To jest, niestety, tylko jednorazowy zryw

MAZ
opublikowano: 2008-03-03 00:00

Od czasu do czasu udaje nam się zrobić jakąś jednorazową akcję promocyjną. Takim przykładem była jedna z edycji festiwalu w Brukseli, zorganizowana pod znakiem polskiego kina. Wspierały ją liczne imprezy i spotkania towarzyszące. Kosztowało nas to 100 tys. dolarów, ale było warto. Razem z PISF organizujemy też stoiska filmu polskiego i uroczyste bankiety na festiwalach w Berlinie, Cannes i Wenecji. Takie działania nie mają zazwyczaj bezpośredniego wpływu na sprzedaż, ale wzmacniają markę naszego kina na przyszłość.

Jednorazowe akcje promocyjne udają nam się znakomicie, ale codzienna, regularna promocja naszej kinematografii na świecie w zasadzie nie istnieje. Nie potrafimy też prowadzić profesjonalnej sprzedaży naszych filmów za granicą. Moim zdaniem, „Katyń” Andrzeja Wajdy właśnie dlatego nie zdobył Oscara, bo nie miał wcześniej amerykańskiego dystrybutora. Nawaliła TVP, która z jednej strony domaga się wyłączności na sprzedaż praw do zagranicznej dystrybucji filmów, a z drugiej robi to po amatorsku. W zakresie promocji polskiego kina niewiele, nad czym ubolewam, robi również Instytut Adama Mickiewicza

Jacek Bromski

prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich