Ostatnie miesiące nie były łatwe dla ubezpieczycieli. Musieli się przyzwyczaić do powrotu wojny cenowej, która prowadzi do spadku przychodów. Dodatkowo spowolnienie gospodarcze spowodowało, że klienci zacisnęli pasa i ograniczyli wydatki. Początek roku był ciężki (przychody w majątku spadły o 1,3 proc.), a kolejne kwartały miały być jeszcze gorsze. Tak się jednak nie stało. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) wynika, że rynek majątkowy w pierwszym półroczu urósł, co oznacza, że drugi kwartał branża miała bardzo dobry. Nie dość, że pozwolił on nadrobić straty z pierwszego, to jeszcze wyprowadził rynek na niewielki plus. Do końca czerwca ubezpieczyciele majątkowi zebrali blisko 13,9 mld zł, wobec 13,6 mld zł rok wcześniej. Nie oznacza to jednak końca trudnej sytuacji, bo rynek napędza przede wszystkim sprzedaż w segmencie dużych firm. Widać to było już w wynikach dużych towarzystw, takich jak Ergo Hestia czy Warta, które mocno postawiły na tę grupę klientów. Dodatkowo branża miała szczęście, bo doszło do kumulacji zamówień i przetargów w drugim kwartale.
— W pierwszym półroczu duże firmy z sektora energetycznego, wydobywczego czy infrastrukturalnego zawierały umowy ubezpieczenia na trzy lata. To miało wpływ na wzrost naszych przychodów, jak i całego rynku — wyjaśnia Jarosław Parkot, prezes Warty.
Jego zdaniem to, czy takie kontrakty pojawią się w kolejnych miesiącach, będzie zależało od kondycji gospodarki oraz chęci firm do inwestowania. Bez tego sytuacja na rynku może wrócić do tej z początku roku.
To, że jest źle, widać po wynikach segmentu komunikacyjnego. Sprzedaż polis OC spadła o 5 proc. (do 4,2 mld zł), a casco o 7 proc. (do 2,7 mld zł). Wojny cenowej na pewno nie powstrzyma fakt, że ubezpieczyciele zarabiają na tych polisach. Wynik techniczny w OC wyniósł 82 mln zł, a w casco 210 mln zł. Jednak Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU, przestrzega przed hurraoptymizmem. W ubiegłym roku także wydawało się, że komunikacja będzie rentowna, jednak ostatecznie branża musiała do polis OC dorzucić 427 mln zł.
— Trudno przewidzieć, czy sytuacja się poprawi. Na razie nie widać oznak zaprzestania
przez konkurentów prostej rywalizacji ceną w segmencie majątkowym, a szczególnie komunikacyjnym — mówi Jarosław Parkot.
W porównaniu z sytuacją na rynku majątkowym, sytuacja w życiówce jest stabilna. Branża cały czas leczy kaca po wyrugowaniu przez resort finansów polisolokat. W efekcie rynek zalicza największy spadek wartości od wielu lat. W porównaniu z czerwcem 2012 r. skurczył się już o prawie 20 proc., do 16 mld zł. To jednak nikogo nie martwi, bo polisolokaty nie były traktowane jako wartościowy i rentowny produkt, ale jako zło konieczne wynikające ze współpracy z bankami.
Za spadkiem przypisu poszedł także spadek zysku. W pierwszej połowie roku ubezpieczyciele życiowi zarobili 1,4 mld zł, o 18 proc. mniej niż przed rokiem. Jan Grzegorz Prądzyński, tłumaczy, że jest to efekt niższych wpływów z działalności lokacyjnej, spowodowanych spadkiem stóp procentowych. Lepiej sytuacja wynika w majątku, gdzie zyski poszły w górę o 11 proc., do 1,4 mld zł. Ze względu jednak na roczny okres rolowania portfela wojnę cenową w wynikach tego segmentu zobaczymy dopiero pod koniec roku.