Pisaliśmy w poniedziałek, że inwestor i miliarder Peter Thiel, największy darczyńca Donalda Trumpa z Krzemowej Doliny, podczas niedawnej Narodowej Konferencji Konserwatywnej apelował, aby amerykańskie służby zajęły się trzema kwestiami dotyczącymi Google. Po pierwsze, możliwą infiltracją przez zagraniczne wywiady projektu spółki dotyczącego sztucznej inteligencji. Po drugie, możliwą infiltracją władz Google przez wywiad Chin. Po trzecie, wynikającą z domniemanej całkowitej infiltracji spółki „jawnie zdradziecką” decyzją o współpracy z chińską armią, a nie z amerykańską.

We wtorek prezydent Donald Trump zasygnalizował, że „przyjrzy się” zarzutom zdrady postawionym Google. Nazwał Thiela „świetnym i błyskotliwym człowiekiem, który zna temat lepiej niż ktokolwiek inny!”.
- Administracja Trumpa przyjrzy się temu – oświadczył prezydent USA.
W ubiegłym roku Google stało się celem krytyki po ujawnieniu, że spółka pracuje nad uruchomieniem usług w Chinach, poddanych kontroli miejscowych władz.Ostatecznie w grudniu Google zakończyło projekt. Informowano także, że spółka nie odnowi wygasającego w tym roku kontraktu z amerykańskim Departamentem Obrony dotyczącym analizy obrazów z dronów przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji.