To nie Powell martwi Trumpa

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2020-02-19 22:00
zaktualizowano: 2020-02-20 07:54

Ryzyko zmiany na fotelu prezydenta USA może być większe, niż oceniają inwestorzy. Rynkowe zawirowania mogłaby wywołać zwłaszcza perspektywa prezydentury Berniego Sandersa

Kampania przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA, która dotąd pozostawała bez większego wpływu na globalne rynki, nabiera rumieńców. W oczach inwestorów faworytem jest Donald Trump, którego wzmocniło zawarcie wstępnego porozumienia handlowego z Chinami, fiasko procedury impeachmentu oraz chaos, jaki towarzyszył demokratycznym prawyborom w Iowa.

FAWORYT:
FAWORYT:
Według portalu PredictIt prawdopodobieństwo zwycięstwa Donalda Trumpa ocenia się na 53 proc., Berniego Sandersa na 29 proc., a Michaela Bloomberga na 18 proc.
Fot. BLOOMBERG

— Rynek zakłada, że Donald Trump zostanie ponownie wybrany i że status quo zostanie zachowany. Jednak gdyby sondaże zaczęły wskazywać na zwycięstwo przedstawiciela lewicowego skrzydła demokratów, jak chociażby Berniego Sandersa, mogłoby to wywołać spore zamieszanie. Wystarczy sobie przypomnieć, jakim szokiem dla rynków był triumf Donalda Trumpa sprzed czterech lat — komentuje Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.

Bernie Sanders, określający swoje poglądy mianem socjalistycznych, 78-letni senator z Vermontu, który w 2016 r. przegrał rywalizację o prezydencką nominację z Hilary Clinton, do niedawna nie uchodził za faworyta. Jednak zdobył najwięcej głosów w lutowych prawyborach w Iowa i New Hampshire, a w ostatnim sondażu wśród wyborców demokratycznych uzyskał 31 proc. poparcia, zapewniając sobie pierwsze miejsce.

Dwaj rywale

Po tym jak spadła popularność lewicowej Elizabeth Warren i reprezentanta demokratycznego establishmentu Joe Bidena, na głównego rywala Berniego Sandersa wyrasta przedsiębiorca miliarder Michael Bloomberg. Były burmistrz Nowego Jorku, który fortuny dorobił się na dostarczającym dane i wiadomości dla inwestorów przedsiębiorstwie Bloomberg L.P., może okazać się jednak mniej prorynkowy, niż do niedawna spodziewali się inwestorzy.

Przed środową debatą kandydatów demokratycznych zaproponował wprowadzenie podatku od transakcji finansowych oraz zaostrzenie regulacji wobec sektora bankowego. Zdaniem Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty X-Trade Brokers, takie zapowiedzi mogą służyć Michaelowi Bloombergowi za tarczę przed atakami lewicowych kandydatów podczas debaty.

„Z drugiej strony pokazują one jednak inwestorom, że również zwycięstwo centrowego kandydata demokratów może oznaczać niekorzystne z punktu widzenia rynków finansowych zmiany” — komentuje Przemysław Kwiecień.

Według prowadzącego rynek prognoz politycznych portalu PredictIt prawdopodobieństwo zwycięstwa Donalda Trumpa ocenia się na 53 proc., Berniego Sandersa na 29 proc., a Michaela Bloomberga na 18 proc. To oznaczałoby wyrównane szanse obu partii, przy jednoczesnej dużym ryzyku, że kandydatem demokratów będzie przedstawiciel ich radykalnego skrzydła.

Zwrot demokratów

Zdaniem Isaaca Boltansky’ego z banku Compass zapowiedzi Michaela Bloomberga świadczą o dokonującym się w obozie demokratów zwrocie w kierunku populizmu. Jednak wśród specjalistów z Wall Street wciąż przeważa pogląd, że polityk biznesmen na tyle dobrze zna rynki, że nie podejmie decyzji, które mogłyby zaszkodzić gospodarce.

„W przypadku zwycięstwa Michaela Bloomberga większość jego bardziej radykalnychpropozycji albo zastałaby zapomniana, albo odrzucona przez kongres lub regulatorów” — przewidują w nocie specjaliści firmy doradczej Capital Alpha.

O ile eksperci są zgodni, że bardziej korzystnym dla sektora bankowego wynikiem wyborów byłaby reelekcja Donalda Trumpa, o tyle kwestia ta jest bardziej skomplikowana w przypadku wielkich spółek technologicznych, takich jak Facebook, Amazon czy Google. Bernie Sanders wielokrotnie krytykował je za zbyt duże wpływy, unikanie podatków, transferowanie zysków za granicę, nie mówiąc o problemach związanych z prywatnością użytkowników.

„Ryzyko zwiększenia presji antymonopolowej na gigantów technologicznych może niepokoić, tym bardziej że możliwe rozwiązania są trudne do sprecyzowania” — ostrzega Jennifer Rie, analityczka ośrodka Bloomberg Intelligence.

Korzystne dla Berniego Sandersa sondaże mogłyby wywołać korektę w hossie na rynku spółek technologicznych, przewiduje Konrad Białas z TMS Brokers. Zdaniem ekonomisty obawy przed zmianą lokatora Białego Domu przełożyłyby się także na pogorszenie nastrojów na rynkach globalnych, w tym giełdach w krajach rozwijających się. Jednak w ich przypadku w razie triumfu lewicowego kandydata za poduszkę bezpieczeństwa służyć mogłoby prawdopodobne osłabienie dolara.

— Forsowane przez Berniego Sandersa propozycje zwiększenia wydatków publicznych niosą za sobą ryzyko złagodzenia polityki fiskalnej — ocenia Konrad Białas.

Jego zdaniem to mogłoby oznaczać odpływ kapitału z amerykańskiego rynku obligacji, więc korzystne dla niego sondaże mogłyby przełożyć się na osłabienie dolara, przez uwzględnienie w jego notowaniach premii za ryzyko. Niezależnie od wyniku wyborów większych zmian nie należy się jednak spodziewać w polityce handlowej. Choć to Donald Trump wywołał wojnę handlową z Chinami, to obie główne partie popierają zdecydowany kurs wobec Państwa Środka i pewną dozę protekcjonizmu.