Walutę na ratę kupuj w kantorze

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2012-09-11 00:00

Banki nie obniżyły cen i nadal drogo sprzedają waluty. Warto więc je kupować w kantorach. Najlepiej w internetowych, które nie obciążają kosztami przelewu

Przeciętny użytkownik polskiej sieci komórkowej płaci co miesiąc za telefon 40 zł. Ci, którzy mają abonament — o 20 zł więcej. I właśnie takie kwoty można zaoszczędzić, spłacając ratę kredytu hipotecznego w wysokości 500 CHF lub 500 EUR walutą kupowaną w kantorze, a nie przeliczaną według kursu dyktowanego przez bank. Oczywiście im wyższa rata, tym oszczędność wyższa. Przewaga kantorów internetowych nad stacjonarnymi jest przy tym niewielka, a w przypadku kredytów w euro żadna.

None
None

W godzinach pracy

Na potrzeby naszych rachunków przyjęliśmy, że spłacana co miesiąc rata wynosi właśnie 500 CHF lub 500 EUR. Posłużyliśmy się przy tym kursami sprzedaży walut z godz. 12 w poniedziałek, 10 września 2012 r. Sprawdziliśmy je w pięciu kantorach internetowych, dwóch stacjonarnych położonych nieopodal naszej redakcji i 13 bankach. Te ostatnie prawie zawsze sprzedawały waluty drożej niż kantory. Wyjątkiem jest Citibank. Franki oferował w cenach kantorów internetowych i taniej od kantorów stacjonarnych.

Niski spread niewiele go jednak kosztuje. Ze świecą szukać mających w tym banku kredyt hipoteczny w szwajcarskiej walucie. Bank zresztą nie ukrywa, że chce zarabiać na obrocie ze spłacającymi kredyty gdzie indziej. Atrakcyjny kurs oferuje w godz. 9.30-17. Poza tym przedziałem spread i marża na sprzedaży rosną niemal dwukrotnie.

Kurs sprzedaży euro w Citibanku o każdej porze należy do mało atrakcyjnych. Spłacając naszą symulowaną ratę po kursie Citibanku, ich właściciele byliby co miesiąc „do tyłu” o 69-79 zł. O tyle taniej mogliby kupić 500 EUR w kantorach internetowych. W trójce banków sprzedających euro najdrożej znalazły się też BNP Paribas Bank Polska i Polbank. W ich przypadku kurs e-kantorów pozwalał zaoszczędzić na 500 EUR — odpowiednio — 65-75 zł i 84- 94 zł. Tydzień wcześniej, gdy złoty był słabszy, oszczędności te byłyby 6,5-9,5 zł większe. Niekorzystny jest też w Polbanku kurs franka szwajcarskiego. Kursy kantorów internetowych pozwalają zaoszczędzić na 500 CHF 62-76 zł.

Jeszcze korzystniejsze jest to dla posiadaczy kredytów w Getin Banku. Oni zaoszczędziliby 85-100 zł. Trójkę banków sprzedających franki najdrożej uzupełnia Deutsche Bank PBC. W porównaniu z kursami e-kantorów nasza symulowana rata byłaby w nim droższa o 58-72 zł. Tydzień wcześniej, przy słabszym złotym, kurs e-kantorów pozwalał zaoszczędzić w stosunku do Polbanku 11 zł.

W przypadku Getin Banku i DB PBC — tylko 5-6 zł. Spośród sprawdzonych przez nas witryn wymieniających pieniądze najkorzystniejszy kurs sprzedaży franka oferował Cinkciarz.pl. Najkorzystniejszy kurs euro oferował zaś Walutomat spółki Revelco. Jest to jednak jedyny z badanych przez nas kantorów i banków, który doliczał do kursu wymiany dodatkową prowizję. Wynosi ona 0,2 proc. wartości transakcji. W naszym przypadku było to

Koszty transferu

Tanie kupno walut nie przesądza o oszczędności na spłacie raty. Do banku- -kredytodawcy pieniądze trzeba jakoś dostarczyć. W przypadku rozliczeń z kantorami internetowymi jedyną formą obrotu dewizami są przelewy. I nie są one tanie. Częściowo wynika to z tego, że przelew w walucie obcej pomiędzy polskimi bankami przechodzi przez banki zagraniczne, tzw. banki pośredniczące.

Wiele e-kantorów stara się uatrakcyjnić ofertę, zakładając konta walutowe w kilkunastu bankach, co pozwala wysyłać pieniądze na rachunki osób mających w nich kredyty bez dodatkowych opłat. Ale firma Kantoria.com współpracuje z dziewięcioma bankami, a za przelew franków do pozostałych pobiera 10 zł. Walutomat gwarantuje bezpłatność przelewu do zaledwie pięciu banków. Za wysyłkę franków do pozostałych policzy sobie 9 zł (5 zł w przypadku marek detalicznych BRE Banku).

Transfer potraktuje przy tym jako przelew SWIFT z opcją podziału kosztów SHA, czyli taką, w której koszt banków pośredniczących jest dzielony na nadawcę i odbiorcę przelewu. Tak samo postępuje kantoronline.pl, wysyłając pieniądze na rachunki klientów, mających konta w bankach spoza grupy ośmiu, w których sam ma rachunek. Ile kredytobiorcę będzie kosztowała taka operacja, nie sposób wcześniej się dowiedzieć. Trzeba zaryzykować.

— Ewentualne koszty banków pośredniczących, które pobrały po drodze opłaty są wyszczególnione w konkretnym przelewie i nie można z góry jednoznacznie stwierdzić, ile wynoszą, bo to zależy, w jakiej walucie i skąd jest przelew. I przede wszystkim, jakie banki biorą udział w jego realizacji — tłumaczy Magdalena Szymańska z BNP Paribas Bank Polska.

— Trudno jest oszacować konkretne kwoty. Na podstawie danych historycznych można powiedzieć, że dla 500 jednostek waluty wynoszą 5-10 jednostek — dodaje Łukasz Myszka z BRE Banku.

Część banków ma przy tym własną opłatę za zaksięgowanie przelewu walutowego. W przypadku naszej raty we frankach Deutsche Bank PBC oczekuje 10, 20 lub 30 zł (w zależności od typu konta), Nordea Bank Polska — 20 zł. W praktyce może to oznaczać, że klient Deutsche Banku PBC, kupując 500 CHF w czterech z pięciu badanych przez nas kantorów, nie zaoszczędzi na racie więcej niż 37 zł, a w dwóch nie osiągnie nawet 26 zł oszczędności. A to i tak bez kosztów banków pośredniczących.

Tańsze są przelewy w euro. Do banków, w których e-kantory nie mają konta wysyłane są w systemie SEPA, co zazwyczaj ogranicza koszt przelewu do 5-10 zł zryczałtowanej opłaty za wysyłkę pieniędzy. Choć np. Nordea Bank Polska i za odebranie takiego przelewu kasuje 10 zł, a Deutsche Bank PBC tyle samo co za przelew we frankach. Równie dobrze można więc pójść do kantoru stacjonarnego. Kursy w nich są o 4-6 groszy gorsze niż w e-kantorach. Ale przy 500 jednostkach waluty daje to więc 20-30 zł, a więc tyle, ile może kosztować wysłanie i przyjęcie przelewu walutowego.

600 tys. osób wciąż traci na spreadach

Minął rok od wejścia w życie tzw. ustawy anyspreadowej, umożliwiającej tym, którzy zaciągnęli kredyty walutowe, spłacanie ich na własną rękę, a nie po kursie dyktowanym przez bank. Według szacunków Open Finance (OF), przez 12 miesięcy z możliwości oszczędzenia przynajmniej kilkuset złotych rocznie skorzystało 75 tys. osób, przez co podwoiła się liczba tych, którzy spłacają raty w walucie kupionej w kantorze czy bankach, sprzedających je taniej niż konkurencja.

— Choć opinie bankowców wskazują, że spodziewali się po wejściu w życie ustawy antyspreadowej znacznie większego zainteresowania klientów spłatą kredytów walutowych bezpośrednio we franku czy euro, to i tak jest zupełnie nieźle. Można szacować, że udział osób spłacających kredyty walutowe właśnie w walucie co najmniej się podwoił, i z 10 proc., o których na koniec 2010 r. informował nadzór finansowy, zrobiło się już ponad 20 proc. — komentuje Halina Kochalska z Open Finance.

To i tak oznacza, że około 600 tys. zadłużonych wciąż zapewnia bankom ekstrazyski. W najmniejszym stopniu liczyć może na nie BNP Paribas, gdzie niemal wszyscy klienci spłacają kredyt częściowo lub całkowicie w walucie. W DnB Nord — według danych OF — jest to 60 proc., a DB PBC, jednym z banków dyktujących najwyższy kurs sprzedaży waluty, jest to 35 proc. W innym „drogim” banku — Polbanku — na samodzielny tryb spłaty przeszedł prawie co czwarty klient. OF zauważa też, że wprowadzenie ustawy nie skłoniło banków do zmniejszenia spreadów.