UMTS CZEKAJĄ MAŁE KOREKTY

Siemieniec Tomasz, Sroka Jarosław
opublikowano: 2000-09-14 00:00

UMTS CZEKAJĄ MAŁE KOREKTY

Licencją interesują się Telecom Italia, Telefonica, SBC, Sonera, PZU, BGŻ i Poczta

POSTAWIMY NA SWOIM: Nie możemy sobie pozwolić na obniżenie ceny licencji na UMTS. Wiem, że obecni operatorzy GSM mają wiele zastrzeżeń do zasad przetargu, ale chciałbym zapewnić, że pewne korekty nie są jeszcze wykluczone — uważa Tomasz Szyszko, minister łączności. fot. GK

Minister Tomasz Szyszko przekonuje, że znajdą się chętni na pięć licencji UMTS, bo ich cena wcale nie jest wygórowana. Zapał potencjalnych licencjobiorców, a resort odwiedziło już kilkanaście podmiotów, mogą dodatkowo rozbudzić planowane korekty wstępnych zasad przetargu. W grę wchodzi m.in. wydłużenie czasu spłaty rat za licencje.

Ostateczne warunki przetargu na system telefonii komórkowej UMTS będą znane najpóźniej 2 października. Wtedy resort łączności ogłosi przetarg. Nie zmieni się już jednak ani liczba udostępnionych licencji, ani minimalna cena, czyli 750 mln EUR. Możliwe natomiast, że resort wprowadzi poprawki do zaprezentowanych 1 września zasad przetargu. Przykładowo, szef resortu zapowiedział wznowienie negocjacji z Ministerstwem Finansów w sprawie korzystniejszego rozłożenia spłaty rat za koncesje. Sporo kontrowersji budzi jednak zamiar wprowadzenia tzw. roamingu między operatorami GSM a nowymi podmiotami, które będą działały w systemie UMTS.

Czyste reguły

Nie jest jednak tajemnicą, że krajowi operatorzy GSM są niezadowoleni z faktu, iż będą zobowiązani do udostępniania swoich sieci nowym podmiotom, które rozpoczną świadczenie usług UMTS w Polsce.

— Nie zgadzam się z tezą, że wprowadzenie zasad roamingu jest nieuczciwą konkurencją wobec działających operatorów GSM. Takie rozwiązania wprowadzono też w innych krajach. Nie wykluczamy jednak zmiany zasad dotyczących tej kwestii. O szczegółach będziemy jeszcze rozmawiać z zainteresowanymi. Mamy też przygotowane własne koncepcje zmian — twierdzi Tomasz Szyszko, minister łączności.

Szef resortu przyznaje również, że ministerstwo zrobi wszystko, aby o zwycięstwie decydowały czytelne kryteria. Dlatego zakres przywileju ministra do zwiększenia wartości końcowej konkretnej oferty — co zapisane jest we wstępnej koncepcji przetargu — może zostać zmodyfikowany.

— Mamy w tym zakresie inne rozwiązania w zanadrzu. Zanim je ujawnię, chciałbym poznać jednak opinie operatorów w tej sprawie. Prowadzimy już rozmowy z licznymi potencjalnymi kandydatami do przetargu. Zainteresowanie jest naprawdę duże, i to zarówno ze strony zagranicznych operatorów, banków inwestycyjnych, jak i polskich podmiotów, które nie działają w branży telekomunikacyjnej. Są wśród nich inwestorzy z USA, Dalekiego Wschodu oraz Europy — podkreśla Tomasz Szyszko.

Resort odbył już kilkanaście spotkań z takimi firmami.

Potencjalni chętni już są

Jako potencjalnych licencjobiorców wymienia się m.in. amerykański SBC, azjatycki koncern Hutchison Whampoa, Telecom Italia, fińską Sonerę, hiszpańską Telefonicę oraz holenderski KPN.

Nie brakuje też chętnych wśród krajowych podmiotów. Chodzi o grupę PZU, BGŻ i Pocztę Polską.

— Trudno w tej chwili prognozować, ile ofert wpłynie. Możemy liczyć na minimum sześć i to byłaby zadowalająca liczba. Jeśli większość firm, które interesują się przetargiem, przystąpi do niego, to będzie ich zdecydowanie więcej — zapowiada Tomasz Szyszko.

Minister nie jest też zaskoczony planowanym udziałem PKP w przetargu.

— Przedsiębiorstwo dysponuje siecią szkieletową, budynkami, prawem drogi oraz inną infrastrukturą. Kolej może więc być cennym partnerem w konsorcjum. Nie sądzę natomiast, aby PKP w obecnej sytuacji finansowej było firmą, która zbuduje takie konsorcjum — mówi Tomasz Szyszko.

Minister nie traktuje natomiast poważnie obaw, że ofert będzie mniej niż licencji.

Sporne kwestie

Największe kontrowersje budzi oczywiście cena licencji. Za każdą z nich należy zapłacić co najmniej 750 mln EUR (2,8 mld zł). Warto podkreślić, że jest to tylko cena wejścia na rynek, a uruchomienie sieci pochłonie od 3 do 4 mld USD.

— Korzystaliśmy z wielu opracowań, które odnosiły się do już przeprowadzonych w Europie przetargów. Ustalenie minimalnej wartości jednej polskiej koncesji było przedmiotem burzliwej dyskusji. Z jednej strony, patrząc na to, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii i Niemczech, mogliśmy zażądać więcej. Z drugiej strony — przyrównując się chociażby do Hiszpanii — mniej. Wybraliśmy kompromisowe rozwiązanie. Zapewniam jednak, że dysponujemy też znacznie wyższymi wycenami wartości polskiego rynku — twierdzi Tomasz Szyszko.

Oficjalnie wszyscy zainteresowani operatorzy narzekają, że cena licencji jest zbyt wysoka i odbije się to na klientach usług UMTS. Centertel, Era, Plus i Netia zgodnie twierdzą, że cena za jedną licencję nie powinna przekroczyć 100-200 mln EUR (380-760 mln zł).

— Zawsze może pojawić się ocena, szczególnie ze strony operatorów GSM, że żądamy zbyt wiele i że odbije się to negatywnie na rynku. Proszę jednak zwrócić uwagę, że takie głosy pojawiają się na całym świecie i są wypowiadane przez operatorów zainteresowanych tym, aby koncesje były jak najtańsze. Trudno im się zresztą dziwić. Mimo tych czarnych wizji niektóre rządy decydują się na pełną aukcję — mówi Tomasz Szyszko.

Minister zapewnia również, że operatorzy zagraniczni — potencjalni kandydaci do startu w przetargu, z którymi rozmawiał — nie są zaskoczeni poziomem ceny i co więcej — nie mają wobec niej zastrzeżeń. Jest też dwóch kandydatów, którzy deklarują zapłacenie „każdych pieniędzy za licencje”.

Realna konkurencja

Na tym nie koniec listy rozbieżności. Operatorzy GSM opowiadali się też za mniejszą liczbą licencji.

— Bardzo długo zastanawialiśmy się nad tym. W grę wchodziło wydanie czterech lub pięciu licencji. Ostatecznie wybraliśmy ten drugi wariant, a to dlatego, żeby zwiększyć konkurencję. Niektórzy z operatorów twierdzą, że dla piątego podmiotu może już nie być miejsca na rynku. Mamy inne zdanie na ten temat — wyjaśnia minister.

Jego zdaniem, polski rynek, jako niezwykle dynamiczny, ma tzw. bardzo niską penetrację, a w związku z tym bardzo wysoki potencjał rozwojowy. Ma o tym świadczyć historia rozwoju GSM. Jeden z operatorów szacował w 1996 r., że po czterech latach działalności będzie miał około 400 tys. klientów, a ma pięciokrotnie więcej.

— Te wszystkie elementy — choć oczywiście nie tylko one — miały wpływ na ustaloną przez nas cenę licencji UMTS — tłumaczy Tomasz Szyszko.

Zaprzecza natomiast, że cena koncesji została narzucona przez Ministerstwo Finansów, które taki właśnie poziom zaplanowało w projekcie budżetu na 2001 rok.

— Wpływy będą większe. Przyznaję jednak, że decyzja o zorganizowaniu przetargu jest decyzją polityczną, mającą znaczenie dla budżetu. Tego nie ma co ukrywać — twierdzi minister Szyszko.

Kolejne wątpliwości budzi harmonogram przetargu oraz czas, jaki resort miał na jego przygotowanie.

— Chciałbym obalić przekonanie, że przetarg jest przygotowywany w pośpiechu. Intensywne prace nad nim trwają już bardzo długo. Przetarg chcemy rozstrzygnąć w tym roku i jestem przekonany, że będzie to z pożytkiem dla rynku i rozwoju usług UMTS. Będziemy też pionierem we wprowadzaniu UMTS w tej części Europy, a to może mieć ogromne znaczenie dla rozwoju gospodarki — uważa minister Szyszko.

I w tym przypadku zdanie ministra zasadniczo różni się od opinii operatorów GSM. Centertel, PTC i Polkomtel uważają, że na UMTS w Polsce jest za wcześnie. Chociażby dlatego, że penetracja rynku GSM jest jeszcze bardzo niska, a i budowa infrastruktury dla tego systemu nie została zakończona.

Interesujące mogą być natomiast losy oferty TP SA — która ma zagwarantowaną licencję — jeśli okaże się, że złożyła najmniej konkurencyjną propozycję, a oferentów będzie więcej niż koncesji.

— Opracowaliśmy mechanizm, który rozwiąże taki problem. Odbędzie się to na zasadach równego traktowania wszystkich podmiotów i zapewniam, że nie ma to nic wspólnego z umową prywatyzacyjną polskiego telekomu. Szczegółów nie chcę na razie ujawniać — mówi minister.

I tyle na temat UMTS.

Problemy z long-distance...

Kolejnym dużym wyzwaniem dla resortu łączności jest rozwiązanie problemów operatorów mających rywalizować z TP SA na rynku połączeń międzystrefowych. Netia 1 powinna była podpisać umowę o tzw. interconnection z narodowym operatorem 4 września. Porozumienie do tej pory nie jest uzgodnione. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podobne problemy ma Niezależny Operator Międzystrefowy. W tym przypadku termin na negocjacje mija 15 września.

— Nie słyszałem od samych zainteresowanych, aby rozważali zwrócenie koncesji. Problemy w negocjacjach istnieją i po części jest to wina resortu. Rozporządzenie regulujące kilka kwestii dotyczących tego rynku jest spóźnione, ale lada dzień — po ustaleniu ostatnich szczegółów z resortem skarbu — będzie gotowe. Aktywnie uczestniczymy też w mediacji nowych operatorów z TP SA i przynoszą one dobre efekty, choć nie rozwiązują wszystkich problemów — przyznaje Tomasz Szyszko.

Minister nie wyklucza bardziej zdecydowanej ingerencji w toczące się negocjacje.

— Jeżeli strony nie dojdą do porozumienia i spółki zwrócą się do nas o arbitraż, to niezwłocznie do niego przystąpimy. Chcemy tę sprawę jak najszybciej rozwiązać — przekonuje Tomasz Szyszko.

Oprócz spraw związanych z long-distance, rozporządzenie ureguluje również — długo oczekiwane — kwestie dotyczące usług VoIP.

...i operatorami lokalnymi

— Mamy kilka pomysłów na rozwiązanie tych problemów, w tym wprowadzenie rozporządzenia dotyczącego odłożenia spłaty rat licencyjnych w zamian za inwestycje na terenach wiejskich. Jeśli ten pomysł nie wystarczy, będziemy pracowali nad innymi rozwiązaniami — twierdzi minister.

Na wsparcie resortu może też liczyć PTO, które ogłosiło upadłość.

Resort nie zamierza także zaniedbywać pozostałych teleoperatorów lokalnych. W grę wchodzi m.in. rozwinięcie programów pomocowych na budowę infrastruktury telekomunikacyjnej.

— Mamy kilka propozycji. Niedopuszczalna jest sytuacja, żeby niezależne podmioty, z powodu problemów finansowych, odsprzedawały swoich abonentów TP SA — przyznaje Tomasz Szyszko.

Resort chce też rozmawiać z France Telecom, jeszcze przed finalizacją transakcji, w sprawie zobowiązania narodowego operatora do inwestycji na terenach słabo zurbanizowanych.

— Ta sprawa jest jeszcze otwarta i temat zostanie podjęty przy okazji podpisywania przez regulatora umowy z inwestorem TP SA. Zresztą Paweł Rzepka, prezes TP SA, deklarował ostatnio, że jego firma nadal będzie przeznaczała znaczące kwoty na inwestycje na tych terenach — dodaje Tomasz Szyszko.