Warmia potrzebuje środków na inwestycje
Opóźniająca się prywatyzacja ZPO Warmia stawia firmę w coraz trudniejszej sytuacji. Potrzebuje ona wielomilionowych inwestycji, których nie jest w stanie zrealizować ze środków własnych i kredytów.
ZPO Warmia, które jako jeden z niewielu dużych zakładów branży odnotowuje dodatni wynik finansowy, nie ma szczęścia do prywatyzacji, która ciągnie się od początku 1999 r. Tymczasem spółka potrzebuje środków na modernizację. Wśród najważniejszych projektów Elżbieta Sankowska, dyrektor zakładów, wymienia modernizację parku maszynowego, zakup nowoczesnej krojowni, skomputeryzowanie przygotowania produkcji oraz wymianę pokrycia dachowego w dwóch halach produkcyjnych.
— Są to bardzo kosztowne inwestycje. Sama wymiana dachów to wydatek 6 mln zł — mówi Elżbieta Sankowska.
Zakłady mogły przeznaczać na inwestycje około 0,5 mln zł w skali roku.
Tymczasem Urząd Wojewódzki w Olsztynie kolejny raz ogłosił zaproszenie do zakupu przedsiębiorstwa, którego wartość księgowa wynosi 9,4 mln zł. Genowefa Kmieć-Baranowska, dyrektor ds. przekształceń UW w Olsztynie, uważa, że nie musi to być inwestor z branży.
— Dla nas najważniejszą sprawą jest gwarancja, że przyszły właściciel nie zmieni dotychczasowego profilu produkcji. Myślę, że Warmią powinny się zainteresować fundusze inwestycyjne — twierdzi Genowefa Kmieć-Baranowska.
Wejściem do zakładu przez pewien czas zainteresowane były Wólczanka i Vistula. Do transakcji jednak nie doszło. Tymczasem do Warmii zgłosiło się pięć upadłych firm odzieżowych, które liczyły na przyjazne przejęcie. Kętrzyńska spółka nie rozważa jednak takiej ewentualności.
Zakład jest producentem płaszczy, kurtek, marynarek oraz kompletów narciarskich. Średnio 65 proc. wyrobów trafia na eksport, głównie do Niemiec.
— Robimy wszystko, aby zwiększyć udział naszych wyrobów na krajowym rynku. Niestety, popyt na nim od dłuższego czasu spada — tłumaczy Elżbieta Sankowska.
Warmia jest ostatnim dużym zakładem państwowym w województwie warmińsko-mazurskim. Zatrudnia około 1,2 tys. osób.