Ukraina nie chce być pomostem

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2019-09-08 22:00

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie może pozwolić, aby jego kraj stał się żetonem w grze wielkich mocarstw — mówią eksperci.

Dziś, na początku kadencji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, nasz wschodni sąsiad ma jednoznaczne prozachodnie aspiracje. Jak sytuacja będzie wyglądać za pięć lat, gdy Ukraińcy ponownie pójdą do urn, by wybrać głowę państwa, na razie trudno przewidzieć.

BEZ OFIAR:
BEZ OFIAR:
Sławomir Dębski z PISM (z prawej) uważa, że prounijnych aspiracji Ukrainy nie można poświęcać na ołtarzu wielkich mocarstw, bo cała Europa ucierpi. Prof. Paweł Kowal z PAN obawia się natomiast, że mogą one paść ofiarą walki o wyborców.
Fot. WM

— Pytanie, czy kraj utrzyma swój unijny kurs, zadają sobie sami Ukraińcy. Problem w tym, że jak wynika z moich doświadczeń, na Ukrainie łatwiej zmienia się prezydentów niż sposób myślenia — uważa Hanne Severinsen, była długoletnia posłanka do duńskiego parlamentu.

W jej opinii nad Dniestrem mimo upływu lat wciąż pokutuje dziedzictwo sowieckie, a może nawet carskie, polegające na braku trójpodziału władzy. Wielu Ukraińców nadal myśli, że kraj potrzebuje jednego wodza, rządzącego silną ręką. Tymczasem droga ku Unii Europejskiejmusi polegać na czymś odwrotnym, na umacnianiu zaufania obywateli do instytucji państwa, przestrzeganiu prawa i faktycznych działaniach, które mają wyeliminować korupcję. Oczywiście czynników wpływających na to, czy Ukraina utrzyma proeuropejski kurs, jest znacznie więcej.

— To zależeć będzie również od Rosji i Władimira Putina — od tego, czy zechce rozmawiać o obecnej sytuacji dwustronnej. Pamiętajmy, że dla Rosji Ukraina to wciąż część jej wielkiego imperium i wielu Rosjan o autonomii Ukrainy myśli bardzo niechętnie — zwrócił uwagę Joachim Bitterlich, niemiecki dyplomata i były doradca kanclerza Helmuta Kohla.

Jego zdaniem drogą do utrzymania obecnego kursu Kijowa muszą być kompromisy.

— Nie powinniśmy mieć złudzeń co do tego, że możliwe jest rozwiązanie kwestii Krymu w sposób całkowicie satysfakcjonujący dla Ukrainy — stwierdzi eksambasador.

Przypomniał, że jeszcze w latach 90. zeszłego wieku w Europie często myślano, że Ukraina stanie się pomostem między Zachodem a Rosją. Uważa, że... wciąż jest szansa na takie rozwiązanie. Nie wszyscy podzielają ten pogląd.

— Być może było to możliwe pod koniec minionego wieku, ale teraz dla większości Ukraińców jest kompletnie nie do pomyślenia — stwierdził Jurij Panczenko, redaktor „Międzynarodowej Prawdy”, który prowadził dyskusję.

Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), przypomniał, że 30 lat temu Polska także nie chciała być pomostem.

— Pomosty mają to do siebie, że nad głowami obywateli przechodzą po nich obce armie. Nic dziwnego, że Ukraina nie chce nim być. Chce być częścią Unii — tłumaczył dyrektor PISM.

Co może zmienić ten kurs?

— Między innymi polityka Rosji, która nie chce Ukrainy w Unii Europejskiej i aby powstrzymać te aspiracje, używa siły. Prezydent Zełenski musi mieć tego świadomość — podobnie jak tego, że w wielu europejskich stolicach nie chcą Ukrainy w UE. Ci przywódcy uważają ją za żeton, który mogą rzucić na stół, np. w rozgrywce z Chinami — wyjaśnił Sławomir Dębski.

Jego zdaniem nowe władze w Kijowie nie powinny pozwolić, aby Ukraina stała się żetonem w grze wielkich mocarstw. Zdaniem prof. Pawła Kowala z Polskiej Akademii Nauk istnieją dwa poważne zagrożenia, które mogą wpływać na utrzymanie lub zmianę obecnego kursu kraju.

— Zazwyczaj na Ukrainie 1,5 roku po wyborach poparcie dla prezydenta radykalnie spadało. Dlatego za 1,5 roku możemy mieć znaczący spadek poparcia dla Wołodymyra Zełenskiego. Ofiarą może się stać prounijny kurs kraju — uważa Paweł Kowal.

Drugim ryzykiem jest kwestia umowy stowarzyszeniowej Ukrainy ze Wspólnotą. Może nie zostać do końca wypełniona, bo taki stan rzeczy będzie w interesie grupy najbogatszych Ukraińców. Efektem będzie stagnacja w dążeniu ku Zachodowi. W tej sytuacji — twierdzi Joachim Bitterlich — Ukraina będzie potrzebowała przede wszystkim cierpliwości.

— Unia Europejska faktycznie nie jest teraz gotowa na rozszerzenie, więc wejście Ukrainy do Wspólnoty staje się celem długoterminowym. Nie da się powtórzyć polskiego cudu gospodarczego sprzed lat. Ukraina jest krajem opartym na oligarchii — ocenił niemiecki dyplomata.

Wizja wieloletniego wyczekiwania w przedpokoju UE nie jest zbyt atrakcyjna. By Ukraińcy się nie zniechęcili, Wspólnota musi więc podtrzymywać ich przeświadczenie, że w wolnej Europie jest dla nich miejsce. Tak przynajmniej uważa Sławomir Dębski. Jego zdaniem termin „korupcja”, którym często uzasadnia się nieprzygotowanie poszczególnych państw do integracji, nie do końca odzwierciedla faktyczny stan rzeczy.

— Z korupcją mamy przecież do czynienia także w Europie Zachodniej. Tam wręczanie łapówek to sposób na łamanie ładu prawnego. Tego sposobu często ima się zresztą Rosja. Na Ukrainie łapówka służy do tego, by obywatel mógł wyegzekwować prawo, które mu przysługuje — uzasadnił dyrektor PISM.