W tęczę Franków orzeł biały...

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2015-01-21 00:00

GRY KURSOWE …patrząc, lot swój w niebo wzbił. Pierwotny tekst „Warszawianki” z 1831 r. nieprzypadkowo przyszedł mi do głowy w odniesieniu do szwajcarskich franków pisanych przez małe f.

Niektóre nerwowe działania po ubiegłotygodniowym skoku wysokości rat kredytów hipotecznych denominowanych w CHF jako żywo pasują do następnej frazy pieśni: „Powstań, Polsko, skrusz kajdany…”. Specyficzna Polska uderzona po kieszeni liczy około 565 tys. kredytobiorców. Notabene górników mamy nieco ponad 100 tys., czyli aż pięć razy mniej. Oczywiście frankowcy (inna wersja językowa — frankowicze) nie są tak zwarci i zdeterminowani jak górnicy. W uproszczeniu mieszkają w Lemingradzie, traktowanym rzecz jasna jako kategoria społeczna, a nie ograniczanym do osiedla w warszawskim Wilanowie.

Bloomberg

Jest to jednak elektorat tak ważny i wielki, że premier Ewa Kopacz wydała służbom państwa rozkaz kontruderzenia na banki. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdzi, czy nie doszło do naruszenia zbiorowych interesów kredytobiorców w zakresie nieuwzględniania ujemnego wskaźnika LIBOR (na jego podstawie naliczane jest oprocentowanie kredytów w CHF) oraz żądań od klientów dodatkowych zabezpieczeń. Zwłaszcza drugie zjawisko to rzeczywiście bezczelność banków i naruszenie dobrych obyczajów. Proceder żądania dodatkowych pieniędzy nawet od kredytobiorców wzorowo spłacających raty jest karygodny. Rozkazy pani premier uruchomiły również działania Komisji Nadzoru Finansowego, poza tym z troską pochylił się nad problemem Komitet Stabilności Finansowej.

Szok frankowców ma oczywiście i drugą stronę medalu, bardzo dla nich niewygodną. Zaciąganie kredytów w walucie innej, niż się zarabia, powodowane jest chęcią osiągnięcia tych samych efektów materialnych mniejszym kosztem, czyli per saldo — nadzwyczajnego zarobienia. Wyrasta z dokładnie tego samego pnia co wpłacanie przez naiwnych pieniędzy niegdyś do tzw. Bezpiecznej Kasy Oszczędności słynnego Lecha Grobelnego, a niedawno do Amber Gold. Podobny charakter ma również rozczarowanie, choć oczywiście jego skala jest nieporównywalna — Szwajcaria nie zwinęła się nagle z pieniędzmi, ale jedynie jej waluta stała się dla Polaków przez kilka lat dwukrotnie droższa.

Polscy frankowcy to generalnie dobrze wykształcona klasa średnia lub bliska średniej. Nie mogą zatem udawać, że decydując się w XXI wieku na kredyty we frankach szwajcarskich, nie mieli pojęcia o ryzyku kursowym, bo takim naiwnym tłumaczeniem obrażają inteligencję pozostałej części społeczeństwa. Mnie najbardziej zaszokował serialowy celebryta, pokazany w telewizji jako dowód, że „nawet” takie osoby wyniesione na narodowe ołtarze oglądalności także zostały trafione podwyższonymi ratami kredytów. Podjęcie kilka lat temu frankowego ryzyka tłumaczył głównie okolicznością, że taki był… trend. Brali inni celebryci, także znani politycy etc., zatem poddał się mechanizmowi stadnemu i złudnemu poczuciu zbiorowego bezpieczeństwa. Realnym rozwiązaniem jego stresu jest po prostu czekanie, aż trend się odwróci albo przynajmniej złagodnieje.