W strefie euro stopy tną, w Polsce się o nie kłócą

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-12-12 20:00

Większość banków centralnych na świecie obniża stopy procentowe. W czwartek uczyniły to władze pieniężne strefy euro i Szwajcarii. Narodowy Bank Polski nie dołącza do tego trendu, co jest kontrowersyjne, ale da się w jakiejś mierze uzasadnić wysoką bieżącą stopą inflacji.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od początku listopada) 14 banków centralnych – spośród 38, które monitoruje Bank Rozliczeń Międzynarodowych – ścięło stopy procentowe. W ciągu minionych sześciu miesięcy łącznie 26 banków luzowało politykę pieniężną. Są wśród nich Europejski Bank Centralny oraz Szwajcarski Bank Narodowy, które w czwartek obniżyły stopy odpowiednio o 0,25 i 0,5 pkt proc. Jest to reakcją na dwa zjawiska: stopniowy spadek inflacji oraz rozczarowująco niski wzrost gospodarczy.

W czwartek EBC zredukował prognozy wzrostu gospodarczego strefy euro w 2025 r. do 1,1 proc., wobec 1,3 proc. we wrześniu. A to wciąż dużo, bo bilans ryzyk, zdaniem Christine Lagarde, szefowej banku, jest negatywny. Żeby wykręcić ponad 1 proc. wzrostu w przyszłym roku, już wkrótce musiałyby pojawić się jakieś sygnały ożywienia. Tymczasem widać ich wręcz coraz mniej. Dlatego kontrakty terminowe wyceniają, spadek stóp w EBC jeszcze kilka razy w najbliższych kwartałach docelowo stopa depozytowa osiągnie 2 proc. wobec obecnego poziomu 3 proc.

Można wręcz zarzucić EBC, że działa kunktatorsko. Przykłada nadmierną wagę do bieżącej inflacji, która znajduje się lekko powyżej celu banku centralnego, a nie docenia faktu, że gospodarka strefy euro jest w stagnacji, bez oznak fundamentalnej presji inflacyjnej. Zeszłoroczne szacunki samego ECB wskazują, że stopa neutralna, czyli taka, która powinna być utrzymywana w warunkach inflacji będącej trwale na poziomie celu, wynosi między 1,75 a 2,75 proc. Już dziś stopa banku powinna znajdować się w tym przedziale, czyli ok. 0,5-1 pkt proc. poniżej bieżącego poziomu. Christine Lagarde przyznała, że podczas posiedzenia padły wnioski o głębsze cięcie stóp, ale zdecydowana większość gubernatorów była przeciw. Utrzymywanie wciąż restrykcyjnej polityki pieniężnej uzasadnia wysoką dynamiką cen usług.

Moja interpretacja sytuacji jest taka, że bankierzy centralni po fatalnych doświadczeniach z inflacją z ostatnich lat boją się podjąć ryzyko luźnej polityki pieniężnej. Wolą działać zbyt ostrożnie niż odważnie. Jak typowi urzędnicy. A to błąd, ponieważ restrykcyjna polityka pieniężna może w końcu utrudnić redukowanie inflacji przez to, że uniemożliwi zwiększenie mocy podażowych gospodarki. Jeżeli zdolności produkcyjne nie będą rosły przez brak inwestycji to trudniejsze może być równoważenie popytu i podaż w gospodarce.

Jednocześnie można zauważyć, że w strefie euro udało się wypracować pewien konsensus, że polityka pieniężna nie podlega istotnej krytyce politycznej. Klasyczna teoria ekonomii sugeruje, że z dwojga złego ostatecznie lepiej prowadzić zbyt restrykcyjną niż zbyt luźną politykę pieniężną i ewidentnie ta teoria jest akceptowana w strefie euro.

Inaczej jest w Polsce. NBP trzyma stopy procentowe bez zmian, co spotyka się z coraz większą krytyką ze strony polityków rządu. Ostatnio rozbieżność między bankiem centralnym a rządem się powiększyła. Prezes NBP Adam Glapiński mówił, że dyskusja o obniżkach stóp rozpocznie się najwcześniej pod koniec 2025 r., a z kolei minister finansów Andrzej Domański opowiadał w wywiadzie dla Bloomberga o problemach w komunikacji z bankiem centralnym i apelował o redukcję stóp. Jeszcze mocniej sprawę postawił Rafał Trzaskowski, kandydat w wyborach prezydenckich, który w przemówieniu inaugurującym start kampanii oskarżał Adama Glapińskiego o celowe utrzymywanie zbyt wysokich stóp w celu zaszkodzenia rządowi. Wygląda na to, że stopy procentowe będą jednym z gorących tematów kampanii wyborczej w Polsce, co może utrudnić członkom Rady Polityki Pieniężnej chłodną ocenę sytuacji (innym stronom też, ale to RPP podejmuje decyzje).

Jak ocenić racje w tym sporze? W mojej ocenie NBP mógłby już obniżać stopy procentowe, ponieważ wzrost gospodarczy zaskakuje negatywnie, inwestycje i konsumpcja rosną bardzo wolno, presja inflacyjna poza cenami administrowanymi jest umiarkowana, akcja kredytowa jest słaba, a rosnące koszty obsługi długu mogą destabilizować finanse publiczne. Trzymanie długo wysokich stóp może być kontrproduktywne. Aczkolwiek muszę przyznać, że argumenty w sporze o stopy nie są jednoznaczne. Bieżąca inflacja jest wysoka, wzrost płac również jest silny, bezrobocie nie rośnie. Nie jest to sytuacja czarno-biała i Adam Glapiński ma swoje racje. Oczywiście takie zniuansowanie nie pasuje do polityki i czeka nas niezła awantura o stopy.