Media postępują wobec polityków niczym hieny, naprawdę żadnej wyrozumiałości dla ludzkich słabości. Andrzej Duda głową państwa jest niecałe trzy tygodnie, ale nie ma okresu ochronnego. Ponownie wyciągnięto wątek dorabiania sobie przez obecnego prezydenta, w czasach posłowania, w poznańskiej Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji im. Mieszka I, Wydział Zamiejscowy w Nowym Tomyślu.

Chodzi o sfinansowanie przez Kancelarię Sejmu posłowi przelotów z Warszawy do Poznania i z powrotem oraz noclegów, na łączną kwotę około 11 tys. zł. Były to w większości weekendy, nakładające się na terminy zajęć dydaktycznych doktora Andrzeja Dudy w Nowym Tomyślu. Ciekawe, że rachunki często nie idą w parze, loty to jeden weekend, a noclegi — inny. Oczywiście nie ma żadnego wyjazdu z lipca i sierpnia, bo przecież wtedy zajęć na uczelni nie ma.
Trudno uniknąć skojarzenia faktur Andrzeja Dudy z kilometrówkami Radosława Sikorskiego. Oczywiście zdecydowanie większa jest kwota pobrana przez byłego ministra spraw zagranicznych. Elementem wspólnym jest zaś tłumaczenie się wykonywaniem obowiązków poselskich.
Różnica polega na tym, że Radosław Sikorski bywał w macierzystym okręgu, tyle że samochodem służbowym, a nie prywatnym, a w przypadku Andrzeja Dudy działalność w… Wielkopolsce w terminach zajęć uczelnianych to czysta abstrakcja. Kancelaria Prezydenta RP wydała w tej sprawie komunikat: „Prezydent RP Andrzej Duda od samego początku swojej działalności publicznej kładł nacisk przede wszystkim na spotkania z rodakami i rzetelne wykonywanie powierzonych mu obowiązków. Wyjazdy posła Andrzeja Dudy były związane z wykonywaniem mandatu posła”.
Pogodzenie szczytnego przesłania z terminarzem zajęć na uczelni to prawdziwa kwadratura koła. Chyba że Andrzej Duda w ramach mandatu prowadził nadzór funkcjonowania lotniska Poznań Ławica lub przepustowości A2 do Nowego Tomyśla. Taki poselski wolontariat.