach stowarzyszenia dziennikarskie wielokrotnie krytykowały "rozwijające się upolitycznienie KRRiT".
Podkreśliła też, że przepisy dotyczące "inicjowania działań w zakresie ochrony etyki dziennikarskiej" znalazły się w ustawie bezpodstawnie. Przypomniała, że istnieją dziennikarskie kodeksy etyczne, w tym kodeks etyczny dziennikarzy opracowany przez stowarzyszenia i związki dziennikarskie oraz konferencje mediów polskich. Istnieje też Rada Etyki Mediów, nie potrzeba więc - jej zdaniem - przyznawać tego rodzaju uprawnień KRRiT.