Niegdyś bywaliśmy tam wielokrotnie, zawsze wychodząc usatysfakcjonowani. Po latach wpadliśmy ponownie. W kuchni włada duet: Marcin Przybysz (szef kreatywny) — w jego smakowym laboratorium rodzą się zaskakujące dania — i Adam Komar, szef kuchni z polotem.








WĘDROWNA TROĆ…
Peregrynując po menu, wybraliśmy troć (również wędrowną). Bynajmniej nie siermiężną. Była marynowana w koprze włoskim. Były z nią też winogrona. W kontekście baraży z winami zaniepokoiła nas śladowa obecność grejpfruta. Gdy zastanawialiśmy się nad jej potencjalnymi winnymi kompanami, pojawił się jak dobry duszek sommelier Piotr Zieliński. Padły trzy propozycje. Spróbowaliśmy każdej. Troć zdecydowanie pokochała polskie wino z Winnicy Jaworka: Cha-re 2013 — niezwykły kupaż Chardonnay i Auxerrois. Jaworek to największa polska winnica (okolice Wrocławia). Byliśmy w niej przed wielu laty w zaskakujących okolicznościach: powitały nas wystrzały z rakietnic. Początkowo myśleliśmy, że może wrócili tam Niemcy, a potem nieskromnie, że to na cześć naszego przybycia. Tymczasem była to „obrona Częstochowy”. Załoga broniła się przed dywanowymi nalotami szpaków, usilnie dążących do wydziobania wszystkich winogron tuż przed rozpoczęciem zbiorów. Z innych przystawek w Belvedere zapamiętaliśmy spektakularny siekany tatar z oliwą z lubczyka i musem z borowików. Palce lizać!
…I DZIKI DORSZ
W oczekiwaniu na dania główne zaproponowano nam przerywnik w postaci kremu ziemniaczanego. Nie odmówiliśmy. Był zjawiskowy! Muśnięty prażoną kaszanką, a do tego w oparach trufli. Nalegano, by spróbować z nim wina. Długo się broniliśmy — zupy generalnie nie lubią się z winami. Ulegliśmy jednak w końcu i bardzo dobrze się stało. Zaproponowana przez sommeliera „Włoszka” Donna Laura, Falanghina, 2014 miło się wtuliła w krem, obalając jednym ruchem nasze wcześniejsze uprzedzenia. Godne polecenia są w Belvedere dania rybne, np. turbot z brokułami i komosą ryżową i dziki dorsz z palonym pęczakiem. Podchodziliśmy je kilkoma winami (jak Kmicic Chowańskiego), ale bez specjalnych sukcesów. Gdy omal postanowiliśmy wywiesić białą flagę, nagle przyszło olśnienie.A może by tak spróbować degustowanego wcześniej polskiego kolegę Cha-re z Winnicy Jaworka? Ruszyliśmy co koń wyskoczy. Strzał okazał się w dziesiątkę.
POLAK POTRAFI
A dania mięsne? Nam przypadła do gustu smażona jagnięcina z pieczoną papryką i dumnie przypiętą broszką (wędzoną śliwką). Otoczona subtelnym szalem ze świeżej kapusty. Świetna harmonia smaków. Oczywiście uderzyliśmy w nią importowanymi czerwonymi winami. Niestety nie zasmakowały. Ponownie laureatem zostało wino polskie. Tym razem czerwone jednoszczepowe Ro Do, 2013, z winnicy Płochockich (pod Sandomierzem).
KREM Z ŻUBRÓWKI
Desery tworzy w Belvedere cukiernik Rafał Gajownik. Zaproponował nam pieczone jabłko w czekoladowej kuli z kremem z żubrówki i lodami z cytrynowego tymianku. Było tak dobrze, że postanowiliśmy pominąć wyszukiwanie dla niego winnego kompana. Długo trwaliśmy w miłym błogostanie... Belvedere to warta polecenia restauracja. Nic dziwnego, że od lat jest wymieniana przez Michelina jako godna zauważenia. Ostatnio dostała dwie czapki w przewodniku Gault&Millau. Bywały tam osobistości: Barack Obama, królowa Hiszpanii Zofia, Hillary Clinton (by wymienić kilka). A celebryci byle czego nie jedzą. Brawa dla właścicielki. Dalej tak trzymać! &
Restauracja Belvedere
Warszawa ul. Agrykola 1
Ogólne wrażenie 5,5
Wina do potraw 5,0
Potrawy 5,5
Wystrój wnętrza 5,5
Obsługa 5,5
Na biznes lunch 5,0
Na obiad z rodziną 5,0