Niewypowiedziana, rozpoczęta znacznie przed formalnym zarządzeniem przez prezydenta wyborów do Sejmu i Senatu wojna aspirujących do władzy partii rozkręca się zgodnie z zasadą — wszystkie chwyty dozwolone. Rozpaczliwie walcząca o odwrócenie spadkowych trendów koalicja PO-PSL trzyma w ręku parlament, zatem może rzucać na front ustawowe konkrety. PiS odpowiada bronią partyzancką, lecz skuteczną — może ogłaszać całkowicie bezkarnie ekonomiczne głupstwa, których do dnia głosowania (zapewne 18 października) i tak nikt nie sprawdzi.
Koniecznie trzeba przypomnieć realia terminowe. Sejm obraduje do piątku 10 lipca, a później 21-24 lipca oraz 4-5 sierpnia. Senat zaplanował posiedzenia 22-23 lipca oraz 5-7 sierpnia. Graniczną datą prawodawczej działalności parlamentu w kończącej się kadencji jest środa 5 sierpnia. Wszystkie ustawy ukończone w tymże dniu — chodzi o rozpatrzenie przez Sejm poprawek Senatu — zostaną do północy podpisane od ręki przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. W czwartek 6 sierpnia prezydent Andrzej Duda wypowie wobec Zgromadzenia Narodowego słowo „przysięgam” i w tej chwili zmieni się w Polsce polityczna rzeczywistość. Wszystkie ustawy, które koalicja PO-PSL przyśle już we wrześniu prezydentowi delegowanemu przez PiS, można uznać za nieistniejące. Może z wyjątkiem jakichś technicznych, neutralnych wyborczo. Każda zawierająca jakiekolwiek elementy możliwe do wykorzystania w kampanii zostanie zawetowana. Z kalendarza posiedzeń wynika, że Andrzej Duda w ogóle nie będzie musiał się martwić, czy koalicja rządowa uciuła 3/5 głosów do odbicia weta, ponieważ jeśli wykorzysta przysługujące mu 21 dni — Sejm po prostu już się nie zbierze.
Nieubłagany kalendarz ma zatem ogromne znaczenie dla losów każdego nerwowo zgłaszanego projektu. Klasycznym przykładem jest najświeższy pomysł PO przewalutowania na złote kredytów hipotecznych wziętych w walucie obcej po kursie z dnia przewalutowania. Różnica miałaby zostać podzielona między bank i klienta. Firmuje to premier Ewa Kopacz, ale formalnie wnosi jedna z jej przyjaciółekod kawy, kierująca komisją finansów posłanka Krystyna Skowrońska. Zawodowo prezesuje jednemu z banków spółdzielczych, w którym zresztą zaciągnęła kredyty jako klientka. Ten kontekst sam w sobie stanowi kuriozum, ale w wypadku projektu przewalutowania ważniejsza jest ścieżka prawna. Kolejny już raz pomysł, którym chlubi się rząd, pchany jest na skróty jako inicjatywa poselska, co umożliwia pominięcie trudnych uzgodnień międzyresortowych oraz konsultacji z uprawnionymi podmiotami. Na końcu akty prawne ogłaszane w Dzienniku Ustaw mają jednakową moc bez względu na ich autorstwo oraz procedowanie. Abstrahując od zawartości merytorycznej ustawy dotyczącej kredytów — ze względu na tryb określony w tytule nie powinna trafić na biurko prezydenta w podanym tam terminie.