Firma specjalizująca się w kontroli jakości działa na 13 rynkach, zatrudnia 7 tys. osób, ale dla rozwoju pasji sportowej jej prezesa ważniejsza była inna liczba. Siedzenie za biurkiem i przemieszczanie się samochodem doprowadziły do tego, że Jacek Opala ważył 100 kg.
– Dlatego kilka lat temu postawiłem sobie cel, by nie być grubym. Ponadto praca to zawsze stres, a sport jest odskocznią od silnej presji. Kolega namówił mnie na triatlon – nauczył pływać i pokazał, jak trenować tę dyscyplinę – mówi Jacek Opala.
Bez ciśnienia na wynik
Po pewnym czasie sport stał się pasją, a nie sposobem na redukcję masy ciała.
– Wychodzę na trening, bo to lubię. Ładuję akumulatory, czuję endorfiny i mam wrażenie, że to moja prawdziwa pasja i styl życia. Triatlon szybko mi się nie znudzi, bo są to trzy dyscypliny, które trzeba doskonalić. Aktywność jest więc urozmaicona. Jeśli rower, to może być gravel, MTB lub szosa, co już zmienia trening. Czasami biegam spokojnie i długo, a czasami z akcentami szybkościowymi. W pływaniu też mam jeszcze sporo do poprawy – mówi Jacek Opala.
Wspomina, że kiedy zaczynał biegać, tętno skakało mu do 200 uderzeń serca na minutę. Nie był więc w stanie biec więcej niż 5 km. Regularność spowodowała jednak, że organizm przyzwyczaił się do wysiłku, a tętno spadło. Ciśnienia na wynik też nie ma.
– Moi koledzy uprawiają triatlon z pasji lub dla wyzwań, ale trenują bardzo intensywnie. To pewnie też jest fajne, ale trzeba się tym bawić, a osiągnięcia to efekt uboczny. Myślę, że dzięki takiemu podejściu nadal odczuwam satysfakcję i nie męczę się triatlonem. Nawet jeśli w treningu robię dwa kroki w przód i jeden w tył, to też jest to fajne – tłumaczy prezes Exact Systems.
Jacek Opala nie chce, by sport stał się dla niego reżimem. W życiu ma być ważnym, ale dodatkiem. Dlatego pozwala sobie czasem odpuścić.
– W moim przypadku sport pojawił się dopiero, gdy rozwinąłem się zawodowo. Zauważam wiele wspólnego między moją pracą a treningami. Lubię kolarstwo i jazdę w grupie. Przypomina mi to zarządzanie zespołem. To jest kwestia zmiany na prowadzeniu, pracy w peletonie. Kiedy widzę, że zespół podąża we właściwym kierunku, to pozwalam jechać. Kiedy grupa słabnie, traci rytm, rolą lidera jest szarpnięcie, wyjście na czoło, schowanie grupy za sobą i pozwolenie na odpoczynek. Trzeba umieć wyczuć, kiedy grupa cię potrzebuje, a kiedy dać zespołowi poczucie przewodzenia. Myślę, że wielu menedżerów tego nie potrafi i wtedy ludzie duszą się przy despocie – mówi Jacek Opala.
Na trening z czołówką
Kilka osób z firmy zaraziło się od prezesa pasją do sportu. Niektórzy mają większe predyspozycje i więcej czasu na trening, więc już są lepsi. Zazdrości nie ma, jest za to duma.
– Schudłem 20 kg. Po latach nieszanowania swojego ciała zmieniłem odżywianie, ograniczyłem alkohol i to procentuje. Staram się też dzielić tym z otoczeniem. Każda ważniejsza impreza w firmie musi mieć element sportu – choćby 5 km wspólnego truchtu. Poza tym od lat wspieramy drużyny sportowe, np. siatkarzy Norwida Częstochowa. Oferujemy też program stypendialny dla młodych ludzi z pasją. W tym roku sfinansowaliśmy 20 stypendiów o łącznej wartości 310 tys. zł – mówi Jacek Opala.
Sport jest jego sposobem na stres, wakacje lub zwiedzanie miast w przyspieszonym tempie. Dzięki temu udaje mu się trenować cztery lub czasami pięć razy w tygodniu.
– Czasami idę na trening o 22 z czołówką, bo wcześniej nie wcisnąłbym w grafik nawet 20 minut truchtu. Rano wstajemy wcześnie i chodzimy z żoną na spacer z psami. To wspólna aktywność fizyczna, ale również bezcenny czas bycia ze sobą. W wakacje, mimo że finansowo możemy robić różne rzeczy, wybieramy częste spacery i wyjazd nad polskie morze, ale nie do kurortu. Lubimy też Bieszczady. Wyjazdy służbowe nigdy nie sprzyjały aktywności fizycznej. Zdarzało się, że mimo kilkakrotnej obecności w jakimś pięknym miejscu, np. w Sankt Petersburgu, nadmiar obowiązków sprawiał, że nie mogłem zwiedzić tego miasta. Do czasu, gdy odkryłem wieczorne zwiedzanie w butach biegowych. Teraz na wyjazd służbowy pakuję strój sportowy, i biegnąc, podziwiam okolicę. Wybieram też hotel z basenem i siłownią. Dzięki temu z takich podroży wynoszę dużo więcej – mówi prezes Exact Systems.
Dwa starty rocznie
Do wysiłku motywuje go też rywalizacja i bicie swoich rekordów.
– Potrafię odpuszczać, ale kręci mnie porównywanie się. A kiedy nadchodzi start, to jakkolwiek bym się umawiał, to wygrywa żyłka rywalizacji i satysfakcja z pokonania każdego rywala. Mam Stravę, śledzę w niej kolegów i porównuje się do nich. To taki Facebook do podglądania dla sportowców. Czerpię z niej też inspirację do szukania nowych tras, ale też do tematycznych treningów, które ktoś wykonywał – mówi Jacek Opala.
Przygodę z zawodami triatlonowymi zaczynał od 1/8 Ironmana po czterech miesiącach treningu i masą ciała 98 kg. Teraz stawia na połówki. W tym roku w planach ma dwa takie starty.
– Wyzwaniem jest pokonanie 1/2 Ironmana w sześć godzin. Planuję w tym roku wystartować w Rawie Mazowieckiej i Malborku. Te ostatnie zawody są dla mnie wyjątkowe. Miejsce organizacji, klimat, pogoda – to wszystko decyduje o tym, że lubię tam wracać. Jeżdżę też na starty z 18-letnią córką, która jest moją najwierniejszą fanką. Chciałbym kiedyś zrobić całego Ironmana, ale na to jeszcze przyjdzie czas – mówi Jacek Opala.
Spotkać go można na treningach w okolicach Częstochowy i w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie sprawdza też możliwości swojego sprzętu.
– Pomiary mocy, zegarki, liczniki, bike fitting – to u mnie podstawa, chociaż zarówno pierwszy rower, jak i kolejne kupowałem używane. Obecne są po sportowcach, ale to nie najwyższa triatlonowa półka. Tych z dyskami w kołach nie byłbym w stanie wykorzystać, bo jestem na nie za słaby. Mam średnią 35 km/h, a dysk z tyłu sprawdza się dopiero powyżej 38 km/h. Taki rower jest dla mnie za dobry. Czułbym się też źle, jeśli wjechałbym na strefę zmian z drogim rowerem powyżej moich umiejętności. Czasami wygląda to śmiesznie, gdy na sprzęcie za 40 tys. zł nie jedzie się tyle, ile inni na tanich zamiennikach – mówi Jacek Opala.
Do treningu nie trzeba go namawiać. Opisuje siebie jako zadaniowca i wyzwanie sportowe traktuje jak cel. Jedynym elementem, którego nie potrafi jeszcze zaplanować, jest odżywianie podczas wysiłku. Jest za to pewny swojego stanowiska w sprawie stosowania dopingu w grupie amatorskich triatlonistów.
– Na pytanie, które miejsce zająłem, zawsze odpowiadam, że 75 i że prawie otarłem się o pudło. Doping w amatorskim sporcie jest dla mnie głupotą, a w sporcie profesjonalnym oszustwem. To jest bardzo nieuczciwe i niszczy przyjemność robienia tego dla zdrowia i przede wszystkim dla siebie – podsumowuje Jacek Opala.

