Utrata połowy wadium za sabotowanie przetargu

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2012-11-29 00:00

Resort transportu chce wyeliminować nieuczciwe firmy z konkursów na sprzedaż państwowych i samorządowych nieruchomości.

Tak dalej być nie musi — to oklepane hasło przyświecało autorom projektu nowelizacji ustawy dotyczącej sprzedaży publicznych nieruchomości. Resort transportu chce z przetargów wyeliminować nieuczciwych graczy. Twierdzi, że w wielu (zwłaszcza samorządowych) przetargach pojawiają się firmy, które faktycznie nie biorą udziału, zmuszając gminy do rozpisania kolejnego — z niższą ceną wywoławczą.

— To znacznie podnosi koszty organizacji przetargów — podkreśla Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich. Dlatego resort chce tak zaostrzyć przepisy, by zniechęcić firmy do gry na obniżkę ceny.

Wprowadza zapisy, które zwiększą maksymalną kwotę wadium z 20 do 30 proc. ceny nieruchomości. Jeśli w przetargu nikt nie zaproponuje ceny wywoławczej (albo wyższej), organizator zatrzyma połowę wadium od każdego z uczestników. Pomysł ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników.

— Każdy zapis eliminujący nieuzasadnione koszty związanez przetargami jest zasadny — przyklaskuje pomysłowi Andrzej Porawski.

— Nowe regulacje uporządkują proces przetargowy. Możliwość utraty 50 proc. wadium może skutecznie zawęzić liczbę uczestników przetargu. Jeśli ktoś uważa, że cena wywoławcza w pierwszym przetargu jest za wysoka, podejdzie do drugiego. Taki mechanizm jest podobny do aukcji holenderskich. Zwiększenie wadium z 20 do 30 proc. dla poważnych nabywców nie powinno mieć istotnego znaczenia — uważa Mariusz Michałowski, dyrektor zarządzający funduszu Black Lion. Nie wszystkich jednak przekonują pomysły resortu.

— Proponowane zapisy mogą zniechęcić wiele firm do uczestnictwa w przetargach. Nie wszyscy są nieuczciwi. Czasem ktoś staruje, ale w trakcie zmienia się sytuacja rynkowa, więc nie może zaproponować ceny wywoławczej. Trudno wówczas karać zatrzymaniem wadium — uważa Wojciech Zawidzki, burmistrz Brześcia Kujawskiego, który właśnie stara się zachęcić inwestorów do gruntów, przy mającej powstać autostradzie A1.

— Jeśli staruję w przetargu, to znaczy, że jestem gotowy zapłacić cenę wywoławczą. Nowy przepis jedynie niepotrzebnie podniesie nieco koszty wadium — komentuje Dariusz Blocher, szef Budimeksu.