W stolicy brakuje lokali sklepowych

Zgutka Małgorzata
opublikowano: 1999-03-10 00:00

W stolicy brakuje lokali sklepowych

Wieloletni najemcy płacą zaniżone czynsze

BEZPIECZNIE: Niektóre firmy, ze względów bezpieczeństwa, świadomie nie umieszczają swoich sklepów w centrum Warszawy. Wybierają chronione i zamykane centra handlowe — wyjaśnia Janusz Allina z Couderq & Kubas. fot. Małgorzata Pstrągowska

Centrum Warszawy długo jeszcze nie będzie wyglądało jak londyńska Oxford Street. Brakuje powierzchni na małe, ekskluzywne sklepiki. Przeszkodą nie do pokonania są stare umowy najmu zawarte na czas nieokreślony.

W większość miast w Polsce nie ma pasaży handlowych z prawdziwego zdarzenia. Część aglomeracji powoli zaczyna coś w tym kierunku robić i dobrze im to wychodzi. Niestety nie można tego powiedzieć o Warszawie, która w centrum ma tylko dwie ulice handlowe.

— Są nimi Nowy Świat i Chmielna, ale to zdecydowanie za mało, jak na miasto liczące blisko 2 mln mieszkańców. Rolę pasażu handlowego powinna pełnić Marszałkowska, ale czas zatrzymał się na niej w epoce PRL — tłumaczy Janusz Allina z Couderq & Kubas.

Część znajdujących się tam sklepów nadal swoim wyglądem nie zachęca, by wejść do środka. Znane na świecie firmy chciałyby otworzyć tam sklepy, ale uniemożliwiają im to panujące w stolicy układy.

Za półdarmo

— Znalezienie w centrum Warszawy lokalu na sklep graniczy z cudem. Powierzchnie handlowe przy głównych ulicach zostały zajęte wiele lat temu. Długoletni najemcy prowadzący skromne sklepiki nie mają zamiaru ich opuszczać — wyjaśnia Andrzej Olszewski z agencji nieruchomości Atena.

Twierdzi, że nawet władze stolicy nie mogą zmienić tej sytuacji. Większość najemców ma podpisane z miastem umowy na czas nieokreślony. Na ich podstawie za lokale w centrum płacą czynsze według śmiesznych wręcz stawek.

— Za wynajem powierzchni przy głównych ulicach Warszawy płacą co miesiąc 20-25 zł za 1 mkw. Umowę można im wypowiedzieć tylko wówczas, gdy nie będą spełniali określonych w niej warunków. Właściciele nie chcąc stracić lokali płacą w terminie i nie łamią ustaleń — mówi Grzegorz Dzieniowski z Zarządu Domów Komunalnych Śródmieście.

Przyznaje, że trochę więcej płacą ci, którzy podpisali umowy na czas określony.

— Tutaj wysokość opłaty zależy od strefy, w której znajduje się sklep. Najdroższe jest centrum stolicy, czyli strefa S. Za metr powierzchni najemcy muszą co miesiąc zapłacić 60 zł — wyjaśnia Grzegorz Dzieniowski.

Przyznaje, że w porównaniu ze stawkami, jakie osiągają lokale na wolnym rynku, jest to i tak niska kwota. Zwalniające się sklepy wystawia się do konkursu ofert. W ubiegłym roku przy wynajmie lokalu na Nowym Świecie padł rekord cenowy — 480 zł za mkw.

— Rocznie w śródmieściu do konkursu wystawia się blisko 100 lokali. Zaledwie kilka z nich położonych jest w dobrych punktach. To kropla w morzu potrzeb — uważa Grzegorz Dzieniowski.

Zaczynają gdzie indziej

Wiele firm swoją działalność w Polsce planowało rozpocząć od Warszawy. Większość z nich po kłopotach lokalowych, jakie tu spotkała, zdecydowała się najpierw zaistnieć w innych miastach.

— Takich trudności z lokalami nie ma w Łodzi. Przy ulicy Piotrkowskiej wciąż pojawiają się nowe, ekskluzywne sklepy. Ma ona szanse stać się najdłuższą ulicą handlową Europy — twierdzi Zbigniew Kubiński, prezes łódzkiego biura obrotu nieruchomościami Expert.

Zdaniem Janusza Alliny, nienajgorzej wygląda również sytuacja we Wrocławiu.

— Uliczki w centrum usiane są sklepikami. Coś zaczyna się dziać w Bydgoszczy i Gdyni — dodaje Janusz Allina.

Małgorzata Zgutka