W TVP jest już 31 związków zawodowych, a niedługo ich liczba jeszcze wzrośnie. To forma obrony przed zwolnieniami.
Rośnie liczba związków zawodowych w TVP. Obecnie jest ich 31, a trzy są w fazie rejestracji. Przyczyna ich powstawania jest prosta. TVP tnie zatrudnienie, a członkostwo w związku daje większe szanse na przetrwanie. W ubiegłym roku posady straciło 500 osób, w tym roku ma odejść ponad tysiąc. W TVP pracuje 6 tys. osób.
— Liczba związków zawodowych w TVP jest nieporozumieniem. Tylko cztery: OPZZ, Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Radia i Telewizji, Syndykat Dziennikarzy Polskich i NSZZ Solidarność prowadzą działalność związkową. Reszta została założona dla obrony przed zwolnieniami. W Biurze Kontroli, zatrudniającym 20 osób, działają dwa związki zawodowe — mówi Jarosław Najmoła, szef Solidarności.
Zarząd TVP nie może zapanować nad sytuacją.
— Musimy przestrzegać ustawy o związkach i nie możemy zabronić zakładania nowych. Ustawa chroni przed zwolnieniami już około 400 osób. To prawie tyle, ile zatrudnia Polsat — mówi Janusz Cieliszak, rzecznik prasowy TVP.
Ta liczba odnosi się do osób chronionych przed zwykłymi zwolnieniami. W przypadku redukcji grupowych liczba osób chronionych byłaby nieco mniejsza — ograniczona do zarządów związków.
Związków nie ma natomiast u konkurencji — w Polsacie i TVN.
— Prywatni pracodawcy próbują zapobiegać powstawaniu związków. Być może pracownicy tych stacji nie mają powodów, aby związki zakładać. Jest też inne wytłumaczenie: być może rynek pracy jest zbyt płytki, by ryzykować utratę stanowiska — sugeruje Andrzej Zarębski, analityk rynku mediów.