Struktura przewozów zmienia się zależnie od pory roku, rynek rośnie niezmiennie
Na Bałtyku trzech największych operatorów promowych ma się świetnie. Rok do roku rosną ich obroty.
Trasy podzielili między siebie już dawno. Jednak agenci sprzedający bilety promowe robią coraz lepsze interesy.
Torcik rynkowy przewozów promowych z Polski do Skandynawii konsumują: Polferries należąca do Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, Unity Line kontrolowana przez Polską Żeglugę Morską oraz Stena Line należąca do grupy Stena AB.
Niewielki udział w rynku przewozów mają też fińscy operatorzy oferujący przewozy z Gdyni do Helsinek i Hanko.
Tak jest niezależnie od pory roku. Zmieniają się tylko proporcje w rynkowych udziałach poszczególnych firm oraz struktura pasażerów.
Letnie szaleństwo
W lecie przewoźnicy promowi jak co roku stawiają na przewóz ludzi i ich samochodów osobowych. Kontenery muszą poczekać. Ot, rachunek ekonomiczny. Po prostu na przewozach wczasowiczów zarabia się więcej. Bilety często rezerwują w ostatniej chwili, pchani impulsem dobrej zabawy w nadmorskich kurortach. A przecież wiadomo, że bilet im później kupiony, tym droższy.
W wakacje wciąż najpopularniejszą linią jest ta z Gdyni do szwedzkiej Karlskrony. Ponad 30 proc. pasażerów przewożonych przez Bałtyk podróżuje właśnie na tej trasie. Kto ruszy w pojedynkę, ale z samochodem w 8-godzinną podróż z firmą Stena Line, zapłaci od 769 zł w jedną stronę. Lecz kiedy doliczy się powrót, najtańsze miejsce do przycupnięcia na pokładzie, śniadanie i dwudaniowy, skromny obiad, to cena wyniesie 1658 zł. Kto zaś zdecyduje się na turystyczny spacer, aby pokazać żonie i dwójce dzieci piękną Karlskronę, ten bez samochodu musi zapłacić 2252 zł. Jeśli ktoś chce zwiedzić Szwecję od strony Ystad, musi udać się do Świnoujścia, a tam ta sama 4-osobowa rodzina, lecz już wieziona samochodem, zapłaci około 1860 zł w dwie strony. Pamiętać jednak trzeba, iż od każdego pasażera pobiera się tzw. opłatę paliwową wysokości 40 SEK, co w przypadku naszej przykładowej rodziny da kwotę około 100 zł.
W lecie popularnością cieszą się też rejsy na Bornholm. Jednak liczba portów oferowanych polskim turystom jest niewielka: Nynshamn (z Gdańska), Karlskrona (z Gdyni), Rohnne i Kopenhaga (obydwa ze Świnoujścia) — nikogo nie szokuje. Tym bardziej że wystarczy prześledzić ofertę tanich linii lotniczych, aby przekonać się, że Skandynawia to kraina naprawdę bogata w porty lotnicze, z których dotrzeć można w dowolne miejsce tej części Europy.
A ceny? Wysokie, ale za 1000 EUR można dolecieć do Oslo bezpośrednio z Krakowa czy Warszawy. Oszczędzając czas przejazdu nad morze. A potem jeszcze drogą do norweskich fiordów dwoma promami...
Fracht w odstawkę
Na turystach pływających promami zarobić można znacznie więcej niż na kierowcach wożących ciągnikami kontenery. Zatem nie ma się co dziwić, że w miesiącach letnich spadają radykalnie przewozy frachtu. Dane z Polferries wyjaśniają wiele. W pierwszym półroczu 2007 operator promowy przewiózł 145 tys. pasażerów. Ale boom rozpoczął się wraz z Dniem Dziecka.
— Przewidujemy, że poziom przewozów w miesiącach letnich będzie podobny do ubiegłorocznego. A w zeszłym roku od czerwca do sierpnia przewieźliśmy 193,3 tys. pasażerów oraz 54,5 tys. samochodów osobowych — wylicza Jan Warchoł, prezes Polferries.
Nie inaczej jest w StenaLine czy Unity Line. I chociaż właściciele ciężarówek narzekają, że w lecie zdobycie miejsca na promie to nie lada wyczyn, operatorzy twierdzą, że to bezpodstawne utyskiwania.
— Nie ograniczamy liczby ciężarówek. Spadek ich przewozów wynika z sezonu urlopowego i dotyczy sześciu letnich tygodni — od 1 lipca do 15 sierpnia. Wiele firm w Skandynawii, a więc dostawców lub odbiorców towarów, zawiesza swą działalność. W lipcu i pierwszej połowie sierpnia popyt na przewozy aut ciężarowych spada więc o blisko 14 proc. Tak szczęśliwie się składa, że te same 6 tygodni to okres wzmożonych wyjazdów zarówno Skandynawów, jak i Polaków — czyli szczyt przewozów pasażerskich — wyjaśnia Tomasz Oczkowski ze Stena Line.
Swoją niszę znaleźli także coraz liczniejsi agenci oferujący bilety na przeprawy promowe. I to bynajmniej nie na te bałtyckie. Boom na wyjazdy Polaków do Wielkiej Brytanii i Irlandii spowodował, że przeprawy z wysp do Francji, Belgii czy Holandii stały się głównym źródłem utrzymania wyrastających jak grzyby po deszczu firm oferujących w internecie bilety na kontynent. Już dziś dla wielu agentów promowych bilety na przejazd kierowcy z autem osobowym z Dover do Calais czy Dunkierki to główne źródło utrzymania.
Będzie lepiej
Od kilku już lat triumwirat Unity Line, Stena Line i Poll- ferries dzieli i rządzi na Bałtyku. Nowe jednostki i nowe porty na trasach promów wydają się pieśnią przyszłości. Wszystko za sprawą braku infrastruktury.
Lepiej ma być dopiero za trzy lata, kiedy to w Gdyni ruszy Nabrzeże Polskie, mogące pomieścić nawet 300-metrowe jednostki. Z myślą o tym projekcie Unity Line już zamówiło promy typu ro-pax w Stoczni Szczecińskiej.
Oszczędności pozorne
Dimitrij Gabczenko
zastępca kierownika działu promowego PKS Gdańsk — Oliwa
„Puls Biznesu”: Dokąd najchętniej pływają Polacy?
Dimitrij Gabczenko: W lecie z Gdyni do Karlskrony. To około 1/3 przewozów bałtyckich. Sporo jest też chętnych na rejsy ze Świnoujścia do Ystad. Głównie dlatego że ceny są tam sztywne. A w przypadku rejsów do Karlskrony w zależności od dnia, obłożenia statku cena jest inna.
Podobno promy odprawiane z Polski są drogie i można zaoszczędzić, pływając np. z Niemiec, a potem podróżując między skandynawskimi wysepkami.
To nie do końca prawda. Pamiętajmy, że wsiadając na prom w Polsce, płynie się do któregoś z dużych skandynawskich portów około 8 godzin. Natomiast przy takiej operacji najpierw należy dojechać samochodem do portu w innym kraju. A potem trzeba liczyć się z kilkoma przesiadkami. Dodaje się więc do podróży sporo czasu. No i pamiętać też trzeba, że np. w Danii przejazdy przez mosty są płatne.
Na waszej stronie internetowej informujecie jednak o sporej grupie połączeń między portami brytyjskimi a kontynentalnymi.
W sezonie letnim najpopularniejsze są rejsy do Skandynawii. Ale poza sezonem dominuje sprzedaż biletów między Wielką Brytanią oraz Irlandią z portami Francji, Belgii czy Holandii. Poza miesiącami wakacyjnymi większość biletów sprzedawanych przez nas to te dla ludzi wracających i jadących do pracy na Wyspy.
Bartłomiej Rabij