Utrzymuje się deficyt handlu zagranicznego
PLUSY I MINUSY: Poprawia się struktura geograficzna polskiego handlu zagranicznego, ale systematycznie pogarszają się jego wyniki.
Jak co miesiąc, GUS podliczył obroty towarowe polskiego handlu zagranicznego. Najnowszy bilans obejmuje półrocze 1999 r., a więc stanowi już poważny punkt odniesienia. Obroty liczone są na podstawie kart statystycznych z dokumentów SAD, potwierdzonych przez urzędy celne, po przekroczeniu towaru przez granicę państwa. Nie uwzględnia się obrotów wolnych obszarów celnych, reeksportu bezpośredniego i importu na bezpośredni reeksport, usług (z wyjątkiem obrotu uszlachetniającego), remontów, budownictwa oraz patentów, licencji i know-how.
STATYSTYKA potwierdza umacnianie się bardzo niekorzystnej tendencji — niestety, systematycznie pogarszają się wyniki polskiego handlu zagranicznego. Na koniec czerwca deficyt obrotów towarowych wyniósł 8,36 mld USD. Polska wyeksportowała w pierwszym półroczu 1999 r. za łączną kwotę 12,92 mld USD, podczas gdy import osiągnął rozmiary 21,28 mld USD.
PÓŁROCZNE dane wstępne NBP, obejmujące wymianę towarową w ujęciu płatniczym, są ciut lepsze. Wpływy eksportowe wyniosły 13,33 mld USD, natomiast import osiągnął wartość 19,48 mld USD. Znaczy to, że płatności z tytułu wymiany towarowej wykazały saldo ujemne równe „tylko” 6,15 mld USD. Powodem tych rozbieżności — w stosunku do liczb pochodzących z dokumentów celnych — są odłożone terminy płatności za wiele wywożonych oraz sprowadzanych towarów.
NAJWIĘKSZYM POZYTYWEM polskiego handlu zagranicznego jest nieodwracalna już zmiana jego struktury geograficznej. Udział państw Unii Europejskiej w całości naszego eksportu osiągnął 71,92 proc., natomiast w imporcie — 66,03 proc. Wskaźników tych nie da się jednak poprawić czy choćby ustabilizować bez zmiany struktury rzeczowej wymiany zagranicznej. W eksporcie wciąż dominują towary o bardzo niskim stopniu przetworzenia. Także struktura importu jest przestarzała i nie przystaje do potrzeb modernizującej się gospodarki.
POLSKA zanotowała ujemne saldo w obrotach ze wszystkimi grupami krajów (patrz wykres). Na Unię Europejską przypada 56,93 proc. całego deficytu — a zatem mniej niż wynoszą procentowe udziały eksportu i importu — natomiast na pozostałe kraje rozwinięte (czyli resztę Europy Zachodniej oraz USA, Kanadę, Japonię, Australię, Nową Zelandię, RPA i Izrael) aż 14,07 proc. Handel z grupą CEFTA przynosi 4,73 proc. deficytu, zaś z pozostałą częścią regionu (czyli Rosją, państwami z europejskiej części byłego ZSRR oraz Albanią) — 4,32 proc. Pozostałe 19,95 proc. deficytu pochodzi z obrotów z krajami rozwijającymi się, do których statystyka zalicza Azję, Afrykę, Amerykę Łacińską oraz — to ciekawostka — obszar byłej Jugosławii (z wyjątkiem Słowenii).
POWODY słabości naszego eksportu dzielą się na dwie grupy. Głównymi przyczynami wewnętrznymi pozostają niska konkurencyjność oferty oraz pogarszanie się wskaźników ekonomicznych przedsiębiorstw. Do przyczyn zagranicznych należy natomiast spowolnienie tempa wzrostu w Europie Zachodniej, oznaczające mniejszą gotowość przyjmowania naszych towarów. Co do handlu w kierunku wschodnim, to długo jeszcze nie otrząśnie się on z szoku po rosyjskim kryzysie. Eksport z Polski zmniejszył się o 70 proc., a Rosja spadła z medalowej na dwunastą pozycję wśród odbiorców polskich towarów. Poza pierwszą dziesiątkę wypadł także inny nasz wielki sąsiad — Ukraina.
UJEMNE SALDO obrotów bieżących z zagranicą jest bardzo ważnym — choć oczywiście nie jedynym — czynnikiem zewnętrznej nierównowagi gospodarki narodowej. Dopóki nie nastąpi jej zauważalny proeksportowy zwrot, dopóty będzie ona tylko bronić się przed głębszym kryzysem. Dopiero poprawa bilansu handlu zagranicznego będzie prawdziwym — a nie deklarowanym — dowodem ożywienia koniunktury i przełamywania okresu schłodzenia. Na razie zarówno w ujęciu statystycznym, jak i płatniczym wychodzi na to, że dobrze nie jest.